- To jest kolejna ze strony rządu pusta ustawa, która nie będzie miała rezultatów w normalnym, egzystującym życiu dla osób niepełnosprawnych - powiedział w rozmowie z TVN24 jeden z niepełnosprawnych, którzy przez 40 dni protestowali w Sejmie. Odniósł się do ustawy, która 1 lipca weszła w życie.
Ustawa o szczególnych rozwiązaniach wspierających osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności, która weszła w życie 2 lipca, przewiduje między innymi, że osoby te mają otrzymać nielimitowany dostęp do wyrobów medycznych oraz do rehabilitacji i pomocy lekarza specjalisty. Tak zapowiadali politycy Prawa i Sprawiedliwości.
"Nie wyrosły nowe ośrodki rehabilitacyjne"
- Myślę, że to jest kolejna ze strony rządu pusta ustawa, która nie będzie miała rezultatów w normalnym życiu dla osób niepełnosprawnych - stwierdził Adrian Glinka, jeden z niepełnosprawnych młodych mężczyzn, którzy przez 40 dni uczestniczyli w proteście w Sejmie.
Tego samego zdania jest mama Adriana, Anna, także uczestniczka protestu. Jak oceniła, "nie ma takiej szansy", żeby ten akt prawny cokolwiek zmienił.
- Nie wyrosły nowe ośrodki rehabilitacyjne, nie przybyło nowych rehabilitantów, nie przybyło nowych specjalistów, lekarzy - wyliczała. - To tak zwana wydmuszka - oceniła ustawę.
Według niej, gdyby postanowienia zawarte w ustawie działały, to w przypadku jej syna pomogłyby tylko w kwestii rehabilitacji, "która jest bardzo potrzebna Adrianowi". - Reszta ustawy nas nie dotyczy - skwitowała Anna Glinka.
"Ta ustawa jest nierealna"
Państwo Milewiczowie, rodzice niepełnosprawnych Magdy i Wiktorii, którzy również protestowali w Sejmie, podzielili się doświadczeniami z prób zapisania dzieci do lekarzy specjalistów.
- Zapisałam Madzię do neurologa na 2019 rok, na 13 sierpnia - powiedziała Katarzyna Milewicz. - Byłam zdziwiona, że takie są odległe terminy. Pytałam, czy nie można wcześniej, ale pani mi powiedziała, że nie. Wtedy ja powiedziałam, że przyjdę w lipcu z ustawą w ręku i będę miała prawo wejść bez kolejki, według ustawy. Ale pani w rejestracji powiedziała, że przecież nikogo nie wykreśli i nie zapisze Magdy - opowiadała.
Jej zdaniem, "ta ustawa jest nierealna".
- Po prostu nie zda egzaminu - uznała. Pytana o to, czy po powrocie z turnusu rehabilitacyjnego będzie starać się o ponowne zapisanie dzieci do szpitala odparła, że "oczywiście".
- Chociażby dlatego, żeby pokazać społeczeństwu, że zostali oszukani. Że nie tylko my, rodzice niepełnosprawnych osób zostaliśmy oszukani, nie tylko niepełnosprawni zostali oszukani, ale całe społeczeństwo polskie - zaznaczyła.
"W Polsce inaczej się nie da"
Katarzyna Milewicz oceniła, że "to jest wmawianie kłamstwa ludziom, skłócanie społeczeństwa".
- Bo jak na przykład rząd sobie wyobraża, że ja teraz pójdę się kłócić i będę awanturowała się z ludźmi, którzy pół roku czekają, żeby wejść na wizytę? I ja powiem, że muszę wejść, według ustawy? Przecież wiadomo, że to jest nierealne. Ja nie mam zamiaru się z nikim kłócić - powiedziała.
Zapowiedziała, że w razie potrzeby będą ponownie protestować.
- Jak trzeba będzie, to wrócimy (do Sejmu - red.). Będziemy protestować, jeśli trzeba będzie, bo w Polsce inaczej się nie da - zaznaczyła.
Autor: JZ//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24