Hybrydowego solarisa nie sposób pomylić z żadnym innym autobusem. Wprawne oko dostrzeże, że na dachu ma dodatkowe urządzenia - to baterie. Ale to, co wyróżnia go najbardziej, to kolory: na szarym tle wymalowano żółto-pomarańczowo-czerwoną, schematyczną panoramę miasta, z przypominającym PKiN gmachem, sugerującym że to warszawski skyline. Całość prezentuje się nowocześnie, a szary - krytykowany przy poprzedniej próbie wprowadzenia na stołeczne ulice, przeprowadzonej przez tramwajarzy - wcale nie razi.
W sondzie na portalu tvnwarszawa.pl aż 60 proc. internautów stwierdziło, że autobus wygląda dobrze. 21 uznało, że kolor nie ma znaczenia, a 19 stwierdziło, że nowa malatura jest fatalna. Pozytywne głosy przeważały też - co nie jest częste - na naszym forum dyskusyjnym.
Pojazd odróżniać się będzie tylko przez jakiś czas - tak samo wymalowane będą trzy kolejne, które lada dzień dojadą do Warszawy. To część największego zamówienia w historii MZA, obejującego 168 pojazdów.
Podróż z niespodziankami
W komentarzach i listach do redakcji pojawiły się jednak informacje o tym, że podróż do stolicy nie przebiegła zgodnie z planem. - Widziałem dziś ten autobus jak zmierzał do Warszawy, pomiędzy Łowiczem a Sochaczewem... Dziwnie wygląda podwyższony dach na którym są zamontowane baterie... Ale najciekawsze jest to, że na trasie gdzie obowiązuje 90 km/h, autobus poruszał się z prędkością 50 km/h, blokując całą szerokość pasa... Może wina kierowcy, a może sprzętu - zastanawia się jeden z naszych czytelników.
- Około 21 mijałem ten autobus na Ostrobramskiej. Stał na światłach awaryjnych na środku prawego pasa przy Poligonowej. Kierowca na zewnątrz grzebał w nim przez otwarte klapy - pisze inny.
Hybryda się dociera
Czy nowiutki solaris miał awarię? W środę z samego rana rzecznik Miejskich Zakładów Autobusowych stanowczo zaprzeczył. Kilka godzin później odbyła się natomiast prezentacja autobusu. Dość dziwna, bo oficjalnie nikogo na nią nie zaproszono. W dodatku odbyła się w... zakładzie naprawczym MZA przy Włościańskiej. Gdy pojawiliśmy się tam z kamerą, pokazano nam pojazd, ale tylko z zewnątrz.
Pytany, dlaczego autobus trafił na Włościańską, rzecznik zastrzegł, że chodzi o szkolenia dla mechaników, ale przyznał: - Rzeczywiście podczas przejazdu z jednej zajezdni do drugiej wykryliśmy drobne usterki. Takie rzeczy się zdarzają, to nowy typ taboru i musi się dotrzeć - przekonywał Stawicki.
Drobne usterki to problemy z pokładową elektroniką. - Proszę zrozumieć, że taki autobus ma więcej komputerów, niż myśliwiec F-16. Czasami trzeba coś poprawić w ich oprogramowaniu. Za kilka dni, bez żadnych problemów będzie woził pasażerów - zapewnił rzecznik.
Solaris potwierdza problemy
Nie potwierdził natomiast, by autobus miał problemy w trasie. Dlaczego więc jechał wolno? Czy przypadkiem komputer pokładowy nie wszedł w tak zwany tryb awaryjny, w którym pojazd po prostu nie może jechać szybciej? - Autobus nie może jechać szybciej niż 70 km/h, nawet na szosie. A przy Ostrobramskiej kierowca po prostu coś sprawdzał. Otworzył klapę, ale to nie znaczy że autobus się zepsuł - zapewniał Stawicki.
To, że usterka jednak była, potwierdził w rozmowie z tvnwarszawa.pl Mateusz Figaszewski z biura prasowego firmy Solaris. - Już na trasie komputer wykrył awarię systemu oczyszczania spalin. Nasza ekipa od razu ją usunęła - zapewnił. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, ten sam problem pojawił się jeszcze dwa razy.
wp/as/roody
Jeśli chcesz nas zainteresować jakimś tematem, pisz na warszawa@tvn.pl. Możesz też opublikować swoją informację bezpośrednio w portalach tvnwarszawa.pl lub Kontakt 24.