Inwestycja na warszawskich Stegnach stała się obiektem krytyki, bo jeśli ktoś wyjdzie tam na balkon, to sąsiada z naprzeciwka będzie miał naprawdę bardzo blisko. Dostrzegł to minister rozwoju i technologii Waldemar Buda i zareagował, ale nie była to ostatnia reakcja.
Nowa inwestycja na warszawskich Stegnach. Tuż obok mały segment, a między nimi mała szczelina. Przyszli mieszkańcy, wychodząc na poranną kawę na balkon, mogą być zamurowani widokiem. A raczej jego brakiem. Teraz kontrowersyjne balkony są zasłonięte.
Sprawę jednak zauważył minister Waldemar Buda, odwiedzając budowę, nie wierząc własnym oczom, skomentował: "To jest pazerność połączona z głupotą. Coś takiego buduje się w Warszawie. Skontrolujemy tę inwestycję i analizujemy przepisy pod kątem zmian i zablokowania tego typu inwestycji".
"Wuzetka" od prezydenta, pozwolenie od wojewody
Kto na to pozwolił? Jak do tego doszło? Wpis ministra odbił się szerokim echem między ścianą a balkonem, które usłyszał warszawski ratusz. - Szczerze? Tak się wystawić na strzał, naprawdę trzeba mieć tupet - skomentował wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski.
I odpowiedział ministrowi: "Panie ministrze Waldemarze Budo, chętnie zapoznamy się z wynikami tej kontroli. Warszawa wydała odmowę dla tej inwestycji, po czym zgodę wydał... wojewoda mazowiecki, czyli pana przedstawiciel - z pazerności, z głupoty? Może pan go sam zapyta!".
W tej historii ważna jest chronologia zdarzeń. Na początku deweloper złożył wniosek o pozwolenie na budowę do ratusza. - To pozwolenie było niezgodne co do fundamentalnych zasad z wcześniejszą decyzją wydaną przez prezydenta w zakresie warunków zabudowy. I dlatego była wydana odmowa - podkreślił w rozmowie z TVN24 wiceprezydent Olszewski.
A kto był odpowiedzialny za wydanie zgody na budowę? - Warunki zabudowy wydał prezydent miasta w 2012 roku - odpowiadał minister Buda.
Inwestycja czekać nie może. Deweloper pozwolenie na budowę dostał w 2018 roku od wojewody mazowieckiego Zdzisława Sipiery, powołanego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
- W tej sprawie najważniejsze jest to, że została wydana decyzja o warunkach zabudowy. To ona spowodowała, że prezydent miasta Warszawy pozwolił na zabudowę tej działki w 40 procentach - przekonuje twardo Buda.
Kontrola na budowie. Co mówią przepisy?
Wojewoda w wydanym oświadczeniu poinformował, że "obie decyzje odmowne wydane przez prezydenta miasta stołecznego Warszawy nie kwestionowały odległości projektowanego budynku, jak i samych balkonów od granicy sąsiedniej". I przypomina o przepisach.
Zgodnie z rozporządzeniem ministerstwa infrastruktury, nowy budynek może powstać minimum cztery metry od granicy działki. W tym przypadku sąsiednia zabudowa. Jeżeli stoi na niej budynek z oknami, odległość zmniejsza się do trzech metrów. Jeżeli okien nie ma, wystające elementy, takie jak balkon, mogą zbliżyć się do ściany nawet na półtora metra.
Czy w tym przypadku odległość została zachowana? To zbada Główny Urząd Nadzoru Budowlanego na prośbę ministra.
- Jeżeli mówimy o tym, że brakuje nam ładu przestrzennego, to elementem ładu przestrzennego jest również ład legislacyjny - ocenił Tomasz Majda, prezes Towarzystwa Urbanistów Polskich.
Minister Waldemar Buda wytoczył działa na walkę z tzw. patodeweloperką. Prezes TUP mówi, że kierunek zmian jest dobry, ale przepisy wymagają jeszcze większego porządku. - Samo dodanie kolejnej ustawy niczego nie rozwiąże. Mamy taką sprzeczność w przepisach. Jeżeli w ciągu roku jest uchwalanych około trzech tysięcy przepisów, no to nasze prawo zmienia się co 48-50 minut - zauważył. - Przy takim natężeniu zmian, oczywiście te przepisy nie są ze sobą spójne w żaden sposób - dodał.
Zmiany są potrzebne. Do tego czasu bliskość ściany przy balkonie może być atutem. To dodatkowa przestrzeń na powieszenie obrazu krajobrazu z lepszą perspektywą.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24