Urząd dzielnicy Ursynów bierze się za remont bloków komunalnych przy Kłobuckiej. Najpierw elewacja, bo po płytkach nie ma już śladu, później dach, bo przecieka. A budynki mają dopiero trzy lata.
Pierwsi lokatorzy wprowadzili się tu w wigilię 2014 roku. Czekali długo - budynki oddano z trzyletnim opóźnieniem. Na trzy bloki dzielnica wydała 43 miliony złotych. Nie wyglądały jak "typowe osiedle komunalne". Elewacja z płytek udających cegłę klinkierową, kolorowe balkony, podziemne parkingi, obok boiska, dla najmłodszych place zabaw.
Ale już kilka miesięcy później mieszkańcom zrzedły miny. Wiosną 2015 roku garaże zostały podtopione, a z jednego z budynków zaczęły odpadać fragmenty okładziny.
W 2017 roku jeden z trzech budynków stoi już całkiem ogołocony. Odpadająca elewacja stanowiła zagrożenie dla przechodzących osób. Budynek skontrolował nadzór budowlany, który elewację kazał skuć i położyć na nowo. Według kontrolerów, do jej położenia wykorzystano niewłaściwe materiały.
Kempa: to w stylu Guziała
Pod koniec maja 2017 roku ogłoszono przetarg na wykonawcę elewacji (na dach będzie osobny). Jej remont pochłonie blisko pół miliona złotych.
– Elewacja będzie wykonana w taki sposób, żeby nam nie przynosiła wstydu, jak ta wykonana w 2014 roku – zapewnia burmistrz Ursynowa Robert Kempa. - To efekt braku nadzoru. Ówczesny burmistrz Piotr Guział nie dopilnował, żeby prace były wykonane zgodnie z projektem stworzonym w latach 2009-2010. To, co dzielnica Ursynów w 2015 roku otrzymała, nie było tym, co zamówiła ogłaszając przetarg – krytykuje dziś Kempa.
Pierwszą łopatę na Kłobuckiej wbito pod koniec maja 2010 roku, lokatorzy mieli wprowadzić się z końcem 2011 roku. Projekt powstał jeszcze za czasów burmistrza Tomasza Menicny (PO), i od początku były z nim problemy. Wybrane w przetargu konsorcjum bez doświadczenia nie radziło sobie z budową, w końcu jedna z firm je tworzących zbankrutowała. Dzielnica, na której w międzyczasie stanął Piotr Guział (Nasz Ursynów) musiała dokładać kolejne miliony, aby poprawiać wychodzące usterki.
- Pod presją wyborów samorządowych, wydano polecenie wydziałowi zasobów lokalowych, żeby zasiedlał budynki, ponieważ w swojej gazetce promocyjnej w 2011 roku, pan burmistrz Guział chwalił się, że za chwilę rozpocznie zasiedlanie, a przez kolejne trzy lata nie potrafił tego skończyć - przekonuje Robert Kempa. - Owszem, projekt był w stylu Platformy Obywatelskiej, ale sposób wykonania już w stylu Guziała – podsumowuje.
Guział: nie mam z tym związku
Guział jednak nie ma sobie nic do zarzucenia, a winę zrzuca na swoich poprzedników. Jego zdaniem błędy popełniono ustalając kryteria w przetargu, w których nie zapisano koniecznego doświadczenia wykonawcy.
- Gdy obejmowałem urząd okazało się, że jedna z firm konsorcjum jest bankrutem, a prace na budowie nie trwają od trzech miesięcy. Dostałem inwestycję w stanie surowym, z zalanym parkingiem podziemnym, trzeba było szukać pieniędzy. Ta inwestycja została fatalnie przygotowana przez urząd przede mną – broni się Piotr Guział, dziś radny Warszawy.
Dowodzi, że gdy został burmistrzem niewiele mógł zrobić. – Ani ja tego nie wymyśliłem, ani ja tego nie rozstrzygałem. Nie realizowałem tego projektu, nie nadzorowałem go, w momencie. Kiedy plac budowy jest już rozpoczęty, udział urzędników jest zerowy. To nie jest tak, że burmistrz przegląda dziennik budowy – odpiera zarzuty.
Dopytywany, czy nie było żadnego wyjścia, nie jest już jednak tak pewny swego. – Można to było zrobić inaczej, zdjąć tę firmę z placu budowy i rozpocząć od nowa. Być może, z tej perspektywy, taki scenariusz byłby korzystniejszy, może na budowę weszłaby profesjonalna firma – zastanawia się dziś Piotr Guział.
Zauważa jednak, że nowa firma, to nowe terminy, bo trzeba zrobić inwentaryzację. - Po drugie każda wchodząca w czyjeś buty podałaby znacznie wyższą cenę - mówi.
Ostatecznie inwestycja opóźniła się o trzy lata, a teraz znów wymaga poprawek. We wszystkich trzech budynkach jest problem z dachem i garażami, a jednym także z elewacją. - Każdy się zachwyca, że takie piękne budynki, a wystarczy podejść bliżej lub wejść do środka: zacieki w piwnicy, podtopione garaże, a ostatnio przeciekający dach – żali się pani Elżbieta, lokatorka bloku przy Kłobuckiej.
Problemy z blokami przy Kłobuckiej
Klaudia Ziółkowska /b