Władze Warszawy ogłosiły zamiar przekształcenia dzikich terenów Golędzinowa nad Wisłą w "park naturalny". Pomysł wywołał sporo negatywnych komentarzy. "Urok tego miejsca polega na tym, że jest nieurządzone", "ten teren bardzo dobrze sobie radzi jako ostoja przyrody" - to niektóre z nich. Pojawiły się zarzuty, że sprawa nie była konsultowana z mieszkańcami. Ratusz broni swej decyzji. Przedstawicielka stołecznej zieleni w rozmowie z tvnwarszawa.pl przekonywała, że nie chodzi o ingerencję w przyrodę, ale o "uporządkowanie ruchu rekreacyjnego". Według wstępnego kosztorysu na przeprowadzenie zmian ma zostać przeznaczone 10 milionów złotych.
Chodzi o rozległy teren pełen drzew, łąk lęgowych i zwierząt - spotkać tu można kaczki, czaple, kormorany, dziki i sarny. Stołeczny ratusz poinformował o swoich zamiarach w czwartkowym komunikacie. Czytamy w nim, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podjął decyzję o utworzeniu Parku Naturalnego Golędzinów. Zagospodarowany ma zostać 65-hektarowy teren rozciągający się na północnopraskim brzegu Wisły, pomiędzy mostem Gdańskim a mostem Grota-Roweckiego. Park od wschodu będzie ograniczony wałem przeciwpowodziowym, a na zachodnim skraju - stromą skarpą wiślaną. Wejście planowane jest na wysokości Pawilonu Edukacyjnego Kamień. Ratusz jeszcze w tym roku zamierza ogłosić konkurs architektoniczny.
"Urok tego miejsca polega na tym, że jest nieurządzone"
Dość niespodziewanie ogłoszony pomysł ratusza wzbudził dyskusję i zebrał wiele krytycznych ocen.
Miejski aktywista Jan Mencwel ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze napisał na Twitterze: "Łąki Golędzinowskie to cudowne, półdzikie, ciche miejsce które nie potrzebuje ingerencji. A mieszkańców Pragi oczywiście nikt o zdanie nie zapytał...".
Swoje zastrzeżenia rozwinął w rozmowie z tvnwarszawa.pl. - To kuriozalna wiadomość. W tym miejscu jest już park. Jest to piękny teren nad Wisłą z niekoszoną łąką, bogatą w różne gatunki roślin, są drzewa owocowe. Mieszkańcy chętnie z tego półdzikiego terenu korzystają. Zupełnie nie widzę powodu, dla którego należałoby przekształcać ten teren w uporządkowany park z wytyczonymi alejkami - powiedział Jan Mencwel.
- Urok tego miejsca polega na tym, że jest nieurządzone. To przyroda decyduje, jak ten teren ma wyglądać. Dzięki temu można tam spotkać wiele zwierząt oraz rzadkich gatunków ptaków - argumentował.
Ratusz: chcemy chronić, nie zawłaszczać
O argumenty władz miasta na rzecz utworzenia parku naturalnego na terenach Golędzinowa zapytaliśmy Iwonę Zwolińską, kierowniczkę działu Wisła w Zarządzie Zieleni m.st. Warszawy.
- Pomysł narodził się kilka lat temu. Nazywaliśmy to "parkiem bez drzew", dlatego że nie mamy zupełnie zakusów, żeby robić nowe nasadzenia. Uważamy, że walory przyrodnicze występujące na Golędzinowie są cenne same w sobie – powiedziała Zwolińska. - Wbrew temu, co się może wydawać, pomysł stworzenia tam parku naturalnego ma bardziej na celu ochronę tego terenu niż wprowadzenie antropopresji (działania człowieka mające wpływ na środowisko naturalne - red.) – oświadczyła.
Przekonywała, że antropopresji w środku miasta nie da się zatrzymać, ale można ją "właściwie ukierunkować". - Ludzie chcą korzystać z tak pięknych i bogatych przyrodniczo terenów, to oczywiste. Ale nie zawsze robią to w odpowiedni sposób. Nasze doświadczenie w pracy nad Wisłą pokazuje, że najlepiej skupić się na ochronie tego, co jest najbardziej cenne i uporządkować ruch turystyczny i rekreacyjny. Urządzenie parku naturalnego na Golędzinowie w swojej idei ma przypominać utworzenie parku krajobrazowego. Należy pamiętać, że w pobliżu prawego brzegu rzeki powstają nowe osiedla. Będzie tu coraz więcej mieszkańców, a wraz z nimi presja na ten teren. Naszym celem jest ochrona tych obszarów, a nie ich zawłaszczenie - zapewniła Zwolińska.
Przedstawicielka warszawskiej zieleni wysunęła jeszcze jeden argument na rzecz zmian: "biegające luzem psy". – To zjawisko bardzo niepożądane. Jeśli obejmiemy tę przestrzeń formą parku, który ma swój regulamin, możemy takie zjawiska zniwelować - stwierdziła Zwolińska.
- W naszym pojęciu to, co mamy teraz, już samo w sobie jest parkiem. To tylko kwestia aranżacji tej przestrzeni – powiedziała.
"Ten teren jest już wystarczająco atrakcyjny, a przede wszystkim wyjątkowy pod względem przyrodniczym"
Wśród przeciwników projektu jest Justyna Glusman, była koordynatorka ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni w Warszawie. W komentarzu pod postem Rafała Trzaskowskiego na Twitterze zwróciła uwagę, że w Warszawie są miejsca, gdzie ingerencja w zieleń jest o wiele bardziej potrzebna, niż w przypadku Golędzinowa. "Ale po co? Ten teren bardzo dobrze sobie radzi jako ostoja przyrody. Gorzej z Zakolem Wawerskim - tam się przydadzą ścieżki i podesty - powstanie naturalny teren zieleni, chroniony przed dziką deweloperką" - napisała Glusman.
W rozmowie z naszą redakcją Glusman potwierdza, że uważa pomysł za "zdecydowanie nietrafiony". - Ten teren jest już wystarczająco atrakcyjny, a przede wszystkim wyjątkowy pod względem przyrodniczym. W moim odczuciu to takie malowanie trawy na zielono. Wprowadzanie dodatkowych elementów infrastruktury mogłoby zagrozić nadwiślańskiej przyrodzie - mówi.
- Ten projekt nie wynika z żadnej miejskiej strategii, nie wpisuje się także w warszawski Program Ochrony Środowiska. Jest to typowa wrzutka, której cele są prawdopodobnie jedynie polityczne, bo ani nie przybędzie od tego terenów zieleni, ani nie znajdzie się ona bliżej mieszkańców, na co stawiają miejskie strategie oraz studium uwarunkowań i kierunków rozwoju przestrzennego miasta - wyjaśnia Justyna Glusman.
Według naszej rozmówczyni jest to "merytorycznie nieuzasadnione działanie". – Można oczywiście pomyśleć o tym, żeby wytyczyć dodatkowe ścieżki dla pieszych, aby poprawić dostęp do tych łąk, ale nie potrzeba do tego konkursu architektonicznego. To są dodatkowe koszty, najpierw samego konkursu, potem projektu wykonawczego, następnie realizacji. A wszystko po to, aby zniszczyć przyrodę w pobliżu... pawilonu edukacji ekologicznej. Miasto od dawna mówi, że pieniędzy brakuje, a więc powinno dobrze ustawić sobie priorytety. Na przykład ochronić Zakole Wawerskie przed zabudową, projektując tam naturalny park - miejskie mokradło, którego koncepcja powstała dwa lata temu, czy też zagospodarować tereny zieleni wokół cieków wodnych pod Skocznią na Mokotowie, dziś niedostępne dla mieszkańców. Dodatkowe tereny zieleni są także potrzebne wielu dzielnicom, na przykład Pradze Północ, a więc jest cały szereg dużo ważniejszych wydatków - podkreśliła Glusman.
10 milionów złotych we wstępnym kosztorysie
Ze wstępnego kosztorysu wynika, że utworzenie parku naturalnego na Golędzinowie może kosztować 10 milionów złotych. – Z czego znaczna część tej kwoty to promenada na wale przeciwpowodziowym – powiedziała Iwona Zwolińska z Zarządu Zieleni m.st. Warszawy.
Jak tłumaczyła, istniejąca na tym terenie ścieżka rekreacyjna wzdłuż Wisły oraz wał przeciwpowodziowy to kierunki ruchu, które mają zostać zachowane. – Główny ruch widzielibyśmy właśnie po wale przeciwpowodziowym, coś na kształt promenady – opisywała nasza rozmówczyni. – Chcemy tam wprowadzić elementy małej architektury, postawić ławki wzdłuż ciągów komunikacyjnych. Mogłaby się pojawić wieżyczka widokowa na zasadzie ambony do obserwacji ptaków. Myśleliśmy również o ścieżkach edukacyjnych posadowionych na palach tak, aby nie ingerowały w teren, które łączyłyby wał przeciwpowodziowy z istniejącą ścieżką rekreacyjną. Ale to już będzie zależało od opinii architektów krajobrazu i przyrodników – dodała Zwolińska.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl