Bez prądu, gazu, bieżącej wody. - Myjemy się w pracy, u dzieci, u znajomych. Tutaj czyścimy zęby, płuczemy naczynia - mówi Ewa Mizero pokazując dużą, niebieską miednicę ustawioną na turystycznym stole. - Wodę bierzemy od sąsiada - dodaje.
Małżonkowie od kilkunastu lat pracują w przedszkolu nr 243 przy ul. Kordiana i cieszą się dobrą opinią u dyrekcji oraz pracowników placówki.
Dla sąsiada rok w zawieszeniu
Do pożaru domu przy ul. Dziewosłęby 5 doszło w marcu ubiegłego roku. Mieszkający na poddaszu mężczyzna zaprószył ogień. Z relacji państwa Mizero wynika, że Krzysztof B. nadużywał alkoholu, zbierał różnego rodzaju przedmioty i składował je w mieszkaniu. Pożar rozprzestrzenił się bardzo szybko. Akcja strażaków trwała kilka godzin, ale nie udało się uratować budynku.
W piwnicy domu do dziś stoi woda, śmierdzi stęchlizną i pleśnią, ściany i stropy się zapadają. Budynek grozi zawaleniem, a w zaniedbanym ogrodzie wciąż leżą pozostałości po pożarze.
Sprawa trafiła do prokuratury. - 31 października 2013 skierowaliśmy do sądu akt oskarżenia. Prokurator uznał, że mężczyzna pozostawił w niesprawnym piecu uprzednio rozpalony przez siebie ogień bez nadzoru - mówi tvnwarszawa.pl Renata Mazur, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga Południe i dodaje, że mężczyzna dobrowolnie poddał się karze.
Jakie konsekwencje dotknęły sąsiada państwa Mizero? - Mężczyzna został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata - informuje Marcin Łochowski, rzecznik sądu okręgowego Praga Południe.
Bo zarabiają za dużo
Mieszkanie kwaterunkowe, które znajdowało się w budynku, państwo Mizero dostali od miasta 25 lat temu. Przez pierwsze trzy miesiące po pożarze, korzystali z mieszkania użyczonego przez dzielnicę. Wnioskowali o przedłużenie swojego pobytu w tym miejscu do pięciu miesięcy. Dzielnica wyraziła zgodę, ale po tym okresie małżeństwo musiało opuścić lokal.
- Mieli lokal użyczony od dzielnicy na kilka miesięcy, na czas dopełnienia formalności ewentualnego zawarcia umowy najmu lokalu komunalnego po pożarze. Mieli świadomość, że jest to sprawa przejściowa - mówi Katarzyna Sobczak, naczelnik Wydziału Zasobów Lokalowych Dzielnicy Rembertów.
Państwo Mizero wnioskowali o przyznanie lokalu zamiennego. Ich prośba została jednak odrzucona z uwagi na przekroczenie kryterium dochodowego. - Wniosek musiał być rozpatrzony negatywnie, ponieważ ci państwo przekraczają kryterium dochodowe. To 130 proc. najniższej emerytury, czyli ok. 1300 zł na osobę. To dwie dorosłe osoby pracujące, ich dochody znacznie przekraczają kryterium - wyjaśnia Sobczak. - Ustawa nie dopuszcza możliwości, że to kryterium może być przekroczone, nieważne o 2 zł czy 200 zł - dodaje urzędniczka.Z pism urzędowych wynika, że wspomniane kryterium dochodowe wynosi dokładnie 1329,84 zł. Średnio państwo Mizero przekraczają tę kwotę o 41 procent.
Zamiana nie wchodzi w grę
Małżeństwo nie mogło się też starać o zamianę utraconego mieszkania, z uwagi na skomplikowaną sytuację prawną budynku, w którym mieszkali. Do wnioskowania o zamianę potrzebowaliby wypowiedzenia umowy, a do dziś nie otrzymali jej od zarządcy budynku. - Unika nas, jest samozwańczym administratorem budynku i nie chce się pod niczym podpisywać - twierdzi Ewa Mizero.
"Przyczepa to ich decyzja, ich wybór"
Zdaniem naczelniczki rembertowskiego urzędu, wiele osób znajduje się w dużo gorszej sytuacji życiowej niż państwo Mizero, a mimo to potrafią sobie wynająć mieszkanie.
