Nie ma formy, nie będzie Ligi Mistrzów. Legia gorsza od Kazachów

Szybko, bo już na III rundzie eliminacji zakończyła się przygoda Legii Warszawa w tej edycji Ligi Mistrzów. Rewanżowy mecz z kazachską FK Astana mistrzowie Polski wprawdzie wygrali 1:0, ale w dwumeczu byli gorsi o jedną bramkę.

Przed tygodniem na sztucznej murawie w Astanie legioniści zaprezentowali się bardzo słabo. Zasłużenie przegrali 1:3 i przed rewanżem w Warszawie stali pod ścianą. Awans do fazy play off, ostatniej przed fazą grupową Ligi Mistrzów, dawało im zwycięstwo co najmniej 2:0. Nikt w stolicy nie dopuszczał możliwości, że może się nie udać.

- Po dokładnej analizie tego spotkania wiemy, gdzie popełniliśmy błędy i będziemy starali się je naprawić. Na pewno zagramy zupełnie inaczej niż w pierwszym meczu - zapowiadał buńczucznie trener Jacek Magiera.

Legioniści tradycyjnie mogli liczyć na swoich kibiców. Ci tuż przed pierwszym gwizdkiem zachęcili do boju piłkarzy odśpiewaniem Mazurka Dąbrowskiego - ku czci powstańców warszawskich.

Mało powtarzalni

Nie minął kwadrans gry, a Legia wciąż czekała na pierwszą dogodną sytuację. Mieli ją za to jej rywale. Po rzucie rożnym spod opieki obrońcy uwolnił się Iwan Majewskij, ale nieczysto trafił głową w piłkę i ta nieznacznie minęła słupek. Arkadiusz Malarz odetchnął.

Dopiero wtedy Legia się ocknęła. Jakub Czerwiński skutecznie wyłączał z gry tego, który napsuł legionistom sporo krwi przed tygodniem, Juniora Kabanangę a ponadto zaczęła częściej utrzymywać się przy piłce i to na połowie Astany. W 25. minucie mogła prowadzić. Po świetnej wrzutce Adama Hlouska, strzał głową Armando Sadiku obronił jednak z trudem Aleksandr Mokin. Niestety, była to dla gospodarzy jedyna okazja w pierwszej połowie.

Legioniści nie chcieli pozwolić, aby przed nimi było ostatnie 45 minut w tej edycji Ligi Mistrzów. Po przerwie zaatakowali z jeszcze większym impetem. Szanse były. Próbował po rzucie rożnym Czerwiński, potem po wolnym Thibault Moulin. Brakowało skuteczności, spokoju, dokładności, a przede wszystkim pomysłu.

Nadzieja

Magiera robił co mógł. Wpuścił na murawę Kaspera Hamalainena, Krzysztofa Mączyńskiego i Sebastiana Szymańskiego. I to za sprawą tego ostatniego nadzieja wróciła. W 76. minucie. Po jego dośrodkowaniu z rożnego bramkę dla Legii zdobył Czerwiński.

Kibice na Łazienkowskiej poderwali się z miejsc. Do awansu Legii brakowało zaledwie gola. W 87. minucie mógł go strzelić Michał Pazdan, ale pomylił się. Szansę gospodarzy przedłużył sędzia, doliczając do podstawowego czasu gry aż pięć minut. Nie pomogło.

Po ostatnim sezonie, w tym apetyty były jeszcze większe. Niestety, nie będzie nawet fazy play off. Na pocieszenie, Legii pozostanie walka o dużo mniej prestiżową fazę grupową Ligi Europy. Swojego rywala pozna w piątek.

sport.tvn24.pl/lukl

Czytaj także: