Miesięcznica smoleńska. Posłanka PiS zerwała tabliczkę z wieńca

Posłanka wyrwała tabliczkę z wieńca pod pomnikiem smoleńskim
Miesięcznica smoleńska z udziałem Jarosława Kaczyńskiego
Źródło: TVN24
Anita Czerwińska, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, oderwała tabliczkę z wieńca przyniesionego pod pomnik smoleński przez przedsiębiorcę Zbigniewa Komosę. Do incydentu doszło już po zakończeniu uroczystości kolejnej miesięcznicy.

Na nagraniu udostępnionym na platformie X przez Piotra Fijałkowskiego z ruchu Obywatele RP widać Anitę Czerwińską, posłankę Prawa i Sprawiedliwości, która schyla się do leżącego przy pomniku smoleńskim wieńca i odrywa przymocowaną do niego tabliczkę.

- To jest własność pana Zbigniewa Komosy, który ustawił tu wieniec - krzyczy do Czerwińskiej mężczyzna nagrywający scenę. - Ja to udostępnię w mediach. Pani zdewastowała wieniec - powiedział.

- Nie zdewastowałam - zaprzeczyła, nie przerywając demontażu. Kiedy w końcu udało się jej oderwać tabliczkę, zabrała ją ze sobą, a wieniec odstawiła pod pomnik.

Mężczyzna nawołuje do policjantów, którzy znajdowali się przy pomniku do tego, aby interweniowali. - Zrobiłem wszystko, co miałem zrobić. Pan mnie nie poucza - tłumaczy nagrywającemu jeden z funkcjonariuszy. - To jest pani poseł, ma immunitet. Nie będę się z nią przecież szarpał - stwierdził.

Kaczyński też zniszczył tabliczkę

Do podobnego incydentu doszło w październiku ubiegłego roku podczas 162. miesięcznicy katastrofy rządowego samolotu pod Smoleńskiem. Przed pomnikiem pojawił się też wieniec środowisk opozycyjnych wobec PiS z tabliczką z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród polski". Jak się okazało - przyniesiony na uroczystość przez przedsiębiorcę Zbigniewa Komosę.

CZYTAJ WIĘCEJ: Nie zgadza się na "kłamstwo smoleńskie". Kim jest człowiek, którego wieniec zdenerwował Jarosława Kaczyńskiego?

Na udostępnionym wtedy nagraniu widać, jak Jarosław Kaczyński zatrzymuje się przy wieńcu, czyta napis i podnosi wiązankę. Próbuje oderwać tabliczkę, która spada na kamienne płyty i rozbija się. Po wszystkim lider PiS odkłada kwiaty na miejsce. Jeden z aktywistów krzyczał do policjantów, aby zatrzymali prezesa PiS. Ten z kolei, powołując się na to, że był wiceministrem do spraw bezpieczeństwa, instruował funkcjonariuszy, aby wylegitymowali mężczyznę.

Na komendę wpłynęły dwa zawiadomienia w tej sprawie. Pierwsze dotyczyło uszkodzenia tabliczki wieńca, które zgłosił Komosa. Drugie obejmowało usiłowanie kradzieży telefonu jednemu z demonstrantów, który nagrywał wydarzenia na placu Piłsudskiego. Dokumenty trafiły do prokuratury, ale ta oba postępowania umorzyła. - Analiza materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie, a w szczególności nagrań wykonanych przez uczestników zdarzenia, wykazała, że opisywane zachowania nie wypełniają znamion czynu zabronionego, stąd też podęto decyzje o umorzeniu dochodzeń w sprawie - poinformował prokurator Szymon Banna, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Bez barierek i przepychanek

W środę, 10 stycznia, tradycyjnie odbyła się kolejna miesięcznica, z tą różnicą, że bez wojskowej asysty, barierek i przepychanek pomiędzy policjantami a protestującymi. Co prawda, wydarzenie obserwowali funkcjonariusze policji, ale - zgodnie z zapowiedziami ministra spraw wewnętrznych - nie były to tak liczne siły, jakie towarzyszyły miesięcznicom w przeszłości. Nie było konieczności interwencji służb, wydarzenie przebiegło spokojnie. 

Czytaj także: