- To był dość sporych rozmiarów pojazd, który sprawiał wrażenie ciężkiego, dużego pudła. Był przezywany ropuchą, właśnie ze względu na swoje kształty. Był dość obły - przypomina Maciej Dutkiewicz, rzecznik Tramwajów Warszawskich.
Pojazd, o którym mówi, wyjechał na warszawskie ulice 11 grudnia 1866 roku. Był piętrowy, żeby zmieścić większą liczbę pasażerów - siedzieli zarówno w środku, ale również na dachu. Jeździł po torach, a napędzany był siłą ciągnących go dwóch koni. Nie bez powodu. - To było podyktowane tym, że podjeżdżał na dość stromym podjeździe od strony Wisły na plac Zamkowy i jeden koń nie dawał rady - wyjaśnia rzecznik TW.
Zwierzęta nie mogły pracować dłużej niż 4-5 godzin.
Od dworca do dworca
Tramwaj kursował trasą od Dworca Petersburskiego (dzisiejszy Wileński) przez Targową, most Kierbedzia (obecnie w tym miejscu stoi Śląsko-Dąbrowski), plac Zamkowy, Krakowskie Przedmieście, Królewską i Marszałkowską oraz Alejami Jerozolimskimi do Dworca Wiedeńskiego (w okolice dzisiejszej stacji Śródmieście).
Na trasie były cztery mijanki - na Marszałkowskiej przy Świętokrzyskiej, na Królewskiej przy Mazowieckiej, obok kościoła św. Anny na Krakowskim Przedmieściu i na grobli praskiej (przy dzisiejszym wybiegu dla niedźwiedzi). Były też stałe przystanki, praktycznie jednak na żądanie tramwaj można było zatrzymać w każdym miejscu. Główna linia miała też bocznice - do remizy na Inżynierskiej, do przystani przeładunkowej na praskim brzegu Wisły i na plac Grzybowski.
Tramwaj uruchomili kolejarze, którzy chcieli w ten sposób skomunikować dwa dworce.
- Pasażerowie z pociągów jadących nawet z Rosji chcieli kontynuować swoją podróż. Wsiadali do tego tramwaju, jechali na dworzec i przesiadali się w pociąg jadący na przykład w kierunku Wiednia - opisuje Dutkiewicz.
Jak czytamy na stronie e-kartkazwarszawy.pl, bilety kosztowały 15 kopiejek, a tramwaje odjeżdżały 45 minut po przyjeździe pociągu, a docierały na 45 minut przed odjazdem każdego kolejnego. Była też wersja miejska tramwaju. Jeździł pomiędzy Dworcem Wiedeńskim a okolicą kościoła świętej Anny. Koszt: pięć kopiejek.
Tramwaje ważyły przeszło dwie tony (2293 kg) i mogły pomieścić do 35 pasażerów z bagażem.
Jeszcze dwie rocznice
Dutkiewicz zaznacza, że stołeczni tramwajarze mają jeszcze dwie ważne rocznice. W 1881 roku na ulice Warszawy wyjechały pierwsze miejskie tramwaje konne. - Miały za zadnie typowo obsługiwać pasażerów jeżdżących po Warszawie. 1908 rok to kolejna data, świętowano wtedy elektryfikację. Aż do 1908 roku po Warszawie jeździły tramwaje konne, to było dość późno, jeżeli spojrzymy na inne państwa europejskie. Pozostałe miasta w Polce, na przykład Łódź, tę elektryfikację miały zdecydowanie wcześniej, jeszcze w XIX wieku - podkreśla rzecznik Tramwajów Warszawskich.
Autorka/Autor: ran/ec
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: "Kłosy", Nr. 88, 22 lutego 1867 r.