W czwartek 12 września przypada 30. rocznica uzyskania wotum zaufania przez rząd Tadeusza Mazowieckiego. W ciągu niemal 500 dni urzędowania Rada Ministrów pod jego przewodnictwem dokonała reform, które zmieniły funkcjonowanie państwa i symbolicznie otworzyły historię III Rzeczypospolitej. - Byliśmy rządem rzeczywistym - wspominał Mazowiecki.
"Potrzebny jest układ nowy, możliwy do zaaprobowania przez wszystkie główne siły polityczne. Nowy, ale gwarantujący kontynuację. Takim układem może być porozumienie, na mocy którego prezydentem zostanie wybrany kandydat z Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a teka premiera i misja sformowania rządu powierzona kandydatowi Solidarności" - pisał redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik w artykule "Wasz prezydent, nasz premier" z 3 lipca 1989 roku.
Propozycja złożona przez jednego z architektów porozumienia okrągłostołowego stanowiła potwierdzenie, że najważniejsze stanowisko w nowym porządku ustrojowym musi przypaść dotychczasowemu przywódcy PRL, ale jednocześnie była odejściem od ustaleń powziętych w Magdalence, które dawały "Solidarności" pozycję silnej opozycji parlamentarnej. Elity PZPR zakładały, że nadrzędną rolę w nowym systemie będzie pełnił prezydent Wojciech Jaruzelski, a szef rządu będzie lojalnym wobec niego wykonawcą oczekiwanych reform gospodarczych.
Założenia te zostały po raz pierwszy osłabione już 19 lipca 1989 roku. Styl wyboru Jaruzelskiego na urząd prezydenta większością zaledwie jednego głosu osłabiał jego mandat do sprawowania urzędu.
"Powierzenie misji tworzenia rządu Kiszczakowi miało fatalny wydźwięk propagandowy"
Mimo to - i wbrew artykułowi Adama Michnika - pierwszy prezydent PRL zdecydował się na kontynuowanie zarysowanego powyżej scenariusza kształtowania nowego systemu sprawowania władzy. Na urząd premiera desygnował swojego wieloletniego zaufanego współpracownika, szefa MSW generała Czesława Kiszczaka. W ciągu kilku kolejnych tygodni nie zdołał on jednak stworzyć rządu.
"Po wyborze Jaruzelskiego na prezydenta, a Rakowskiego na I sekretarza KC PZPR, powierzenie misji tworzenia rządu właśnie Kiszczakowi miało bowiem fatalny wydźwięk propagandowy i w sposób nieuchronny kojarzyło się z karuzelą stanowisk" - zauważał profesor Antoni Dudek w "Historii politycznej Polski 1989-2005".
Ostatecznie kandydatura Kiszczaka spotkała się z wielkim oporem posłów Stronnictwa Demokratycznego, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, a nawet części PZPR. Posłowie Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego nie wyobrażali sobie poparcia funkcjonariusza reżimu utożsamianego ze sprawstwem kierowniczym lub z zacieraniem zbrodni popełnianych w okresie stanu wojennego i kolejnych latach rządów Jaruzelskiego. 14 sierpnia Kiszczak opublikował oświadczenie, w którym sugerował, że jego następcą powinien być prezes ZSL Roman Malinowski. Nie cieszył się on jednak wystarczającym poparciem, nawet we własnym środowisku politycznym. W tej sytuacji możliwe stawało się powołanie premiera wywodzącego się ze środowiska "Solidarności".
"Wałęsa powiedział: mam trzech kandydatów"
Już w lipcu 1989 roku wśród przywódców "S" trwały dyskusje nad ewentualnym kandydatem na prezesa Rady Ministrów. Podczas jednego ze spotkań z udziałem Lecha Wałęsy wysunięta została kandydatura Bronisława Geremka. Wydawał się on nominatem do zaakceptowania przez przyszłych partnerów koalicyjnych. Sam Geremek i bliscy mu Michnik oraz Jacek Kuroń uważali, że koalicjantem OKP powinna być PZPR, a pozostałe dwie partie stanowiłyby jedynie dodatkowe wsparcie dla nowego rządu. W połowie sierpnia Adam Michnik stwierdził wręcz, że "robić trzeba rząd z panami, a nie lokajami".
