Mohamed Reda Abdelaal Hasan został pobity, bo wyprosił pijanego klienta z lokalu, w którym pracował. We wtorek przed mokotowskim sądem rozpoczął się proces mężczyzn oskarżonych o pobicie Egipcjanina.
Mohamed Reda Abdelaal Hasan mieszkający od siedmiu lat w Polsce, był pracownikiem lokalu przy al. Wilanowskiej. Na początku listopada 2015 r. został zaatakowany przez kilka osób. Napastnicy bili go po głowie, plecach i nogach, używali m.in. metalowego krzesła.
Powiedział do niego "czarnuchu"
Dziś przed mokotowskim sądem rozpoczął się proces w tej sprawie. Mohamed Reda Abdelaal Hasan w chwili ataku był w lokalu sam. Jak mówił sądowi, do pobicia doszło po tym, jak wyprosił z restauracji pijanego klienta. Tym klientem był oskarżony Adam K. Według relacji pokrzywdzonego, K. był agresywny i wulgarny. Powiedział do niego "czarnuchu" i zażądał zrobienia kanapki.
- Wyszedł z lokalu i po chwili wróciło z nim kilka osób – mówił pokrzywdzony. To wtedy został zaatakowany. Napastnicy bili go i demolowali lokal. - Wszystko działo się bardzo szybko. Mieli przewagę. Nie byłem się w stanie bronić. Dopiero kiedy wziąłem do ręki długi nóż i w czasie szamotaniny jeden z nich został ranny w rękę, uciekli – powiedział podczas dzisiejszej rozprawy.
Przyznał, że po tym wydarzeniu był zastraszany, dlatego zmienił miejsce pracy. - Przychodzili różni ludzie, pytali, kiedy pracuję, w dzień czy w nocy. Mówili mi, że wrócą. Nie chciałem problemów, bałem się. Jestem w Polsce od 2009 r., to była chyba pierwsza taka trudna sytuacja, jaka spotkała mnie w tym kraju – podkreślił.
Jedynie "zapobiegał awanturze"
Do sądu przyszło dziś trzech z czterech oskarżonych. Jarosław P., Adam K. przyznali się do winy. - Jest mi wstyd - powiedział Adam K. Zapewnił sąd, że jego zachowanie było efektem wypitego alkoholu. Przeprosił swoją ofiarę. Podkreślił, podobnie jak Jarosław P., że całe zajście nie miało podłoża rasistowskiego.
Trzeci z oskarżonych, Kamil M., nie przyznał się do winy. Twierdzi, że jedynie "jedynie zapobiegał awanturze i wyprowadził z restauracji" biorących udział w bójce kolegów. W sądzie nie było dziś Pawła M. On również nie przyznaje się do winy.
Jarosław P. i Adam K. zadeklarowali gotowość dobrowolnego poddania się karze. Ale formalnego wniosku na razie nie złożyli. - W mojej ocenie był to czyn o charakterze chuligańskim, co wyklucza możliwość skorzystania z warunkowego zawieszenia kary więzienia - mówi tvnwarszawa.pl mec. Piotr Witaszek, pełnomocnik Egipcjanina, który w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy.
Oskarżonym grozi do trzech lat więzienia. Ciąg dalszy procesu za dwa miesiące.
PAP/pm/b