O 45 tysiącach ton niebezpiecznych odpadów w Nowym Dworze Mazowieckim TVN Warszawa alarmowała już w marcu 2009 roku. Jan M. odbierał odpady z elektrociepłowni Siekierki, a potem składował je na terenach chronionych. Tysiące ton zawierającego toksyczne substancje popiołu wciąż zagrażają nie tylko terenom wokół składowiska, ale też Wiśle. Przy wysokim stanie wody mogą spłynąć w dół rzeki. W grudniu 2009 roku sąd skazał nieuczciwego przedsiębiorcę na dwa lata w zawieszeniu. Dostał rok na uprzątnięcie nielegalnego składowiska.
Niepoczytalny truciciel
Biznesmen zadeklarował, że dobrowolnie podda się karze, więc sprawa wydawała się zakończona. Do czasu. Około trzy miesiące po wyroku do sądu wpłynęła apelacja. Adwokat reprezentujący Jana M. domaga się uchylenia wyroku, bo w procesie nie wzięto pod uwagę "wątpliwości, co do poczytalności oskarżonego". Jan M. twierdzi, że wznowił leczenie psychiatryczne, a sąd pierwszej instancji nie wziął jego stanu zdrowia pod uwagę. Czy biznesmen "zwariował"? - Nie jestem upoważniony do udzielania komentarzy. Potwierdzam jedynie, że w imieniu mojego klienta złożyłem apelację - mówi Krzysztof Dmowski, adwokat.
Gra na czas?
Zdaniem nowodworskiej prokuratury, to tylko próba uchylenia się od odpowiedzialności. - W czasie procesu nie zostały ujawnione wątpliwości co do stanu zdrowia psychicznego oskarżonego. Wręcz przeciwnie. Z jego wyjaśnień wynikało, że dobrze radzi sobie w biznesie - mówi Emilia Krystek, szef prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim. - Mamy nadzieję, że sąd odwoławczy utrzyma w mocy grudniowy wyrok skazujący - dodaje.
Nie jest jedyny
Niestety, to nie jedyny biznesmen, który przed odpowiedzialnością za zaśmiecanie brzegów Wisły zasłania się zdrowiem psychicznym. W sądzie toczy się właśnie proces przeciwko Marcelemu P., który wysypuje gruz i odpady budowlane na terenie Natura 2000 w Józefowie (tą sprawą również zajmował się Andrzej Rudnicki).
- Sąd skierował go na badania psychiatryczne, bo podczas rozprawy twierdził, że ma problemy psychiczne - mówi Przemek Pasek z fundacji Ja Wisła, który występuje w roli oskarżyciela posiłkowego. - To taki polski paradoks. Można prowadzić kilka firm, jeździć samochodem, a przed sądem zgrywać niepoczytalnego i uchylać się od odpowiedzialności - denerwuje się.
Maciej Czerski
Źródło zdjęcia głównego: | NASA, guardian.co.uk