"Zostałem sprzedany". Chłopcy zmuszeni do męskiej prostytucji

[object Object]
"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - pierwsza część reportażuSuperwizjer
wideo 2/3

Bici, poniżani, zmuszani do prostytucji. Tak wyglądało życie kilkudziesięciu chłopców z Polski. Padli ofiarami handlu ludźmi i zostali sprzedani do agencji towarzyskich dla homoseksualistów w niemieckim Essen. Reporterzy "Superwizjera" TVN dotarli nie tylko do ofiar, ale i do organizatorów procederu, którzy jak dotąd nie ponieśli żadnej kary.

Essen, serce Zagłębia Ruhry. Tutaj przez 13 lat w jednym z bloków funkcjonowała agencja towarzyska dla homoseksualistów. Według polskich i niemieckich śledczych wykorzystano tu co najmniej 29 chłopców z Polski.

Werbunek w parku

Bulwersująca sprawa bierze swój początek w parku przy Panoramie Racławickiej we Wrocławiu, w miejscu, w którym można było spotkać prostytuujących się młodych chłopców. W 2002 roku zaczął tu przychodzić Tadeusz Ł., używający pseudonimu "Tabaza". Ten były kontroler biletów wrocławskiego MPK od niedawna pracował u Hansa M., psudonim "Max", który prowadził nielegalną agencję towarzyską dla homoseksualistów w niemieckim Essen.

"Tabaza" odpowiadał za werbunek. Wśród prostytuujących się w parku chłopców szukał chętnych do wyjazdu za granicę i pracy w agencji.

- To było miejsce, tak jakby, pierwszej rozmowy. Czyli, co, kto potrzebuje i po ile. Czy loda, czy jakieś dłuższe spotkanie, czy ogólnie seks - wspominał Marek, jeden z pokrzywdzonych. - Ja znam przynajmniej 15-20 osób, które tutaj przesiadywały - dodawał.

Marek był jednym z pierwszych chłopców, którzy zostali zwerbowani do pracy w Essen. Do Niemiec trafił w 2002 roku. Po nim do agencji Hansa M. przywożono kolejnych chłopców i młodych mężczyzn z wrocławskiego parku.

- "Tabaza" mnie namawiał przez pół roku, żebym zrobił dowód osobisty, bo wiedział, że go nie mam, byłem wtedy niepełnoletni. Przed szesnastymi urodzinami wyrobiłem dowód osobisty za zgodą mamy. Po czym "Tabaza" się dowiedział, że mam już dowód. Zaczął organizować mój wyjazd - relacjonował Marek. - Jak to "Tabaza" powiedział: "połączysz przyjemne z pożytecznym, czyli generalnie będziesz uprawiał seks i będziesz za to zarabiał pieniądze" - dodawał.

Jak podkreślił, jego sytuacja nie była wtedy "zbyt ciekawa". - Mamie powiedziałem, że jadę po prostu jako opiekun do dzieci do Niemiec - przyznawał.

Po jakimś czasie chętnych do pracy w agencji zaczęło brakować. Jednak "Max" i "Tabaza" nie zamierzali rezygnować z dochodowego biznesu. Zaczęli oszukiwać nastolatków.

"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - pierwsza część dyskusji
"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - pierwsza część dyskusjiSuperwizjer

Po przekroczeniu granicy zaczęło się piekło

Dziennikarze "Superwizjera" TVN pojechali do Essen, by znaleźć tam ślady przestępczego procederu. Na miejscu udało im się dotrzeć do jednego z pokrzywdzonych, który po tym, co go spotkało, nie wrócił już do Polski. Jego historia brzmi podobnie jak innego chłopaka, którego reporterzy odnaleźli jeszcze w Polsce. "Maxa" i "Tabazę" obaj poznali zupełnie przypadkowo.

- Szukałem pracy, wysłałem jakąś aplikację czyli swoją ofertę z numerem telefonu. Po jakimś czasie, naprawdę dwa, trzy miesiące później, napisał do mnie Tadeusz Ł., czy nadal jestem zainteresowany pracą. Praca za granicą, jest nabór do pracy w stolarni - wspominał Konrad, jeden z pokrzywdzonych. - Jeśli tak, to mam przyjechać do Wrocławia - dodawał.

