Pomysł wydawał się prosty. Miasto znajduje firmę, która na własny koszt projektuje i buduje podziemne parkingi, w zamian za co, przez określony czas zarabia na ich obsłudze. Ratusz zaproponował osiem lokalizacji, inwestor miał wybrać od jednej do sześciu z nich. Do wyboru były: pl. Powstańców Warszawy, pl. Trzech Krzyży, okolice pl. Wilsona, ul. E.Plater, ul. Wybrzeże Gdańskie, pl. Konstytucji, pl. Bankowy i Mariensztat.
- Oceniamy, że negocjacje zakończymy w 2013, a w kolejnym roku wybrany partner prywatny będzie zdobywać pozwolenia na budowę. Przewidujemy, że budowa pierwszych parkingów mogłaby się zacząć w 2015 roku – mówił w 2012 roku ówczesny wiceprezydent Warszawy Jarosław Kochaniak.
Proces w toku, efektów nie widać
Dokładnie dwa lata temu urzędnicy ogłosili, że chęć budowy zadeklarowało sześć firm. Potem zamilkli, co rodziło różne plotki. Np. takie, że ratusz zawiesił plan budowy parkingów w ramach PPP i przymierza się, by inwestycję wziąć na siebie. Oficjalnie jednak nikt tego nie potwierdza. W ratuszu zapewniają, że żmudny proces wyboru partnera jest w toku, a ostatnie dwa lata nie zostały zmarnowane.
- Przygotowane zostały informacje i analizy techniczne na temat każdej lokalizacji. Informacje te zostały przesłane kandydatom do analiz. Następnie odbyła się pierwsza runda negocjacji, omówione zostały aspekty prawne, ekonomiczne i techniczne. Otrzymaliśmy także listę próśb o dane i informacje dotyczące postępowania. Materiały zostały przygotowane i wysłane do uczestników postępowania. Obecnie trwa praca nad projektem umowy – wyjaśnia Magdalena Jadziewicz-Kasak z biura prasowego ratusza.
Niekończące się negocjacje
Kiedy kształt umowy zostanie wypracowany, trafi ona do potencjalnych inwestorów. Potem strony znów siądą do negocjacji. - Po przeanalizowaniu sugestii z negocjacji i przygotowaniu opisu warunków koncesji, firmy uczestniczące w postępowaniu zostaną zaproszone do składania ofert – tłumaczy urzędniczka.
To właśnie negocjowalnym charakterem formuły PPP tłumaczy przewlekłość procesu. I choć do finałowej fazy negocjacji jeszcze dług droga, urzędniczka już zastrzega, że nawet oficjalne rozstrzygnięcie nie musi oznaczać, że prace ruszą z kopyta. Możliwe są bowiem odwołania. Jak przypomina urzędniczka, w postępowaniu dotyczącym wiat przystankowych budowanych w tym publiczno-prywatnym systemie odwołania ciągnęły się przez rok. Dlatego dziś jakichkolwiek deklaracji co do terminów w ratuszu unikają jak ognia.
A problem staje się coraz poważniejszy, szczególnie w kontekście zmian, które zachodzą w Śródmieściu. Wydaje się, że urzędnicy dali się w końcu przekonać, że ulice i place nie powinny służyć wyłącznie kierowcom. Postulaty węższych ulic, szerszych chodników, przyjaznych i zielonych skwerów nie brzmią już jak urbanistyczna fantastyka. Miało to swoje odzwierciedlenie choćby w przebudowie ul. Świętokrzyskiej po zakończeniu prac na II linii metra. Miejsc dla samochodów ubywa na powierzchni - integralnym elementem tych zmian powinny być podziemne parkingi.
Oferenci wykruszają się
Na razie pewne jest, że liczba kandydatów do współpracy z ratuszem zmalała z sześciu do czterech. - Firma Nuvola Investments zrezygnowała z udziału w postępowaniu w marcu ubiegłego roku. Jako przyczynę takiej decyzji podała, że "firma realizuje kilka innych projektów, które są na zaawansowanym etapie i wymagają pełnego zaangażowania oraz zmiany priorytetów" – informuje Jadziewicz-Kasak.
Podziemnych postojów nie wybuduje także Mostostal. - Po przeanalizowaniu warunków dotyczących m.in. terminów, czasu użytkowania itp., firma odstąpiła od przetargu - zdradza Agata Falęcka, rzeczniczka Mostostalu.
Z wyliczeń specjalistów tej doświadczonej spółki wynikało, że przedsięwzięcie będzie nierentowne. Wpływały na to skomplikowane warunki umowy, która wszystkie ryzyka związane z realizacją przekładały na firmę. - Czyli mało partnerstwa w partnerstwie – podsumowuje Falęcka.
Jednak, jak utrzymuje miasto, Mostostal nie potwierdził oficjalnym pismem swojej rezygnacji, dlatego jest traktowany jako "pełnoprawny uczestnik postępowania".
Ustawa zamroziła opłaty
Adam Piotr Zając z SISKOM-u jednej z głównych przyczyn stawiających opłacalność inwestycji pod znakiem zapytania upatruje w ustawie o drogach publicznych.
- Teoretycznie dopuszcza ona kształtowanie wysokości opłat za postój w strefie płatnego parkowania przez władze miasta. Ale jednocześnie zawiera zapis, że pierwsza godzina nie może być droższa, niż 3 zł. Nie oszukujmy się, w podziemnych garażu kwota musiałaby być wyższa. Jeśli kierowca będzie miał wybór między postojem za 3 zł na powierzchni a 5 zł pod ziemią, wybierze tę pierwszą opcję – dowodzi ekspert.
Wskazuje także, że w interesie operatora podziemnego parkingu będzie ograniczenie liczby miejsc parkingowych w okolicy (im będzie więcej, tym szansa na zarobek niższa). To z kolei wymusza na władzach podjęcie niepopularnych decyzji, których woli unikać.
Nie ma parkingów, jest estetyzacja
Wszystko to sprawia, że po kilku latach dyskusji i obietnic wciąż nie wiemy kiedy i gdzie powstaną podziemne parkingi. To z kolei wstrzymuje decyzje co do roli i wyglądu ważnych placów stolicy - Bankowego, Konstytucji i Trzech Krzyży.
W innych miejscach brak strategicznych rozstrzygnięć doprowadził zmarnowania szansy, utrwalania rozwiązań tymczasowych. Tak było na ul. Emilii Plater, którą trzeba było na gwałt remontować przed Euro 2012.
Czas naglił także na placu Powstańców Warszawy, który obiecano oddać przed 70. rocznicą wybuchu powstania. Ambitna koncepcja dla tego terenu powędrowała na półkę, zrealizowano doraźną "estetyzację", jak od pewnego czasu mówi się w Warszawie o każdym powierzchownym remoncie.
Zrezygnowano z drzew obawiając się, że za kilka lat trzeba je będzie wyrywać. Zastąpiono je mikrymi roślinami w donicach-gigantach, które dziś budzą w najlepszym wypadku uśmiech politowania. Teraz podobny scenariusz grozi zaniedbanemu placowi Trzech Krzyży.
Taki miał być pl. Powstańców Warszawy:
O pomyśle na plac Powstańców Warszawy mówi Dariusz Malinowski, Pleneria
Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl