- Cztery lata temu postawiłem dom. Wziąłem hipotekę. Teraz muszę się wyprowadzać, bo wy chcecie budować lotnisko. A co z moim kredytem? - pytał jeden z mieszkańców gminy Baranów. Na środowej sesji poświęconej nowemu lotnisku sala kipiała od emocji.
Od początku było nerwowo. Sala Ochotniczej Straży Pożarnej w Kaskach (w gminie Baranów) - choć wcale nie taka mała - szybko się zapełniała. O godzinie 18, kiedy miała zacząć się sesja rady gminy, pękała już w szwach. Szczęśliwy ten, kto zarezerwował miejsce siedzące.
Jedni niepewnie obserwowali, co dzieje się wokół. Inni nie stronili od komentarzy. - Po co? Ja panią pytam, bo może pani wie, po co to całe lotnisko? Takie ładne jest przecież w Modlinie. W Radomiu stoi puste. Zamiast tam coś rozbudowywać, to tutaj im się zachciało stawiać wszystko od zera - zagaduje mnie jeden z mieszkańców, widząc, że "ja nietutejsza", a w dodatku z mediów.
Bo tutejsi, jak się okazuje, nie wiedzą za wiele. - Sąsiadka pyta, czy te wywłaszczenia, o których mówią w telewizji, to mnie dotyczą. Przecież ja nie wiem, nikt z nami nie rozmawia - dodaje inna mieszkanka.
"Niechlujnie, na kolanie"
Poniedziałkowa sesja, jak pisaliśmy w środę na tvnwarszawa.pl, była poświęcona uchwale w sprawie referendum. Zanim jednak doszło do głosowania, płomienne przemówienie wygłosił Wojciech Kornak, wiceszef stowarzyszenia o nazwie Zanim Powstanie Lotnisko. To organizacja, która powstała, by w tym całym zamieszaniu chronić interesy lokalnych mieszkańców.
Kornak mówił głównie o specustawie, czyli dokumencie, który ma pomóc w szybkiej budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego. - Nie będę jej omawiał od strony prawnej, bo dla państwa przerzucanie się określeniami czysto prawniczymi raczej nie będzie zbyt interesujące. Przyszliście tu po coś innego - zaczął.
Ostro krytykował projektodawców, mówiąc, że dokument jest napisany "niechlujnie, na kolanie i z błędami ortograficznymi". - Ale najgorsze jest to, że o nas w tej ustawie nie ma prawie nic. (…) Nie ma tam też wskazanej konkretnej osoby odpowiedzialnej, do której później będzie można przyjść i powiedzieć: coś ty, człowieku, najlepszego zrobił - żalił się.
Kornak wypomniał projektodawcom, że jedyny konkret, który pada w specustawie, to czas, jaki mieszkańcy mają na wyprowadzkę - 120 dni, czyli cztery miesiące. Podkreślił, że jego zdaniem, podanie tego terminu w dniach, a nie w miesiącach było zabiegiem celowym. - Przecież 120 brzmi lepiej niż cztery - skomentował.
Aktywista tłumaczył dalej mieszkańcom, że kiedy będą musieli się wyprowadzić, dostaną dwa rozwiązania - wybór innej nieruchomości albo negocjacje cenowe. - Jeśli wybierzemy nieruchomość, spółka będzie musiała przedstawić nam dwie propozycje. Przy czym ustawa jest tak skonstruowana, że zanim jeszcze je poznamy, musimy zapewnić, że wybierzemy jedną z nich, a potem nie będziemy mogli się z tego wycofać - opisywał.
Negocjacje cenowe to na razie niewiadoma. Nie podano bowiem kwot, za jakie grunty mieszkańców będą odkupowane. Nie podano też dokładnej lokalizacji lotniska ani powierzchni terenu, jaki państwo będzie musiało zabrać. Marcel Klinowski, przedstawiciel pełnomocnika rządu do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego, przez całe spotkanie utrzymywał, że rząd sam tego nie wie. Ale więcej o tym poniżej.
Postulaty mieszkańców
Mieszkańcy - głosem Wojciecha Kornaka - zaprezentowali przedstawicielowi ministra szereg postulatów. Podstawowym było podanie szczegółowego planu i lokalizacji lotniska oraz zasad wyceny gruntów. Domagali się też przedłużenia czasu na wyprowadzkę do dwóch lat i szybszej emerytury dla rolników w wieku przedemerytalnym. To właśnie dla nich perspektywa szybkiej przeprowadzki z całym gospodarstwem jest najtrudniejsza.
- Ale tak najbardziej to chcielibyśmy, żeby ktoś zaczął nas w końcu poważnie traktować – podsumował swoje wystąpienie Kornak.
"Najlepiej skomunikowanie miejsce"
Marcel Klinowski nie miał łatwego zadania. Kiedy włączył przygotowaną prezentację i powiedział: "Drodzy państwo, zacznijmy od tego, po co potrzebny nam Centralny Por Komunikacyjny", mieszkańcy zaczęli buczeć i głośno protestować. Szybko pokazali, że to nie spotkanie biznesowe i slajdy z PowerPointa nie są tym, dla czego przyszli na sesję.
- Gwarantuję państwu, że wyjdziecie stąd w znacznie lepszych humorach, niż przyszliście - próbował przekonywać Klinowski. Mówił o "szansach, jakie przyniesie budowa CPK", wymienił 37 tysięcy nowych miejsc pracy na samym lotnisku i 150 tysięcy wokół. - To będzie najlepiej skomunikowane miejsce w całej środkowo-wschodniej Europie. Nie tylko z lotniskiem, ale i z dworcem kolejowym - mówił.
- Ale my już tu nie będziemy mieszkać, bo nas wysiedlicie - odpowiadali mieszkańcy obecni na sali.
Klinowski, dopytywany o terminy, wyjaśnił, że jeszcze w tym roku przyjęta będzie ustawa o Centralnym Porcie Komunikacyjnym i założona zostanie spółka celowa. Rząd ma też wskazać teren, na którym konkretnie powstanie lotnisko. Ma to nastąpić na przełomie maja i czerwca. - Na razie naprawdę nie wiemy, na jakich działkach konkretnie CPK będzie budowane. Jesteśmy na bardzo wczesnym etapie lokalizacji - przekonywał Klinowski.
Kolejny etap to negocjacje z mieszkańcami, którzy będą musieli opuścić swoje dotychczasowe posesje. Rozmowy mają trwać mniej więcej do końca 2019 roku. - W 2020 roku wydana będzie decyzja lokalizacyjna, która umożliwi staranie się o pozwolenie na budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego. W tym też roku musimy skończyć pozyskiwanie nieruchomości. Jeśli więc po dwóch latach negocjacji nie dojdziemy z właścicielami do kompromisu, to dopiero wtedy będziemy wchodzić w ostatni etap i zacznie się procedura wywłaszczenia - mówił Klinowski.
Termin 120 dni ma zacząć biec od chwili, kiedy obie strony (mieszkańcy i spółka) będą już formalnie dogadane co do nowej nieruchomości. Według Klinowskiego, w najgorszym przypadku będzie to w kwietniu 2020 roku.
"Gdzie mamy się wyprowadzić? Za co żyć? PiS jak PRL"
- Będziecie mogli wybrać nieruchomość położoną na terenie całej Polski, we wszystkich 16 województwach - mówił Klinowski, starając się zarazić swoim optymizmem obecnych na sali mieszkańców. Bezskutecznie. Bo ci - jak twierdzą - wcale nie chcą mieć "dowolnej nieruchomości w całej Polsce", ale pragnę zachować tę jedną konkretną, która jest ich własnością obecnie.
- Ludzie tu żyją od pokoleń, zarabiają pieniądze. Wy chcecie nas wywieźć gdzieś do innego województwa, gdzie nie będziemy nikogo znać. Zanim się zaaklimatyzujemy, znajdziemy pracę, za co będziemy żyć? - pytała mieszkanka siedząca w jednym z pierwszych rzędów.
- PiS mówi, że jest przeciw PRL-owi, a działa na tych samych zasadach. Wywłaszczenie przeżyli już moi rodzice w latach pięćdziesiątych. Wszyscy wiemy, jak to wyglądało - dodał mężczyzna z drugiego końca sali. - Ja mam dom na 300 metrów kwadratowych. Nie z mojej inicjatywy muszę się teraz wyprowadzać. Jeśli wy chcecie nas wysiedlić, to chcę, żeby mi ktoś wybudował dokładnie taki sam dom. Też niedaleko od Warszawy - dodał.
- Dostaną państwo nieruchomość taka samą albo lepszą. Jeśli prowadzicie gospodarstwo, nie dostaniecie ziemi leżącej gdzieś odłogiem, tylko taką, na którą możecie normalnie wejść i prowadzić dalej swoją działalność. Dlatego zakładamy, że będzie mało wywłaszczeń, a będziemy dochodzić do porozumienia - przekonywał Klinowski. - Dobrze wiemy, że Baranów jest gminą rolniczą i z tego głównie żyjecie - dodał.
Kwestią budzącą liczne wątpliwości były kredyty hipoteczne. - Ja cztery lata temu postawiłem dom i wziąłem na niego hipotekę. Co teraz? - pytał jeden z obecnych na sali. Przedstawiciel rządu zapewniał, że hipoteka będzie w takich wypadkach przepisywana na nową nieruchomość. - Tylko że na to musi zgodzić się bank, który będzie znów sprawdzał moją zdolność kredytową. Dziś pracuję w banku i zarabiam kilka tysięcy złotych. Jaką mam pewność, że jak mnie wywieziecie w inne województwo, to znajdę tak samą płatną pracę? - dociekał mieszkaniec.
Referendum w czerwcu
Dyskusja trwała kilka godzin. Jej dobrym podsumowaniem były słowa przewodniczącego rady gminy Romana Bodycha, który odniósł się do niedawnego przemówienia prezesa Prawa i Sprawiedliwości wygłoszonego podczas konferencji w sprawie nagród dla ministrów.
- Jarosław Kaczyński powiedział: "vox populi, vox Dei", czyli "głos ludu to głos Boga". My nie chcemy, żeby nasz głos był głosem Boga. Oby nie był tylko głosem wołającego na puszczy - stwierdził.
Radni gminy jednogłośnie zdecydowali o przeprowadzeniu referendum lokalnego w sprawie lokalizacji lotniska, a jego datę wyznaczyli na 17 czerwca. Mieszkańcy mają odpowiedzieć na dwa pytania: "Czy jesteś za lokalizacją Centralnego Portu Komunikacyjnego na obszarze gminy Baranów?" i "Czy zgadzasz się na warunki rozliczeń zaproponowane przez rzad w związku z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego?".
Pod każdym będą dwa warianty odpowiedzi: "tak" i "nie".
Czy referendum będzie w jakkolwiek sposób wiążące dla władz państwa? Oczywiście nie. To jedynie opinia, którą można wziąć pod uwagę, ale nie trzeba. Mieszkańcy dobrze to wiedzą, ale liczą, że będzie tak, jak z głosowaniem nad "wielką Warszawą". Niby referendum było niewiążące, ale jednak z pomysłu się wycofano.
Karolina Wiśniewska