Strażnicy miejscy wypisują mandaty, aktywiści ustawiają doniczki. Kierowców, którzy parkują na placu przed Rotundą, może czekać niemiła niespodzianka: blokada na kołach samochodu.
W ubiegły piątek Rotunda u zbiegu Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich została oficjalnie otwarta po remoncie. Z placu przed budynkiem zniknęli robotnicy oraz ciężki sprzęt, pojawiły się za to samochody. Jeszcze w dniu otwarcia kierowcy urządzili sobie w tym miejscu dziki parking.
Nie ma siły na niektórych kierowców
Media społecznościowe obiegły zdjęcia zaparkowanych przed rotundą aut. Miejscy aktywiści gorzko komentowali sytuację, obarczając odpowiedzialnością władze miasta.
Rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich Karolina Gałecka mówiła, że jako służby miejskie nie mają możliwości karania kierowców. - Jako drogowcy możemy walczyć z nielegalnym parkowaniem poprzez zmiany w organizacji ruchu, montaż słupków. Nie jesteśmy zwolennikami tego rozwiązania i nie lubimy tego robić, choćby ze względu na estetykę. Część kierowców nie ma poszanowania dla przepisów, infrastruktury i bezpieczeństwa. Żadne znaki pionowe nie są w stanie powstrzymać takich osób - mówiła.
Wzmożone kontrole straży miejskiej
Po burzy medialnej, za nielegalnie parkujących kierowców wzięli się strażnicy miejscy.
- Nasze działania były prowadzone już od poniedziałku. Do czwartku odnotowaliśmy 11 zdarzeń. Na jeden z pojazdów została założona blokada. Wobec pozostałych kierowców nie stosujących się do zasad, wszczęto tzw. procedury foto, czyli udokumentowanie wykroczenia i wezwanie kierowcy na komendę w celu wyjaśnienia – mówi Sławomir Smyk z referatu prasowego straży miejskiej m.st. Warszawa.
Parkując przy Rotundzie, kierowcy popełniają dwa wykroczenia: niestosowanie się do znaku B36, czyli zakaz zatrzymywania się, który jest widoczny od strony Al. Jerozolimskich, oraz łamią zakaz parkowania na chodniku z dala od krawędzi jezdni.
- To miejsce będzie stale monitorowane przez strażników. Nie ma pozwolenia na to, żeby kierowcy zostawiali w tym miejscu swoje samochody. To nie jest parking - podkreśla Smyk.
Aktywiści mają propozycję
W najbliższym czasie urzędnicy oraz dyrekcja oddziału Banku PKO BP będą rozmawiać o tym, co zrobić z pustym placem. Pomysł na jego zagospodarowanie w formie happeningu przedstawili aktywiści ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Przed Rotundą na chwilę pojawiły się kolorowe stoliki, doniczki oraz leżaki.
- Nasz happening ma zachęcić PKO BP i władze Warszawy do zagospodarowania tej przestrzeni w inny sposób. Postawienie tam ławek, posadzenie drzew nie tylko sprawiłoby że przestrzeń stała by się przyjemna ale też rozwiązałoby problem nielegalnego parkowania - drzewa i ławki stanowiłyby naturalną barierę dla samochodów - uważa Aleksandra Wilczyńska, aktywistka Miasto Jest Nasze.
Źródło: tvnwarszawa.pl