Jak podkreślono, Żulczyk nie popełnił przestępstwa, a czyn, którego się dopuścił, ma znikomą szkodliwość społeczną. Wyrok jest nieprawomocny.
Prokuratura zapowiada zaskarżenie wyroku
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz zaznaczyła, że prokuratura zaskarży wydany w poniedziałek wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie. W ocenie oskarżyciela publicznego oskarżony, wbrew twierdzeniom sądu, dopuścił się znieważenia prezydenta.
W sprawie chodzi o wpis zamieszczony w mediach społecznościowych w listopadzie 2020 r., w którym - w kontekście wyborów prezydenckich w USA - Żulczyk nazwał polskiego prezydenta "debilem".
Śledztwo w sprawie wpisu rozpoczęło się po zawiadomieniu osoby prywatnej. Akt oskarżenia wpłynął do warszawskiego sądu okręgowego pod koniec marca ub.r. - pisarzowi zarzucono przestępstwo z art. 135 par. 2 Kodeksu karnego, w którym mowa o znieważeniu głowy państwa. Grozi za to do trzech lat więzienia.
Dwie rozprawy
Proces ruszył w listopadzie i zakończył się po dwóch rozprawach. Żulczyk nie przyznał się do stawianego mu zarzutu, tłumacząc, że wpis miał być wyrazem krytyki i zaniepokojenia działaniami prezydenta - jego zdaniem narażały one na szwank "międzynarodową reputację Polski". Obrona pisarza wniosła o uniewinnienie. Prokuratura domagała się pięciu miesięcy ograniczenia wolności w postaci prac społecznych oraz publicznych przeprosin na Facebooku.
Art. 135. KK § 2 Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
"Krytyczny, ale zarazem merytoryczny"
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o umorzeniu sprawy. Sędzia Tomasz Grochowicz podkreślił, że pisarz nie popełnił przestępstwa. - Nie stanowi bowiem przestępstwa czyn, którego społeczna szkodliwość jest znikoma - wyjaśnił. Jak wskazał, obelżywego słowa, którym Żulczyk zakończył swój wpis, nie można też potraktować w oderwaniu od całego tekstu – ten był natomiast "krytyczny, ale zarazem merytoryczny". Sąd zaważył, że pisarz jest amerykanistą z wykształcenia. - Wpis był konsekwencją posiadanych przez niego umiejętności - przy jednoczesnym prawie każdego obywatela do krytyki władzy i osób jej sprawujących – powiedział sędzia Grochowicz.
Sędzia podkreślał, że świadome i dobrowolne pełnienie najwyższych funkcji w państwie musi wiązać się z wyższym ryzykiem krytyki, a zasada "zniesionej ochrony" panuje w wielu krajach Europy Zachodniej. "Działający tam system demokratyczny uznaje za nieuzasadnione przywiązywanie wagi do samego tytułu czy stanowiska oraz ochrony udzielanej z jego tytułu" – powiedział. Jak dodał, na słabszy stopień ochrony polityków m.in. przed krytyką wskazywał chociażby Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Sędzia przypomniał jednocześnie wyrok z lipca 2011 r., w którym Trybunał Konstytucyjny orzekł o zgodności z konstytucją przepisu zakładającego karanie za znieważenie prezydenta. Jak wskazał, z sentencją wyroku zgodził się cały skład orzekający. Dwa zdania odrębne złożono do części obejmującej uzasadnienie. Jak mówił, w jednym z nich stwierdzono m.in., że nadmierna ochrona prezydenta kosztem ochrony wolności wypowiedzi może prowadzić do "sztucznego podtrzymywania" autorytetu tej instytucji, a w konsekwencji - "sprzyjać tłumieniu krytyki".
"Art. 135 par. 2 Kodeksu karnego nie powinien wykluczać prawa do formułowania krytycznych ocen, nawet bardzo ostrych, o ile służą one debacie publicznej" – podkreślił sędzia. - Sama ochrona czci prezydenta nie jest dostatecznym uzasadnieniem pociągnięcia kogoś do odpowiedzialności karnej również wtedy, kiedy wypowiedź znieważająca wykracza wprawdzie poza pewne standardy debaty, jednak jej celem jest ocena sposobu realizacji przez prezydenta jego zadań publicznych – zaznaczył.
Oskarżający w tej sprawie prok. Marcin Przestrzelski przekazał dziennikarzom, że prokuratura wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku. Sam Żulczyk orzeczenie skomentował krótko: - Bardzo się cieszę z wyroku sądu. Ja już wszystko powiedziałem w tej sprawie - w swoim poście – dodał.
Wpis Żulczyka
Po wyborach prezydenckich w USA w 2020 r. prezydent Andrzej Duda napisał na Twitterze: "Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką; w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA". Wpis ten skomentował pisarz Jakub Żulczyk.
"Nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak "nominacja przez Kolegium Elektorskie". Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta elekta w USA "obwieszczają" agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj - doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie - to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem" - napisał na Facebooku.
Autorka/Autor: kz/gp
Źródło: PAP