Gdy już we Wrocławiu nie było chętnych na wyjazdy do Niemiec, Hans M. i Tadeusz Ł. zaczęli prowadzić poszukiwania w Poznaniu i Katowicach. Zmienili też sposób działania. Szukali potencjalnych chętnych, już nie wspominając o agencji towarzyskiej. Mówili, że szukają ludzi do pracy przy sprzątaniu lub na budowie.

- W Poznaniu błąkałem się po ulicach - opowiadał Tomasz, którego zwerbowali, gdy miał 14 lat. - Byłem po ucieczce z domu dziecka i zaczepili mnie na ulicy. Zapytali, czy chcę jechać do pracy do Niemiec. Zaproponowali mi tam jedzenie, nakarmili mnie i zapytali, czy nie chciałbym pracować w Niemczech. Mówili, że będę zakładał panele. Później gadałem z kolegą - Marcinem. On wtedy się ze mną błąkał. Powiedziałem, że tylko z nim mogę jechać - wspominał.

Tomasz nie miał dokumentów, był też poszukiwany z powodu ucieczki z domu dziecka. Jak twierdzi, "Max" z "Tabazą" wywieźli go przez granicę na dokumentach innej osoby. Chłopcy o tym, co naprawdę będą robić w Niemczech, dowiedzieli się dopiero na miejscu.

- Przez całą drogę była utrzymywana wersja, że jadę pracować na stolarni, że będzie szkolenie - relacjonował Konrad dziennikarzom "Superwizjera".

- Przyjechaliśmy do Essen, tam jedną nockę przenocowaliśmy i zaczęliśmy się z Marcinem dopytywać, co z tą pracą. Później powiedzieli, na czym będzie polegać ta praca i się zaczęło piekło - mówił Tomasz.

"Oczywiście, że mam wyrzuty sumienia"

Hans M. razem ze swoim partnerem - Polakiem Mariuszem M. - bił tych, którzy chcieli uciec. Chłopcom zabrano paszporty i dokumenty. Obiecywano, że będą mogli wrócić do domu do Polski, gdy odpracują i spłacą fikcyjny dług, czyli kwotę biletu autobusowego do Essen i prowizję, jaką za werbowanie miał dostawać Tadeusz Ł., czyli "Tabaza".

- Nie było takiej możliwości powiedzieć, że mi to nie pasuje i wychodzę. Zostałem sprzedany. I od tego trzeba zacząć, że ktoś skasował za to pieniądze, że mnie tam wysłał - mówił Konrad.

Dziennikarzom "Superwizjera" udało się dotrzeć do Tadeusza Ł. To on dostawał pieniądze za każdego wysłanego do Essen chłopaka. Choć początkowo przekonywał, że zeznania pokrzywdzonych chłopców są prawdziwe, później starał się minimalizować swoją rolę w procederze.

Początkowo przyznał, że proponował im wyjazdy do Niemiec. - Wszyscy byli "letni", mieli dokumenty ze sobą. Wszyscy jechali na dokumenty przecież - zapewniał. Potem dodał, że "ktoś jeszcze proponował im wyjazdy".

- Ale ja nie wiem, kto to był. Oczywiście, że mam wyrzuty sumienia, teraz mam - powiedział "Tabaza".

Mentalność księgowego

Zaraz po przyjeździe do Essen każdy z chłopców zamieniał się z człowieka w towar. A towar musiał być dobrze zareklamowany.

Hans M. swój biznes prowadził z kupiecką dokładnością. W laptopie miał ewidencję chłopców. Oprócz imion i nazwisk trzymał tam ich nagie zdjęcia, a także skany dowodów osobistych i paszportów.

- Kazał nam podniecić się i robił nam wtedy zdjęcia. Cały wizerunek - wspominał Konrad.

- Zdjęcia były wrzucane do internetu i rozsyłane. Nie wiem, czy po znajomych Maxa, czy klientach. Po prostu pokazywał nowe twarze. Ze względu na to, że każdy nowy człowiek miał tam większe powodzenie niż ci, którzy tam byli. Tak zwane świeże mięso. Czym świeższe, czym młodsze, tym więcej klientów, bo niektórzy klienci po prostu wolą młodzików - wyjaśniał Marek.

Paradoksalnie mentalność księgowego Hansa M. doprowadziła go do zguby. Gdy policja weszła do jego mieszkania, w jego laptopie odnalazła pełną listę pokrzywdzonych.

- Nie miałem wcześniej homoseksualnych kontaktów. To był koszmar. Do tej pory mam czasem takie sny, że tego nie idzie zapomnieć - przyznawał Tomasz.

Jego koszmar miał ściśle określoną cenę. 80 euro za godzinę. To standardowa kwota, jaką pobierał Hans M. od swoich klientów.

- Rzygałem na początku, po pierwszym razie, brzydziłem się tego. Jak się nie zgadzałem, to byłem bity takim pejczem. Do tej pory mam blizny na plecach - dodawał Tomasz.

Klienci mijali się w drzwiach

W mieszkaniu, które służyło za agencję, zwykle przebywało maksymalnie czterech chłopców. Mężczyźni całą dobę pilnowali "interesu". Ci, którzy do prostytucji byli zmuszani, nie mogli wychodzić z mieszkania.

- "Max" przed każdym spotkaniem podawał mi całą tabletkę viagry lub połowę. Chodziło tylko o to, żeby klient był zadowolony. Przyjmowałem ją przez cały okres, jaki tam byłem. Czyli przez przynajmniej przez 3-4 miesiące codziennie - relacjonował Marek.

Zwykle klientów było kilku dziennie. Pierwsze spotkania Hans umawiał na 10 rano, ostatnie na godzinę 22. W najbardziej zapracowane dni, według relacji chłopców, klienci przychodzili co godzinę, mijając się niemal w drzwiach. W ciągu pięciu miesięcy, jakie Tomasz spędził w Essen, tylko jedna osoba zwróciła uwagę na podejrzanie młody wiek 14-latka.

- Policja przyjechała do mieszkania. Max zobaczył przez judasza, że to policja i Mariusz od razu wziął mnie do szafy, przystawił nóż do gardła, zamknął usta i powiedział, że mam siedzieć cicho. Policja weszła do mieszkania, popatrzyła i wyszła. Bałem się cokolwiek powiedzieć. Miałem nóż przystawiony do gardła, zamknięte usta ręką - opowiadał dziennikarzom "Superwizjera" Konrad.

- Parę spotkań tak się odbyło, że godziłem się na to dobrowolnie, bo już nie wiedziałem co mam robić - przyznawał Tomasz. - Nie próbowałem uciekać. Dopiero po jakimś czasie zdobyłem już takie zaufanie, że powiedziałem, że już zaczyna mi się podobać i już zacząłem sam jeździć do klientów. Do drugiego pojechałem i uciekłem stamtąd. Już wracając, klient mnie odwiózł, byliśmy na stacji benzynowej. Poszedł zapłacić za paliwo, a ja wtedy stamtąd uciekłem. Zatrzymali mnie na granicy i powiedziałem im wszystko co i jak. I wtedy zaczęło się śledztwo - wspominał.

- Wróciłem z tych Niemiec. Byłem innym człowiekiem, czułem nienawiść do ludzi, robiłem też różne rzeczy - wspominał Tomasz, dodając, że wdawał się w bójki, zaczął kraść. - Miałem już wszystko gdzieś - mówił.

"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - druga część reportażu
"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - druga część reportażuSuperwizjer

Zamiast aktu oskarżenia - zawieszenie

Śledztwo w sprawie handlu ludźmi i czerpanie korzyści z nierządu przez zorganizowaną grupę przestępczą kierowaną przez Hansa M. od sierpnia 2006 roku prowadziła Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Według śledczych do grupy należeli również Tadeusz M. pseudonim "Tabaza", Mariusz M., Piotr Cz. i Artur P. Czterech z pięciu członków grupy zostało aresztowanych, poza Hansem M.

Mężczyzna został zatrzymany w Niemczech i przekazany do Polski dopiero w październiku 2008 roku. Jednak już rok później cieszył się wolnością, bo prokuratura wypuściła go z aresztu. W lutym 2010 roku, po czterech latach dochodzenia, śledztwo zawieszono. Powód? Zły stan zdrowia Tadeusza Ł.

- Tadeusz Ł. był kluczową postacią w zorganizowanej grupie przestępczej i kierowanie aktu oskarżenia bez obejmowania oskarżeniem również jego osoby nie tyle mijało się z celem, ale było niezasadne. Z całą pewnością pogorszyłoby ewentualne rozstrzygnięcie sprawy - tak decyzję śledczych tłumaczyła Małgorzata Klaus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Po dwóch latach w 2012 roku biegli uznali, że stan zdrowia Tadeusza Ł. na tyle się poprawił, że może on brać udział w procesie. Śledztwo odwieszono, jednak nie na długo. Już rok później prokurator - zamiast wysłać akt oskarżenia do sądu - po raz drugi je zawiesił.

Tym razem powodem była klasyfikacja prawna, jaką przyjęli śledczy. Zgodnie z nią zeznania przed sądem musieli złożyć wszyscy poszkodowani. To jednak było niemożliwe, bo część nie miała stałego miejsca zamieszkania i nie można było ich odnaleźć.

Organizator procederu na wolności

Hans M. wypuszczony na wolność wrócił do biznesu, a jego działalność trwała kolejne kilka lat.

W 2015 roku grupa ponownie została rozbita. Okazało się, że działała niemal w niezmienionym składzie. Z przestępczego procederu zrezygnował jedynie Tadeusz Ł. W tej samej Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu ruszyła druga sprawa, dotyczyła ona jednak tylko lat 2014-2015 i wykorzystania kolejnych dziewięciu osób, w tym dwóch poniżej 17. roku życia. Prowadził ją inny prokurator, który również oskarżył grupę o handel ludźmi, jednak zmienił nieznacznie konstrukcję prawną zarzutów.

- Podejmując sprawę, podjąłem decyzję o zmianie kwalifikacji prawnej przez wyeliminowanie czynu ciągłego z opisu. Przyjmujemy, że każda z osób jest indywidualnym pokrzywdzonym. To pozwoliło mi na skierowanie aktu oskarżenia i wyłączenie do odrębnego postępowania osób pokrzywdzonych, które w takiej sytuacji, przy kierowaniu kolejnych aktów oskarżenia, mogą być uznane za osoby pokrzywdzone i uczestniczyć w procesie - tłumaczył Tadeusz Potoka, prokurator z Wrocławia. To on przejął nowe śledztwo w sprawie przestępczego procederu.

W efekcie, po zaledwie dwóch latach, gdy sprawa trafiła na biurko prokuratora Potoki, członkowie grupy zostali skazani prawomocnymi wyrokami od 4 do 8 lat więzienia. Wszyscy oprócz Hansa M., który odmówił przyjazdu i wzięcia udziału w polskim procesie.

Śledczy wystawili za nim ponownie Europejski Nakaz Aresztowania. Jednak okazało się, że dotarcie do niego jest niezbyt trudne, ponieważ Hans M. żyje spokojnie we własnym mieszkaniu.

Reporterom "Superwizjera" udało się go odnaleźć w Niemczech.

- Nie mam nic do powiedzenia na ten temat. Bez komentarza. Niemiecki sąd orzekł, że nie pojadę do Polski. Ja mogę państwu powiedzieć, że byłem w areszcie ekstradycyjnym, a później mnie wypuszczono - powiedział dziennikarzom Hans M.

Ekstradycja pod znakiem zapytania

Okazało się, że Hans M. został ponownie aresztowany przez niemieckich śledczych w lipcu 2017 roku. Wyższy Sąd Okręgowy w Hamm, który rozpatruje polski wniosek o ekstradycję, stwierdził jednak, że M. może odpowiadać z wolnej stopy i wypuścił go na wolność na początku listopada ubiegłego roku. Wbrew temu, co twierdzi Hans M., sprawa ekstradycyjna wcale nie jest jeszcze zakończona.

- Wyższy Sąd Okręgowy w Hamm rozpatruje w obecnie toczącej się sprawie jedynie podstawę prawną ekstradycji. Następnie zostanie ocenione z perspektywy politycznej, czy ekstradycja faktycznie powinna być wykonana. Nie jest to już sprawdzane przez Wyższy Sąd Okręgowy, ale inne odpowiedzialne struktury rządowe. Zasadniczo jest to decyzja Ministerstwa Spraw Zagranicznych - tłumaczył Christian Nubbemeyer, rzecznik prasowy Wyższego Sądu Okręgowego w Hamm.