Nie był to pogląd dominujący wśród kierownictwa "Solidarności". Przewodniczący "S" polecił senatorom OKP Lechowi i Jarosławowi Kaczyńskim rozpoczęcie negocjacji koalicyjnych z SD i ZSL. Podstawą tych kalkulacji było doprowadzenie do sytuacji, w której takie rozmowy byłyby przez społeczeństwo odczytane jako krok w kierunku przełamania monopolu władzy PZPR. Wsparciem dla działań braci Kaczyńskich było również oświadczenie Lecha Wałęsy z 7 sierpnia, w którym powiedział, iż próba stworzenia rządu Kiszczaka to "dla społeczeństwa potwierdzenie obaw, że nic w istocie się nie zmieniło, że brak nadziei na przyszłość. (...) Jedynym rozwiązaniem politycznym jest powołanie Rady Ministrów w oparciu o koalicję 'Solidarności', ZSL i SD, o co będę zabiegał".
17 sierpnia podczas spotkania z Romanem Malinowskim Lech Wałęsa przedstawił mu swoje propozycje personalne dotyczące obsady stanowiska premiera. Jego przebieg znamy z relacji Malinowskiego: "Wałęsa powiedział: mam trzech kandydatów: Geremek, Kuroń, Mazowiecki, kogo z nich widzi pan na tym stanowisku? Odpowiedziałem, że z tych trzech kandydatur, nie umniejszając kwalifikacji żadnej, najlepsza jest Mazowieckiego. (...) Zaproponowałem, aby do prezydenta Jaruzelskiego iść już tylko z jedną kandydaturą - właśnie Mazowieckiego. Wałęsa na to: A, wiedziałem, że Mazowiecki spodoba się panu najbardziej, dobrze, pójdziemy z jego tylko kandydaturą do prezydenta".
Jeszcze tego samego dnia w Pałacu Myślewickim w warszawskich Łazienkach doszło do rozmów między Lechem Wałęsą, Romanem Malinowskim a Jerzym Jóźwiakiem z SD. Ich efektem było zawarcie porozumienia koalicyjnego. W komunikacie po spotkaniu oświadczono między innymi: "W poczuciu odpowiedzialności za wyprowadzenie Polski z kryzysu gospodarczego wyrażono gotowość sformowania rządu koalicyjnego odpowiedzialności narodowej zgodnie z propozycją przewodniczącego Wałęsy".
Mazowiecki tworzy rząd. W Sejmie nikt nie głosuje przeciwko
19 sierpnia prezydent Jaruzelski przyjął rezygnację generała Kiszczaka ze stanowiska premiera i powierzył misję tworzenia gabinetu Tadeuszowi Mazowieckiemu. Tego samego dnia nowemu premierowi poparcia udzieliła Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ "Solidarność".
Sam Mazowiecki po wyborach czerwcowych wydawał się politykiem poza głównym nurtem wydarzeń. Pełnił funkcję redaktora naczelnego odrodzonego "Tygodnika Solidarność". Był raczej sceptyczny wobec szybkiego przejęcia władzy przez "S". W artykule "Spiesz się powoli" w "Tygodniku Solidarność" z 14 lipca 1989 roku napisał: "Czy po naszej stronie istnieje program, który można przedstawić społeczeństwu jako zwartą koncepcję wyjścia z kryzysu gospodarczego, czy byłby on przez społeczeństwo zaakceptowany i czy jest to program możliwy do natychmiastowej realizacji? (...) Pospieszne domaganie się udziału we władzy może zniszczyć właściwą opozycji odpowiedzialność za państwo, a wcale nie zbudować skutecznej i trwałej odpowiedzialności za rządy".
24 sierpnia 1989 roku Sejm desygnował Tadeusza Mazowieckiego na urząd premiera. W ciągu kilkunastu kolejnych dni w zaciszu gabinetu w Urzędzie Rady Ministrów trwały prace nad składem nowego gabinetu. W rządzie znaleźli się przedstawiciele OKP (12 ministrów), SD (3), ZSL (4) i PZPR (4). Przedstawiciele partii komunistycznej objęli między innymi resorty MSW (generał Czesław Kiszczak) i MON (generał Florian Siwicki). Na czele MSZ stanął niezależny, ale cieszący się zaufaniem obu stron sceny politycznej profesor Krzysztof Skubiszewski.
Kluczowy dla przemian gospodarczych resort finansów objął ekonomista Leszek Balcerowicz. Absolwent Szkoły Głównej Planowania i Statystyki oraz były członek PZPR już na początku lat osiemdziesiątych stracił wiarę w możliwości uzdrowienia polskiej gospodarki metodą reform istniejących struktur gospodarki centralnie planowanej. Jako zwolennik liberalizmu uważał, że jedyną drogą jest zbudowanie w Polsce gospodarki rynkowej. Tadeusz Mazowiecki wzmocnił jego pozycję w rządzie przez nominowanie go wicepremierem i szefem Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Społeczne koszty przemian gospodarczych miał złagodzić bardzo popularny działacz Komitetu Obrony Robotników i "Solidarności" Jacek Kuroń, który objął urząd ministra pracy i polityki społecznej.
12 września rząd premiera Tadeusza Mazowieckiego uzyskał wotum zaufania. Za głosowało 402 posłów, 13 wstrzymało się od głosu, nikt nie był przeciwko. Żaden gabinet po 1989 roku nie uzyskał porównywalnego poparcia Sejmu.
"Przeszłość odkreślamy grubą linią"
W exposé Mazowiecki odwoływał się do dziedzictwa i postulatów "Solidarności". - Pragniemy godnie żyć w suwerennym, demokratycznym i praworządnym państwie, które wszyscy - bez względu na światopogląd, ideowe i polityczne zróżnicowanie mogliby uważać za państwo własne - podkreślił.
Bardzo ostrożnie wypowiadał się na temat polskiej polityki zagranicznej. - Przywiązujemy nadał wielkie znaczenie do stosunków gospodarczych ze Związkiem Radzieckim i innymi krajami RWPG. Jesteśmy jednocześnie żywotnie zainteresowani ścisłymi stosunkami z Europejską Wspólnotą Gospodarczą. Chcemy, żeby nasza gospodarka była coraz bardziej otwarta na świat. (...) Nasze otwarcie na całą Europę nie oznacza odrzucenia dotychczasowych powiązań i zobowiązań. Jeśli dziś powtarzamy, że nowy rząd będzie respektował zobowiązania sojusznicze Polski, to nie jest to taktyczny wybieg uspokajający. Wypływa to z naszego rozumienia polskiej racji stanu i analizy sytuacji międzynarodowej - tłumaczył.
Do historii przeszło jednak jego sformułowanie z przemówienia wygłoszonego w Sejmie ponad dwa tygodnie wcześniej, 24 sierpnia 1989 roku: "Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania". Otoczenie Mazowieckiego zdawało sobie sprawę, że fragment ten może zostać odebrany jako wyraz niechęci do rozliczenia systemu komunistycznego. Mimo to premier zdecydował się na jego pozostawienie.
Rewolucja w polskiej gospodarce
Najważniejszym elementem programu nowego rządu były zmiany gospodarcze prowadzące, jak wówczas mówiono, do "urynkowienia", wyhamowania inflacji oraz - co najważniejsze - zapełnienia pustych półek sklepowych. W grudniu 1989 roku do parlamentu trafił pakiet ustaw, który miał zrewolucjonizować funkcjonowanie polskiej gospodarki. Wszystkie zostały w błyskawicznym tempie przegłosowane, podpisane przez prezydenta i weszły w życie 1 stycznia 1990 roku.
Po latach Mazowiecki przyznawał, że miał świadomość społecznych konsekwencji przyjętych reform. Podkreślał jednak, że uważał je za konieczne. Krytycznie spoglądał na politykę informacyjną swojego gabinetu, który nie przygotował opinii publicznej do nadchodzących zmian.
Również pod koniec grudnia 1989 roku Sejm uchwalił ustawę o zmianie Konstytucji PRL, przywracając historyczną nazwę państwa - Rzeczpospolita Polska - oraz dawne godło: orła w koronie. Z ustawy zasadniczej usunięto między innymi ideologiczny wstęp, zdania o socjalizmie i gospodarce planowej oraz regulacje dotyczące przewodniej roli PZPR. Suwerenem stawał się naród rozumiany jako wspólnota równoprawnych obywateli, który "sprawuje władzę przez swych przedstawicieli wybieranych do Sejmu, Senatu i do rad narodowych; sprawowanie władzy następuje także poprzez wyrażanie woli w drodze referendum".
Przełom w stosunkach polsko-niemieckich
W swoją pierwszą podróż zagraniczną premier Mazowiecki wyruszył do Watykanu. Do tego momentu każdy z premierów PRL po objęciu urzędu udawał się do Moskwy.
Kilka tygodni później wydarzenia w "obozie socjalistycznym" zaczęły przyspieszać. Podczas wizyty w Warszawie kanclerza RFN Helmuta Kohla wieczorem 9 listopada 1989 roku pojawiły się informacje o otwarciu granic między Berlinem Zachodnim a NRD. Upadek muru berlińskiego przerwał historyczną wizytę i Kohl na dwa dni powrócił do Bonn.
12 listopada w Krzyżowej Tadeusz Mazowiecki i Helmut Kohl wzięli udział w mszy świętej, która uznana została za symboliczny przełom w stosunkach polsko-niemieckich. Uścisk premiera i kanclerza, uwieczniony przez fotografów, stał się także symbolem przemian zachodzących w Europie Środkowej. Pod koniec listopada, podczas wizyty w ZSRR, Mazowiecki jako pierwszy premier Polski złożył kwiaty na grobach polskich oficerów w Katyniu.