- Nie wiem w jakich warunkach ci państwo mieszkają. Skoro nie zakwalifikowali się u nas do najmu, to muszą sobie zapewnić lokal we własnym zakresie. Jeżeli zapewnili sobie przyczepę, a nie wynajęli mieszkania, tak jak wielu warszawiaków czy mieszkańców innych miast, to ich decyzja, ich wybór. Podjęli takie, a nie inne decyzje życiowe. Sami za siebie odpowiadają - przekonuje naczelniczka.
Jak dodaje, zaproponowała małżeństwu skierowanie sprawy do sądu. - Poradziłam, aby sądownie starali się uzyskać uprawnienia do lokalu zamiennego. Z mojej wiedzy wynika, że państwo Mizero do tej pory nie skorzystali z tej porady - dodaje Sobczak.
Procedury nie dopuszczają przekroczenia kryterium dochodowego
"Nie stać nas na wynajem mieszkania"
Małżonkowie przekonuję, że choć oboje zarabiają, to na wynajęcie mieszkania ich nie stać, choćby dlatego, że mężczyzna cierpi na cukrzycę i inne przewlekłe choroby. - Cały czas mamy za wysoki dochód, żeby dostać mieszkanie od dzielnicy, ale nasz dochód nie może być niższy, my mamy oboje najniższą krajową - żali się kobieta.
Po wyprowadzce z lokalu dzielnicy rodzina pomieszkiwała u córki i znajomych. Dwa miesiące temu, po wyczerpaniu innych możliwości, zamieszkali w przyczepie. Pojazd pożyczył im brat Andrzeja Mizero. Małżonkowie boją się, co będzie, gdy przyjdzie zima.
- Póki co, zimną wodę bierzemy od sąsiada, nie mamy prądu, światło jest tylko z akumulatorka - opowiada kobieta.
Zdaniem psychologa, rodzina potrzebuje wsparcia. - Tą rodzinę spotkało nieszczęście, straciła dom i dobytek całego życia, miejsce które dla wielu z nas kojarzy się z bezpiecznym azylem. Taka sytuacja może wywołać kryzys psychiczny, utrudnić powrót do normalnego życia, do jakiejkolwiek aktywności. Pomoc i mobilizacja wsparcia społecznego zarówno instytucjonalnego jak i pozainstytucjonalnego mogłaby pomóc w szybszym powrocie do normalnego funkcjonowania - komentuje psycholog Małgorzata Sęk.
Indywidualny program wychodzenia z bezdomności może pomóc parze
W świetle prawa są bezdomni, może im to pomóc
Odmawiając przydziału mieszkania, dzielnica wskazała inne możliwe rozwiązanie - objęcie programem wyjścia z bezdomności, prowadzonym przez Ośrodek Pomocy Społecznej w Rembertowie, i ponowne staranie o mieszkanie, ale już na innych zasadach.
- Z pomocy ośrodka ci państwo skorzystali raz, rok temu, kiedy spaliło się ich mieszkanie. Otrzymali wtedy pomoc z tytułu zdarzenia losowego. W tej chwili, prowadzimy pracę socjalną pod kątem podpisania indywidualnego programu wychodzenia z bezdomności - informuje Monika Dubanowska, dyrektor OPS w Rembertowie.
- W rozumieniu przepisów, mieszkając w przyczepie, spełniają ustawowy warunek bycia osobami bezdomnymi. Nie zamieszkują w lokalu, który spełnia oczekiwania i możliwości zamieszkania na dłużej - tłumaczy dyrektorka.
Ośrodek czeka jeszcze na pisemne potwierdzenie takiej interpretacji przez radcę prawnego. Po jej uzyskaniu, państwo Mizero będą mogli wziąć udział w programie. - Pozwoli im to na skorzystanie z preferencyjnych możliwości ubiegania się o lokal z zasobów miasta - precyzuje Dubanowska.
Decyzja, czy otrzymają mieszkanie, będzie jednak nadal należeć do dzielnicy. - Możemy wspierać rodzinę i podejmować wszelkie działania, które mogą pomóc, i to robimy. Natomiast ośrodek nie ma wpływu na decyzję urzędu. Nie określę kiedy, ale mam nadzieję, że wniosek będzie rozpatrzony pozytywnie - podsumowuje Dubanowska.
Mizero mają nadzieję, że sprawa rozstrzygnie się w najbliższych tygodniach, w przeciwnym razie będą mieli poważny problem. - Brat, od którego pożyczyliśmy przyczepę w lipcu chce wyjechać z rodziną na Mazury. Gdzie wtedy pójdziemy? - pyta Andrzej Mizero.
Pożar w Rembertowie
Katarzyna Śmierciak, k.smierciak@tvn.pl