- Ewakuowani mieszkańcy budynku, który stanął w ogniu, będą mogli wrócić do swoich mieszkań, ale tylko po niezbędne rzeczy - ustalił reporter TVN24 Radomir Wit. - Trwa sprzątanie. Spółdzielnia podstawiła cztery kontenery. Na miejscu pracuje policja i prokurator. Stan obiektu oceni wkrótce nadzór budowlany.
Pożar bloku przy Fasolowej wybuchł w środę po południu. Prawie sto osób zostało ewakuowanych. W akcji wzięło udział 150 strażaków, a walka z ogniem trwała do późnego wieczora.
Zalane zostały mieszkania od czwartego piętra do samego parteru. - Nadzór budowlany najpewniej dzisiaj wkroczy do budynku i będzie ustalał, jak duże są straty i czy można do tych lokali wrócić - powiedział Radomir Wit, reporter TVN24. - Dopiero dzisiaj ewakuowani będą mogli wejść do mieszkań. Wstępne szacunki są takie, że na tych czterech poziomach nie obejdzie się bez remontów - dodaje.
Przyczyna wciąż nieznana
Nieznana jest jeszcze przyczyna pożaru. Na miejscu działa prokurator i policja. - Wiemy, że policja zatrzymała jedną osobę, właściciela jednego z mieszkań. Jak udało się ustalić z rozmów z mieszkańcami oni podejrzewają, że chodzi o mężczyznę, który znany był na osiedlu z tego, że zbierał różne rzeczy, śmieci, które składował w swoim mieszkaniu - informuje Wit.
- Mieszkańcy mówią, że być może pożar wybuchł w wyniku zapalenia oleju a potem śmieci i błyskawicznie rozprzestrzenił się na wyższe kondygnacje. Miał wybuchnąć na czwartym piętrze i objąć poddasze - tłumaczy.
Jak informuje reporter TVN24, miasto przygotowało 9 lokali zastępczych dla mieszkańców, którzy nie będą mogli wrócić do swoich domów. - Większość postanowiła jednak zatrzymać się u swoich bliskich i znajomych - podaje Wit.
- Dobra informacja jest taka, że nikomu nic się nie stało. Na początku pogotowie zabrało tylko jedną osobę z lekkimi oparzeniami. Trwa oczekiwanie, co powie nadzór budowlany - dodaje.
skw/r