Pierwsza brała udział w Powstaniu Warszawskim i kilkadziesiąt lat później opisała je poezją. Druga pochodzi ze świata teatru i trafiła na utwory pierwszej przygotowując spektakl. Na koniec druga znalazła trzecią i to ona zaśpiewała utwory pierwszej. Efekt tej kobiecej współpracy artystycznej poznamy w piątek.
Najpierw rozszyfrujmy numery. Jeden to poetka Anna Świrszczyńska. Pod dwójką kryje się reżyserka teatralna Agnieszka Glińska. Numer trzy to wokalistka jazzowa Monika Borzym. Ale są w tej historii także mężczyźni.
Glińska wybiera
Po raz pierwszy Glińska sięgnęła po poezję Świrszczyńskiej rok temu pracując nad spektaklem "Gdzie Ty idziesz dziewczynko" dla Muzeum Powstania Warszawskiego. Sztuka opowiadała o młodych uczestniczkach walk w 1944 roku. Reżyserka skorzystała z utworów z tomu "Budowałam barykadę". Ale zaczęła czytać także inne.
– I stało się coś takiego, jakbym odkryła dla siebie świat, nowy terytorium. Doznałam olśnienia, które sprawiło, że uzależniłam się od tej poezji i obdarowywałam nią wszystkich znajomych. Na siłę tego obdarowywania trafił w pewnym momencie pan dyrektor Jan Ołdakowski – wspominała na konferencji prasowej reżyserka.
Powstańczy tom Świrszczyńskiej powstał trzy dekady po Powstaniu Warszawskim, ale w zgodnej opinii zainteresowanych wyszło to wierszom na dobre. – Z takiej perspektywy Świrszczyńska napisała tom poezji wstrząsającej surowością spojrzenia, obiektywizmem, bezwzględnością, a jednocześnie emocjonalnością trafiającą do prostoty serca – opowiadała.
Borzym śpiewa
Tym zachwytem udało się zarazić Ołdakowskiego, który to postanowił włączyć do projektu inną imponującą mu artystkę. Monikę Borzym poznał już przy okazji festiwalu Niewinni Czarodzieje, kiedy na koncercie w Domu Jabłkowskich oczarowała go swoimi interpretacjami jazzowych i okołojazzowych standardów. Glińska miała wybrać wiersze na płytę, Borzym – zaśpiewać je.
- Pan dyrektor zaprosił mnie na spotkanie i zaproponował tę wielką przygodę i przyjemność wtedy dowiedziałam się o istnieniu Świrszczyńskiej – mówił Borzym. Otwarta pozostała kwestia czy między paniami zaiskrzy. - Z Agnieszką pokochałyśmy się w ciągu 10 minut. To było magiczne doznanie, bo jestem raczej chłopaciarą i z dziewczynami bywa różnie. Agnieszka oczarowała mnie natychmiast i okazało się, że wszystko co mówi rezonuje we mnie w organiczny sposób – śmiała się wokalistka.
Szybko też znalazła się pod wrażeniem twórczości powstańczej poetki. – To najlepsze wydanie feminizmu, jakie mogę sobie wyobrazić, takie, które odnajduje siłę w sferze kobiecej, a nie stara się z tej kobiecości wychodzić – stwierdziła Monika Borzym. Zmiksowane fragmenty ich pełnych pasji rozmów o Świrszczyńskiej trafiły na płytę "Jestem Przestrzeń" jako intro.
Pozostało jeszcze ustalenie, kto skomponuje muzykę do 11 wybranych wierszy. Obie panie (twierdzą, że niezależnie od siebie) wskazały na znanego przede wszystkim ze współpracy z zespołem Fisz Emade Mariusz Obijalskiego.
Obijalski komponuje
Czym się kierował tworząc muzykę? - Głównie tym, by wzmocnić wrażenie jakie wywołują wiersze Świrszczyńskiej. Zależało mi, żeby muzyka stała się katalizatorem emocji, a jednocześnie nie odciągała uwagi od słów. Natomiast koniec końców najistotniejsze było, aby to były piosenki, a nie przeintelektualizowane potworki z pogranicza poezji śpiewanej i performensu – tłumaczył Obijalski.
Do współpracy zaprosił grono interesujących muzyków różnych pokoleń. Na perkusji zagrał Hubert Zemler, na kontrabasie i gitarze basowej Robert Kubiszyn. Gitary nagrali Amerykanie: znany ze współpracy polskimi muzykami Mitchell Long i wielka postać jazzowej sceny John Scofield. - Ja zająłem się instrumentami klawiszowymi. Dodatkowe kolory osiągnąłem przez użycie syntezatorów i aranżacje na kwartet smyczkowy - dodał Obijalski.
- Świrszczyńska pisała tak ponadczasowo i feministycznie, że te wiersze równie dobrze mogłyby być wydane rok temu. Ich uniwersalność, mądrość w nich zawarta, jak również ładunek emocjonalny stanowiły świetną pożywkę dla muzyki, choć musiałem uważać, żeby momentami za bardzo ich nie "dociążyć". Na przykład utwór "Człowiek i Stonoga" mówi o wręcz instynktownym pragnieniu przeżycia, o dramacie człowieka wobec wszechogarniającej go śmierci. Mając do dyspozycji taki tekst bardzo łatwo jest dać się ponieść pierwszemu wrażeniu i skomponować muzykę bardzo martyrologiczną, smutną. A ja starałem się, by to było przejmujące, ale nie tragiczne, ordynarne – podsumował muzyk.
W piątek koncert
Koncertowa premiera "Jestem przestrzeń" odbędzie się w najbliższy piątek o godz. 21 w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego. Transmisja w TVN24. Tego wieczora będzie można także nabyć świeżo wytłoczony krążek. Bilety na koncert kosztują 20 zł i można je kupić online, a także przy wejściu, tuż przed wydarzeniem.
O płycie rozmawiali też goście "Wstajesz i weekend":
Zdjęcie na stronie głównej: Maksym Rudnik, Marek Michalski / MPW
b/r