Protest zorganizowany w niedzielne popołudnie poważnie utrudniał ruch na drodze krajowej numer 7.
- Mieszkańcy przechodzą przez przejście dla pieszych, robią to legalnie w asyście policji - relacjonował Lech Marcinczak z tvnwarszawa.pl, który pojechał na miejsce. Jak wyjaśniał, mieszkańcy walczyli w ten sposób o poprawę bezpieczeństwa. - Chodzi o niebezpieczne skrzyżowanie na drodze krajowej numer siedem, gdzie regularnie dochodzi do wypadków, często bardzo poważnych, niekiedy śmiertelnych - opisywał Marcinczak.
Mieszkańcy tłumaczyli mu, że w tym miejscu nie da się bezpiecznie przejść ani przejechać, a pokonanie skrzyżowania jest okupione długimi minutami oczekiwania.
Wzięli sprawy w swoje ręce
Reporter TVN24 Michał Gołębiowski rozmawiał z jednym z radnych gminy Lesznowola. - Wystosowaliśmy w zeszłym roku pięć pism do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z prośbą o budowę sygnalizacji świetlnej. Na wszystkie pisma GDDKiA, odpowiedziała negatywnie, dlatego ludzie postanowili wziąć sprawy w swoje ręce - tłumaczył radny.
- Chodzą w odblaskowych kamizelkach, blokują całkowicie ruch kołowy w obu kierunkach, co bardzo denerwuje kierowców. Jest dużo nerwów, ale nad wszystkim czuwa policja - przekazał reporter tvnwarszawa.pl.
Protestujący co kilka minut przepuszczali kierowców, ale korek i tak miał kilka kilometrów, szczególnie uciążliwy był dla kierowców, którzy wjeżdżali do stolicy od alei Krakowskiej. Po godzinie 18 ruch udrożniono. - Dla kilku protestujących dzisiejsza akcja skończyła się mandatami "za niedostosowanie do poleceń policjanta w zakresie ruchu pieszo-drogowego" - podsumował Lech Marcinczak.
Autorka/Autor: b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl