Trwa śledztwo w kierunku sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu w związku z oślepieniem laserem załogi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Sprawcy poszukuje policja.
Komenda w Starych Babicach pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie Zastępca prokuratora rejonowego w Pruszkowie Andrzej Zwoliński wyjaśnił, że śledztwo jest prowadzone w kierunku sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu. Zgodnie z art. 174. kk par. 1. "Kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Prokuratura zleciła policjantom ze Starych Babic poszukiwanie sprawcy.
"Dostałem strzał w oko"
O oślepieniu załogi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego laserem na tvnwarszawa.pl pisaliśmy w niedzielę.
Do zdarzenia doszło 15 września. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego został skierowany w późnych godzinach wieczornych ma autostradę A2 w okolice Grodziska Mazowieckiego. Doszło tam do poważnego wypadku, w którym miało uczestniczyć wiele samochodów. Okazało się, że osoby poszkodowane – poza jedną, która odmówiła - nie wymagały transportu śmigłowcem.
- Kiedy wracaliśmy na lotnisko, w okolicach Starych Babic, dostałem strzał w oko. Promień wpadł przez boczne okno. Od razu poinformowałem o tym pilota. Po chwili promień trafił mnie po raz drugi w oczy – mówi lekarz LPR dr. Mariusz Mioduski. Podkreśla, że kiedy śmigłowiec kontynuował lot, był przez długi czas oświetlany laserem.
- Na szczęście laser nie oślepił pilota. Nietrudno sobie wyobrazić, co mogło się wydarzyć. Gdyby pilot stracił panowanie nad maszyną, runęlibyśmy na domy, nad którymi lecieliśmy – dodaje Mioduski.
Lekarz doznał uszkodzenia w lewym oku. Na prawe również bardzo źle widział. Podkreśla, że w takim stanie nie mógłby zapewnić opieki osobie poszkodowanej, gdyby była na pokładzie helikoptera.
To nie pierwszy raz
Kapitan załogi od razu zgłosił sprawę na policję. Wskazał miejsce, w którym mogła znajdować się osoba używająca lasera.
Dr. Mioduski przyznaje, że nie był to pierwszy raz, kiedy śmigłowiec LPR został oświetlony laserem. - W ostatnich trzech latach mieliśmy ok. dziesięciu takich przypadków – informuje. - Wcześniej raczej się nam nie zdarzały"- dodaje. W jego ocenie najczęściej do oświetleń laserem dochodzi koło lądowisk przy szpitalach.
Lekarz wciąż nie widzi na jedno oko. W drugim widzenie zakłócają błyski. Jest pod opieką specjalistów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN