Burmistrzowie Wawra o problemach swoich mieszkańców wolą nie rozmawiać. Nic dziwnego. Rzecznik dzielnicy wyraźnie stwierdził, że właścicelom podtopionych posesji dzielnica na razie nie pomoże. A ich kłopoty to między innymi efekt zaniedbań. PiNB wskazuje urzędnikom, jakie działania mogli wcześniej podjąć.
Właściciele posesji z okolic ulicy Czołgistów próbują się doprosić o doraźną pomoc od kilku dni. Sami grodzą domy workami z piaskiem, przekopują kanały i odpompowują wodę. Wzywani przez nich strażacy bezradnie rozkładają ręce i skarżą się, że nie mają środków na takie działania.
Władze dzielnicy milczą
Władze Wawra nie zamierzają mieszkańcom udzielić żadnej doraźnej pomocy, co zaznaczył w rozmowie z tvnwarszawa.pl rzecznik dzielnicy Andrzej Murat.
Jego przełożeni przyjęli taktykę zamilczania problemu. Burmistrz Wawra Jolanta Kaczorowska o sprawie nie zamierza rozmawiać. Jej sekretariat poinformował nas, że zarówno ona, jak i jej zastępcy Przemysław Zaboklicki i Adam Godusławski, są zbyt zajęci, by zająć się kłopotami ich mieszkańców.
Podtopienia przez zaniedbania
A podtopienia w Wawrze to przede wszystkim efekt zaniedbań. Mieszkańcy okolic Czołgistów z informacjami o swojej trudnej sytuacji próbują się dobić do urzędników od kilku miesięcy. Skrażą się, że dostają głównie aroganckie odpowiedzi. Słuchali już wyjaśnień, że nie ma tak dużego parasola by zabezpieczyć ich domy, sugestię kopania oczek wodnych i rad, by poczekali na zmianę klimatu.
Choć w tej okolicy wystarczyłby znacznie skromniejsze działania. Jak przyznaje rzecznik dzielnicy, podtopienia to przede wszystkim efekt niedrożnych rowów melioracyjnych. W tym roku udało się oczyścić tylko niektóre z nich. Selektywne działania spowodowały, że cała woda wypłwa tam, gdzie z prac nie przeprowadzono.
Andrzej Murat podkreśla, że dzielnica zamierza podjąć działania w okolicy Czołgistów, ale dopiero kiedy pogoda się poprawi a woda opadnie. Urzędnicy mają też przygotować rozwiązania systemowe problemów Wawra z kanalizacją.
Mieszkańcy Wawra podtopienia zawdzięczają także swoim sąsiadom, bo niektóre rowy zostały zasypane celowo. Nikt, przez conajmniej kilka miesięcy, nie potrafił jednak wyegzekwować od nich tego, by te rowy udrożnili.
Znów ten ping-pong...
Kto miałby to zrobić? Jak to często bywa w takich przypadkach urzędnicy przerzucają się odpowiedzialnością. Dzielnica przekonuje, że nie ma kompetencji, aby działać na prywatnym terenie i odsyła do Państwowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Ten z kolei, przekonuje, że rowy melioracyjne nie są obiektami budowlanymi i nie podlegają inspektoratowi.
PiNB zwraca uwagę, że przydrożne rowy pozostają całkowicie w gestii dzielnicy na podstawie artykułu 29 prawa wodnego. Czytamy w nim, że właściciel gruntu, nie może "zmieniać stanu wody na gruncie, a zwłaszcza kierunku odpływu (...) ze szkodą dla gruntów sąsiednich". Ustawodawca przewidział też konsekwencje, dla osób łamiących przepisy: "Jeżeli spowodowane przez właściciela gruntu zmiany stanu wody na gruncie szkodliwie wpływają na grunty sąsiednie, wójt, burmistrz lub prezydent miasta może, w drodze decyzji, nakazać właścicielowi gruntu przywrócenie stanu poprzedniego lub wykonanie urządzeń zapobiegających szkodom".
Wyjaśniają i korespondują
Widać jednak w zachowaniu PiNB pewną niekonsekwencję. Z jednej strony przekonuje, że nie jest stroną w sprawie, z drugiej urzędniczka, z którą rozmawialiśmy przyznaje, że prowadzone są pewne działania. Na czym mają polegać? - Jesteśmy w toku postępowania wyjaśniającego. Prowadzimy korespondencję z dzielnicą, która stara się dotrzeć do map dokumentujących przebieg rowów – podsumowuje.
Woda opada
Woda w rejonie ulicy Czołgistów opada. - W stosunku do poranka jej poziom zmieniejszył się o ponad metr - mówił w piątek wieczorem reporter tvnwarszawa.pl, Tomasz Zieliński.
//mz