Wyrok 15 lat więzienia dla Pawła R. za współudział w zabójstwie dwóch dilerów telefonów komórkowych pod Warszawą jest juz ostateczny. W środę Sąd Najwyższy oddalił jako "oczywiście bezzasadną" kasację obrony w tej sprawie.
To była bardzo głośna sprawa z końca lat 90. (do zbrodni doszło w czerwcu 1997 r.). Na skraj lasu w podwarszawskim Komorowie zwabiono pod pretekstem kupna 32 telefonów komórkowych dwóch dilerów Ery GSM: Pawła Sulikowskiego i Piotra Aniołkiewicza. Obaj zostali tam zastrzeleni i zakopani. Telefony o łącznej wartości ok. 53 tys. zł sprzedano.
Uciekł do Meksyku
Zbrodnię zaplanowała Małgorzata R., wówczas 22-letnia studentka resocjalizacji. W 2001 r. skazano ją na dożywocie. Jej brat Paweł R. nie był wtedy sądzony, bo uciekł do Meksyku, skąd dostał się nielegalnie do USA. Zatrzymano go dopiero w 2006 r. w USA po dziewięciu latach poszukiwań i wydano Polsce. W lipcu 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał go na 25 lat więzienia za udział w zbrodni. W listopadzie 2008 r. wyrok uchylono, bo Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że naruszono prawo R. do rzetelnego rozpoznania sprawy.
Pod wpływem siostry
W ponownym procesie sąd skazał w 2009 r. R. na 15 lat więzienia. Przy wymiarze kary sędzia wziął pod uwagę jego młody wiek (w 1997 r. nie skończył 17 lat); to, że nie on był inspiratorem zbrodni oraz to, że pozostawał pod wpływem starszej siostry. Według sądu niemożność ustalenia, kto strzelał, nie oznacza, iż nie można uznać, że Paweł R. brał udział w tej zbrodni.
Swe ustalenia sąd oparł m.in. na zeznaniach świadków incognito. Przypadkowo jeden z nich obserwował z oddali miejsce zbrodni, słyszał cztery strzały, po których zobaczył kobietę i trzech mężczyzn (choć ich potem nie rozpoznał). Sąd przyjął, że trzecim mężczyzną (dwóch pozostałych skazano w 2001 r.) na miejscu zbrodni był Paweł R. Według sądu R. musiał widzieć wykopany dół i wiedzieć, że jest gotowa broń palna. Sąd odrzucił jako niewiarygodne twierdzenia Pawła R. Mówił, że na miejsce zbrodni przybył już po zabójstwie; twierdził, że odmówił siostrze pomocy w zakopywaniu ciał. Przyznawał się jedynie do tego, że z miejsca zbrodni odjechał autem ofiar.
PAP//mjc//ec