Odwołuje się od mandatu. "To dzik uderzył we mnie"

Kierowca złożył odwołanie do sądu
Źródło: Artur Węgrzynowicz/ tvnwarszawa.pl
Mężczyzna, ukarany mandatem za potrącenie dzika na Wale Miedzeszyńskim, złożył odwołanie do sądu rejonowego. - Nie czuję się winny. To dzik uderzył we mnie, a nie ja w niego - tłumaczy swoja decyzję w rozmowie z tvnwarszawa.pl.

Do zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu. Kierowca samochodu osobowego potrącił dzika. Zwierzę nie przeżyło uderzenia, a mężczyzna został ukarany mandatem. - Policja stwierdziła, że to jest to moja wina, ponieważ 200 metrów wcześniej jest znak "uwaga, dzikie zwierzęta" na odcinku 2 kilometry, a ja nie zachowałem szczególnej ostrożności - opowiada Adrian Jaworski.

"Nie czuję się winny"

Kierowca mandat przyjął, ale gdy sprawę przemyślał, doszedł do wniosku, że nie czuje się winny śmierci zwierzęcia.

- To było tak nagle, prędkość nie była duża, o czym świadczą uszkodzenia samochodu. Widać po nich, że to dzik uderzył we mnie, a nie ja w niego - przekonuje dziś Jaworski.

Po powrocie do domu uznał, że mandat, który mu wystawiono, był niesłuszny.

- Przeanalizowałem sytuację, obejrzałem jeszcze raz zdjęcia z tego zdarzenia i postanowiłem napisać odwołanie do sądu rejonowego na Pradze Południe. Dołączyłem zdjęcia uszkodzeń samochodu z różnej perspektywy, dzika i mandat - tłumaczy kierowca. - Czekam co się wydarzy - dodaje.

"Trafiło akurat na mnie"

W miejscu, w którym doszło do potrącenia zwierzęcia obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Kierowca przyznaje, że tę prędkość mógł przekroczyć.

- Jechałem z taką samą prędkością, z jaką jechały samochody w kolumnie. Nie wiem, jaką dokładnie, ale nie była zawrotna. Wszyscy jechaliśmy 60 km/h, może 70 km/ h. To mogło zdarzyć się każdemu kierowcy w tej kolumnie, ale trafiło akurat na mnie - wyjaśnia kierowca.

Tysiąc warszawskich dzików

W ubiegłym tygodniu sprawa wywołała liczne komentarze na forum tvnwarszawa.pl. Większość internautów brało stronę pechowego kierowcy. Policja podtrzymywała, że decyzja o mandacie była właściwa.

- Kierowca nie dostosował się do znaku A-18b (ostrzega o możliwości pojawienia się na drodze dzikich zwierząt - przyp. red.) oraz do art 3. kodeksu ruchu drogowego (o zachowaniu szczególnej ostrożności na drodze - przyp. red.). Policjanci podjęli decyzję o ukaraniu mandatem, jednak bez punktów karnych - tłumaczył wówczas Robert Opas z KSP.

Jak podkreślił "przy odpowiedniej prędkości" kierowca jest w stanie zatrzymać się zarówno przed zwierzęciem, jak i pieszym.

Jak szacują Lasy Miejskie w okresie rozrodczym populacja dzików w stołecznych lasach liczy około 900-1000 okazów. Przyznają, że do wypadków z udziałem dochodzi regularnie.

Zdjęcia kierowcy z miejsca zdarzenia:

Kierowca złożył odwołanie do sądu

Dzik nie przeżył:

Na miejsce przyjechał łowczy

kś/b

Czytaj także: