Jak przekazał nam Robert Szumiata, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji, zawiadomienie wpłynęło we wtorek. Zgłoszenie, jak ustaliliśmy, dotyczy uszkodzenia wieńca przez posła Marka Suskiego.
Co się wydarzyło?
W niedzielę delegacja polityków PiS z prezesem partii Jarosławem Kaczyńskim na czele pojawiła się przed pomnikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku, czekali tam aktywiści z transparentami. Był już też wieniec z hasłem "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski. Stop kreowaniu fałszywych bohaterów!", który w każdą miesięcznicę budzi ogromne emocje. Doszło do przepychanek, a wieniec został uszkodzony przez Marka Suskiego.
"Podczas zabezpieczeń często dochodzi do naruszeń prawa, również przez osoby posiadające immunitet. Takie zachowania są przez nas rejestrowane. Gdy ujawnimy przypadki naruszenia norm prawnych przez osoby posiadające immunitet, kierujemy do Marszałka Sejmu wniosek o jego uchylenie" - napisali w poniedziałek w krótkim komunikacie zamieszczonym w mediach społecznościowych stołeczni policjanci.
"Dotyczy to wszelkich wydarzeń. Zarówno w czasie zgromadzeń w trybie zwykłym, jak również tych mających charakter cykliczny, a odbywających się 10 dnia każdego miesiąca. Nikt nie jest ponad prawem" - dodali.
Jednak, jak wskazywał jeszcze we wtorek Robert Szumiata, by na Wiejską trafił wniosek o uchylenie immunitetu w tej konkretnej sprawie, najpierw osoba pokrzywdzona musi złożyć oficjalne zawiadomienie.
ZOBACZ: Jarosław Kaczyński o ewentualnej utracie immunitetu. "To jest całkowity absurd"
Czwarty raz zgłosił zachowanie polityków
Z kolei Zbigniew Komosa, warszawski przedsiębiorca składający w każdą miesięcznicę katastrofy smoleńskiej wieniec, deklarował: - Złożę zawiadomienie we wtorek. Tak też zrobił.
Przypomniał przy okazji, że to już czwarte zgłoszenie dotyczące incydentów podczas miesięcznicy smoleńskiej. - Wcześniejsze zawiadomienia również dotyczyły uszkodzenia wieńca oraz kradzieży tabliczki. W październiku zgłaszałem zniszczenie mienia przez Jarosława Kaczyńskiego, w styczniu zniszczenie mienia oraz kradzież tabliczki przez Anitę Czerwińską, w lutym zniszczenie mienia oraz kradzież tabliczki przez Marka Suskiego - opisał nam Komosa.
- Do każdego zawiadomienia dołączam wyroki sądów, w tym Sądu Najwyższego, które wskazują, że zarówno wieniec jak i tabliczka mają prawo stać w tym miejscu. Wszystkie zgłoszone przeze mnie postępowania pozostają w toku - dodał.
Transparenty i okrzyki
Co się wydarzyło w niedzielę? Po porannym nabożeństwie odprawionym w warszawskim kościele seminaryjnym politycy przeszli pod pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a następnie pod pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej na placu Piłsudskiego.
Przed pojawieniem się polityków PiS na placu Piłsudskiego wieniec złożyli aktywiści, na czele ze Zbigniewem Komosą. W każdą miesięcznicę katastrofy smoleńskiej składają oni przed pomnikiem na placu Piłsudskiego wieniec o treści: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski".
Gdy politycy PiS przechodzili przed pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku, byli zasłaniani - tak, by niewidoczne dla nich były banery aktywistów. Na transparentach umieszczono napisy: "Pamiętamy" ze zdjęciami ofiar oraz "Smoleńsk 2010 Pamiętamy!".
Zbigniew Komosa zapytany o niedzielne wydarzenia na pl. Piłsudskiego powiedział, że nie zadziało się nic nowego. - Jak zwykle miał być przeprowadzony przemocowy atak na wieniec, który obywatele składają tu co miesiąc - stwierdził.
- Staliśmy przy wieńcu, "straż porządkowa 2024" próbowała nas stąd przepchnąć. Nie podobało im się to, że wieniec trafił pod pomnik - relacjonował.
Dodał, że następnie poseł PiS Marek Suski próbował zabrać wieniec. - Uniemożliwiliśmy mu to - zaznaczył. - Było tłoczno i zrobiło się niebezpiecznie - dodał Komosa.
Do wieńca podszedł też Jarosław Kaczyński, padły słowa: "znowu PiS-owskie bydło kradnie nasz wieniec".
ZOBACZ: Incydent podczas miesięcznicy smoleńskiej. Jarosław Kaczyński wyrwał transparent.
- Nikt z nas nie miał zamiaru nikogo atakować. Atak przyszedł z drugiej strony. Wychodzi na to, że przez te 6 lat, gdy policja odgradzała nas w parku Saskim, trzymała nas w kordonach, i odgradzała nas od placu Piłsudskiego, kiedy Jarosław Kaczyński tu przychodził, to wychodzi na to, że policja chroniła nas przed Kaczyńskim, a nie Kaczyńskiego przed nami - podsumował niedzielne wydarzenia Komosa.
Aktywiści przyszli z banerami m.in.: "Kłamstwo Smoleńskie", "Delegalizacja PiS JesteśmyNaTAK", "Kierunek Wronki Towarzysze", "Tylko tyle wam zostało" (ze świnią wyjącą do księżyca z logiem PIS-u na księżycu i świni), "PiS opamiętaj się nie dziel Polaków wyręczasz Putina" oraz baner z wulgarnymi słowami, których użył Jarosław Kaczyński miesiąc temu, w stosunku do jednego z aktywistów.
"Pomimo emocji na miejscu było bezpiecznie"
Na pl. Piłsudskiego oprócz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego obecni byli także m.in.: Antoni Macierewicz, Marek Suski, Ryszard Terlecki, Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik.
Kom. Małgorzata Wersocka z Komendy Stołecznej Policji przekazała, że dla policji najważniejsze jest bezpieczeństwo. Dodała, że na tę chwilę nikt nie został zatrzymany oraz nie ma żadnych zgłoszeń. - Pomimo emocji na miejscu było bezpiecznie - podsumowała Wersocka.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Autorka/Autor: kz/gp
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP