- Poznaliśmy się w szkole średniej. Razem jeszcze z jednym kolegą byliśmy trójką najlepszych przyjaciół. Bez wahania mogę tak powiedzieć - mówi o znajomości z Maciejem Wąsikiem Marcin Rudnicki, brat Jakuba R., który był wiceszefem Biura Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, a dziś jest głównym podejrzanym w aferze reprywatyzacyjnej. Rudnicki dodaje, że zarówno Wąsik, jak i reszta ludzi związanych ze służbami, których zna "kreuje w mediach zupełnie inny wizerunek od tego, jacy są naprawdę".
Dwuznaczne zdjęcia
Aby udowodnić swoje słowa, Rudnicki pokazuje serię zdjęć, na których znajduje się wraz ze swoim bratem Jakubem R., Maciejem Wąsikiem, Mariuszem Kamińskim czy obecnym szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego Ernestem Bejdą. Fotografie przedstawiają wspólne imprezy, towarzyskie i rodzinne spotkania sprzed lat. - Niektóre z nich wywołały falę komentarzy mniej lub bardziej interesujących - przyznaje Marcin Rudnicki. To prawda. Jedną z fotografii pokazał podczas sejmowej debaty poseł Platformy Obywatelskiej Paweł Olszewski. - Może pokażę zdjęcie, jak pan minister Wąsik dość namiętnie całuje się z jakimś innym panem. Ja nie wnikam, kim jest ten pan - mówił poseł. O znaczenie dwuznacznych materiałów "Czarno na białym" TVN24 zapytało dawnego szef CBA Pawła Wojtunika. - W Rosji, w krajach rosyjskojęzycznych, takie materiały nazywają się "kompromatami". Zawsze prowadzą co najmniej do dymisji z zajmowanego stanowiska i zawsze są przedmiotem badania przez służby (…) w kontekście tego, czy materiał mógł mieć wpływ na zachowania danego urzędnika i podejmowane decyzje - ocenił Wojtunik.Marcin Rudnicki przekonuje, że z Maciejem Wąsikiem znają się od 1985 roku. Najpierw chodzili do liceum, później należeli do Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Razem studiowali archeologię na Uniwersytecie Warszawskim. - Tworzyliśmy pewną grupę ludzi wyrosłych na pewnych ideach, trzymających się razem, pijących wódkę. Bywało, że raz w tygodniu z regularnością szwajcarskiego zegarka - wspomina Rudnicki. - Maciej Wąsik jest ojcem chrzestnym mojej córki. Razem z Tomaszem Prusem byli świadkami na naszym ślubie, moim i mojej żony. Nie mieliśmy świadkowej. Mieliśmy dwóch świadków - wspomina dalej brat Jakuba R. Prus jest obecnie jednym z agentów CBA.
Kariera Jakuba R. w ratuszu
Jakub R. to dziś kluczowa postać afery reprywatyzacyjnej. Prokuratura zarzuca mu przyjmowanie łapówek w zamian za pozytywne decyzje o zwrotach nieruchomości. Do warszawskiego ratusza trafił w 2006 roku, kiedy w stolicy rządziło Prawo i Sprawiedliwość. - Mój brat pracę w BGN zawdzięcza po części Maćkowi Wąsikowi, a po części może Mariuszowi Kamińskiemu - przekonuje brat byłego urzędnika. - Jeśli ktoś sądzi, że pracę na takim stanowisku dostaje się bez swego rodzaju rekomendacji, to jest bardzo naiwny - dodaje. Według Rudnickiego, podczas jednej z imprez obecni szefowie służb specjalnych mieli zarekomendować Jakuba R. Marcinowi Bajce, byłemu szefowi Biura Gospodarki Nieruchomościami. Sam Bajko tego nie potwierdza. - Nie będę na ten temat rozmawiał. Chciałbym raz na zawsze się z tego wyłączyć - ucina w rozmowie z reporterem "Czarno na białym". Inny były urzędnik warszawskiego ratusza (chcący zachować anonimowość) zwraca uwagę, że Jakub R. przyszedł do urzędu w dość trudnym organizacyjnie okresie. W połowie 2006 roku - kiedy dobiegały końca rządy komisarza Mirosława Kochalskiego, niedługo przed przyjściem nowego komisarza Kazimierza Marcinkiewicza, który wcześniej był premierem. - To moment, w którym takie zmiany mogą łatwo przejść, bo jest generalny chaos organizacyjny - przekonuje były urzędnik. Do sprawy rzekomego polecania Jakuba R. odniósł się kilka tygodni temu sam Maciej Wąsik, pytany o tę sprawę przez dziennikarzy na sejmowym korytarzu. - To nieprawda. Nie ma żadnego dowodu, że załatwialiśmy pracę Jakubowi R. - stwierdził krótko. Kilkanaście dni po tym, jak R. rozpoczął pracę w ratuszu, Maciej Wąsik został wiceszefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Szefem zaś Mariusz Kamiński.Jakub R. w tym czasie szybko awansował w strukturze warszawskiego urzędu. - Został zatrudniony na zastępstwo, na które z reguły zatrudnia się swoich ludzi z tak zwanego rozdzielnika. Nie ma konkursu, który trwa tygodniami. Można zatrudnić człowieka z ulicy, z dnia na dzień - informuje wspomniany anonimowy były pracownik urzędu miasta.
Wąsik odcina się od znajomości z R.
Maciej Wąsik dziś odcina się od znajomości z Jakubem R. Przyznaje się tylko do znajomości z jego bratem Marcinem. - Zatrzymaliśmy osoby, które stanowią rodzinę mojego dobrego znajomego, kolegi z ogólniaka, a później ze studiów. Doprowadziliśmy do tego, że siedzą w areszcie - komentował sprawę Wąsik.
"Osoby, które stanowią rodzinę", o których mówi Wąsik, to rodzice braci R. Oboje przebywają w areszcie: matka - pod zarzutem posługiwania się sfałszowanym pełnomocnictwem w sprawach reprywatyzacyjnych, ojciec zaś podejrzany jest o udział w oszustwie na szkodę spadkobiercy jednej z warszawskich nieruchomości. W odpowiedzi na słowa Wąsika Marcin Rudnicki twierdzi, że w pewnym momencie jego dawni koledzy byli w bliższych relacjach z Jakubem niż z nim. - Pałeczkę przejął mój brat. Mieszkał przy Włodarzewskiej. W jego mieszkaniu imprezy mocno zakrapiane, co weekend, w których brał udział Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik i Ernest Bejda odbywały się regularnie - wspomina. - Kilkanaście lat temu na obrzeżach mojego środowiska ten człowiek się pojawił. To jest jedyny fakt, który ma miejsce - tak z kolei o znajomości z Jakubem R. powiedział Mariusz Kamiński.
- Kontakty były bliskie. Wypieranie się tego jest sprzeczne nie tylko z faktami, ale w moim odczuciu niesmaczne. Nie takim ideałom hołdowaliśmy, tworząc naszą zgraną paczkę - komentuje wypowiedź szefa służb Marcin Rudnicki.
Znajomość (nie)bezintersowna
W listach z aresztu Jakub R. pisze, że znajomość z Kamińskim czy Bejdą nie była bezinteresowna. Pod koniec 2006 roku PiS stracił władzę w Warszawie, a na prezydenta wybrano Hannę Gronkiewicz-Waltz. Do Jakuba R. - według jego relacji - mieli wtedy odezwać się ludzie, którzy wcześniej mieli pomóc mu zdobyć pracę w ratuszu. - Próbowali z niego zrobić agenta, żeby dostarczył materiały na Hannę Gronkiewicz-Waltz. Szantażowali, że jeżeli nie dostarczy takich materiałów obciążających panią prezydent czy polityków Platformy, to jego rodzinę i jego osobiście spotkają kłopoty - przekonuje Wojciech Czuchnowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej". - Mój brat powiedział mi o tym, że Ernest Bejda przyszedł do niego w sprawie Srebrnej [nieruchomość należąca do spółek związanych z PiS, obciążona roszczeniami spadkobierców dawnych właścicieli - red.], ale nie wypytywałem, o co dokładnie chodziło. Nie interesowało mnie to za bardzo - dopowiada Marcin Rudnicki. Właśnie sprawa Srebrnej miała spowodować ostry konflikt między Jakubem R. i Maciejem Wąsikiem. Na weselu Ernesta Bejdy miało dojść do szarpaniny. - Zaczęli się okładać. Jak wzięli się za łby, to trzeba było ich rozdzielać - wspomina Rudnicki.
"Mało"
Wstrzymana znajomość miała wrócić już po wybuchu afery reprywatyzacyjnej. Jakub R. miał napisać z aresztu, że w 2016 roku, gdy jeszcze był na wolności, za pośrednictwem brata miał skontaktować się z Bejdą, obecnym szefem CBA i wyrazić wolę współpracy.
- Chcieli od niego informacji obciążających ludzi z "peowskiego" układu. Oczekiwali konkretnych danych - wspomina brat Jakuba R. I dodaje: - On takich danych nie miał. Na spotkanie z Jakubem R. miał udać się wspomniany wcześniej agent CBA Tomasz Prus. - Szefowie służb nie tylko się nie wycofują ze sprawy, ale dalej w nią brną i pogarszają swoją sytuację - dziwi się temu Paweł Wojtunik, były szef CBA.Marcin Rudnicki przekonuje, że dzwonił do Ernesta Bejdy po jego spotkaniach z Jakubem R. Chciał wiedzieć, czy przedstawiciele służb są zadowoleni z informacji dostarczanych przez byłego wicedyrektora BGN. - Doszedł do mnie przekaz bezpośrednio od Bejdy, który brzmiał: "mało" - mówi Rudnicki. Niedługo potem Jakub R. i jego rodzice zostali aresztowani.
Co z przesłuchaniem Jakuba R. przez komisję Jakiego?
W Warszawie od kilku miesięcy działa komisja weryfikacyjna, badająca nieprawidłowości przy reprywatyzacji. Jej członkowie przesłuchali szereg urzędników ratusza, byłych wiceprezydentów czy burmistrzów. Jakub R. - choć wydawał w przeszłości kluczowe decyzje o zwrotach miejskich nieruchomości w prywatne ręce - nie został na takie przesłuchanie wezwany. W Prawie i Sprawiedliwości nie ma zgody co do tego, czy były wicedyrektor BGN powinien zostać przesłuchany przez komisję Jakiego. A jeśli tak - to publicznie czy za zamkniętymi drzwiami. Patryk Jaki, pytany, czy Jakub R. powinien stanąć przed jego zespołem, przekonuje, że będzie to można zrobić - publicznie, ale "dopiero po tym, jak skierowany zostanie akt oskarżenia".
Inny polityk PiS zasiadający w komisji Jakiego, Jan Mosiński, twierdzi, że Jakuba R. komisja powinna przesłuchać w areszcie śledczym, a nie w sali, gdzie obraduje komisja, "bo słowo powiedziane pozostaje w przestrzeni".
Z kolei rzeczniczka Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu (nadzorującej sprawy reprywatyzacyjne) informuje, że przeciwwskazań formalnych do przesłuchania Jakuba R. nie ma. - Jeśli komisja zechce Jakuba R. wezwać w charakterze świadka, to jest tylko kwestia doprowadzenia - stwierdza.
Kierownictwo CBA w komunikacie przesłanym do redakcji "Czarno na białym" TVN24 zaprzeczyło, żeby znajomość szefów służb z rodziną Rudnickich miała jakikolwiek wpływ na podejmowane przez biuro czynności. Zaznacza też, że wszystkie rozmowy z Jakubem R., po wybuchu afery reprywatyzacyjnej, były dokumentowane.
Leszek Dawidowicz, TVN24
·Przypominam o rondzie Enigmy – pojedźmy tam w końcu, w popołudniowym szczycie! Pisać można rano, ale media niech będą.