Konflikt na linii Mazowiecki-Wałęsa
Do końca roku we wszystkich krajach "demokracji ludowej" upadły reżimy komunistyczne. Przed rządem Tadeusza Mazowieckiego stanęły kolejne wyzwania, między innymi związane z kwestią szybkiego zjednoczenia Niemiec i, co z tym się wiązało, z ostatecznym uregulowaniem sprawy granicy na Odrze i Nysie. W ciągu kilku kolejnych miesięcy uzgodniono rozwiązanie struktur wojskowych, a następnie politycznych Układu Warszawskiego.
Optymizm "jesieni ludów" przeminął wiosną 1990 roku, gdy duża część społeczeństwa zaczęła odczuwać negatywne skutki reform gospodarczych. Udało się stłumić hiperinflację i doprowadzić do zapełnienia półek sklepów. Na stolikach turystycznych i łóżkach polowych rodził się wolny handel. Powstawały tysiące nowych przedsiębiorstw. Mimo to jednocześnie dramatycznie rosły koszty życia, zaczynało wzrastać bezrobocie. Niewydolne wielkie zakłady przemysłowe stanęły na skraju bankructwa.
W roku 1990 opinię publiczną bulwersowały też pierwsze ujawniane afery gospodarcze oraz uwłaszczanie się postkomunistycznej nomenklatury. Krytykowano również rezygnację z prób rozliczenia funkcjonariuszy dawnego systemu. Symbolem bezwładu rządu w kontroli nad Służbą Bezpieczeństwa był trwający wiele tygodni proceder niszczenia akt.
Na nastroje społeczne wpływała także tak zwana wojna na górze. Już pod koniec grudnia 1989 roku opinia publiczna dostrzegała nasilający się konflikt między premierem a przewodniczącym "Solidarności" Lechem Wałęsą. Tadeusz Mazowiecki nie konsultował swoich decyzji z liderem "S", który uznał, że jest to próba zepchnięcia go na margines życia politycznego. Wałęsa dążył też do objęcia urzędu prezydenta. Jego głównym hasłem stało się "przyspieszenie" przemian. Było to wyraźne oskarżenie rządu o ich hamowanie, szczególnie w sferze usuwania pozostałości komunizmu. W mediacje pomiędzy zwaśnionymi politykami zaangażował się nawet papież Jan Paweł II. Było już jednak za późno. Latem 1990 roku obóz "Solidarności" był już ostatecznie rozbity. W tym samym czasie rząd Mazowieckiego popierało 47 proc. ankietowanych, ponad 40 proc. mniej niż w styczniu tego roku. Mimo to Mazowiecki zdecydował się na start w wyborach prezydenckich. Poniósł w nich zaskakującą dla wszystkich klęskę.
"Sądzę, że byliśmy rządem rzeczywistym"
Mazowiecki podał gabinet do dymisji 25 listopada 1990 roku, następnego dnia po swojej porażce w wyborach prezydenckich, w których starcie o drugą turę przegrał z polonijnym biznesmenem Stanem Tymińskim. 14 grudnia 1990 roku premier wygłosił ostatnie przemówienie sejmowe: "Wartości, którym służyłem, będę bronił nadal. W interesie Polski otwartej, tolerancyjnej i demokratycznej. Polski wiernej swym najlepszym tradycjom narodowym i chrześcijańskim. Polski, o której innym już kształcie sam naród wydaje świadectwo, zwracając się: Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie. Polski, której dobro jest ponad każdym naszym zniechęceniem, ponad urazami i porażkami. Te mijają, a Ona trwa".
"Sądzę, że byliśmy rządem rzeczywistym" - stwierdził Mazowiecki, przewodnicząc po raz ostatni Radzie Ministrów 3 stycznia 1991 roku. Opinie historyków są zgodne z tą myślą. Okres jego premierostwa jest uważany za kluczowy dla polskiej transformacji ustrojowej. Przyjęty wówczas model przemian gospodarczych był kontynuowany przez kolejne rządy III RP. Również dokonujący się wtedy zwrot geopolityczny nadał ton polskiej polityce zagranicznej.
Spór o koszty transformacji i nierozliczenie z przeszłością wpływa na oceny rządu Tadeusza Mazowieckiego. Bez wątpienia jednak skala dokonujących się wówczas przemian gospodarczych, społecznych, kulturowych, politycznych oraz w sferze symbolicznej determinuje postrzeganie tego polityka jako jednego z najważniejszych architektów przełomu roku 1989.
Autor: ads//now / Źródło: PAP