Decyzja o tym, czy Hans M. zostanie po raz drugi przekazany Polsce, zapadnie w ciągu najbliższych miesięcy. Jeśli Niemcy odmówią ponownej ekstradycji, mężczyzna nigdy nie odpowie za to, co zrobił. Wrocławskiej prokuraturze udało się na razie znaleźć 29 osób, które były wykorzystywane w Essen.

"To jest moja tajemnica, nikt o tym nie wie"

Ofiary przestępczego procederu, z którymi rozmawiali dziennikarze "Superwizjera", tłumią w sobie koszmar przeszłości.

- Nie miałem ścisłych relacji z rodziną, żeby dokładnie tłumaczyć co się stało. Z nikim nie rozmawiałem na ten temat. To jest moja tajemnica, nikt o tym nie wie. A komu mam to powiedzieć? - pytał Konrad.

- Moja mama o tym nie wie. Od 12 lat. Wie o tym tylko moja była już dziewczyna - dodał Tomasz.

Autor: PTD, tmw//now / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer

Pozostałe wiadomości

Donald Trump kończy swoją kampanię prezydencką wiecem w Michigan, który jest jednym ze stanów wahających się. Tymczasem niektóre jego wypowiedzi rodzą obawy, że w przypadku kiedy wynik wyborów okazałby się dla niego niekorzystny, może dążyć do jego podważenia. O takim scenariuszu pisze brytyjski "The Guardian".

Trump kończy kampanię i co dalej? Mówi o "bandzie nieuczciwych ludzi"

Trump kończy kampanię i co dalej? Mówi o "bandzie nieuczciwych ludzi"

Źródło:
TVN24, Fakty TVN, PAP

W poniedziałek doszło do awarii w przedsiębiorstwie chemicznym Anwil we Włocławku. Jak przekazała spółka, część pracowników została ewakuowana. "Nie ma zagrożenia dla mieszkańców miasta" - poinformowano w komunikacie zamieszczonym w mediach społecznościowych włocławskiego urzędu miasta.

Awaria w zakładach chemicznych. Ewakuowano część pracowników

Awaria w zakładach chemicznych. Ewakuowano część pracowników

Źródło:
tvn24.pl

- Antoni Macierewicz za każdym razem, jak jest u władzy, to powoduje jakiś skandal, który szkodzi Polsce - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych. Dodał, że "trzeba przerwać ten chocholi taniec". Mówił też o wtorkowych wyborach prezydenckich w USA.

Sikorski o sprawie Macierewicza. "Trzeba przerwać ten chocholi taniec"

Sikorski o sprawie Macierewicza. "Trzeba przerwać ten chocholi taniec"

Źródło:
TVN24

Amerykańska policja podjęła szereg działań związanych z wyborami prezydenckimi. Przed budynkami rządowymi, w tym Białym Domem, pojawił się płot, a właściciele lokalnych biznesów zabezpieczają swój dobytek w obawie przed wybuchem zamieszek. Służby zapewniają jednak, że nie ma powodu do niepokoju.

Tak Waszyngton szykuje się na wybory

Tak Waszyngton szykuje się na wybory

Źródło:
PAP

O sile "zwykłych ludzi" i oddolnych inicjatyw, tempie kampanii i jej "ogromnych zaskoczeniach", specyfice walki o wyborców, ale także o motywacjach zwolenników Donalda Trumpa oraz o różnorodnej grupie republikańskich wyborców mówili w "Tak jest" reporterka "Faktów" TVN Arleta Zalewska oraz dziennikarz Radia 357 Michał Żakowski, którzy śledzą wyborczy wyścig w USA.

"Cisi wyborcy" mogą zdecydować. "Postawią krzyżyk zgodnie z własnym sumieniem"

"Cisi wyborcy" mogą zdecydować. "Postawią krzyżyk zgodnie z własnym sumieniem"

Źródło:
TVN24

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pracuje nam przepisami umożliwiającymi ponowne przeliczenie przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych emerytur i rent rodzinnych przyznanych w czerwcu w latach 2009-2019. Według zapowiedzi wniosek o przeliczenie świadczenia będzie można złożyć od 1 czerwca 2025 roku.

Ponowne przeliczenie stu tysięcy emerytur. Trzeba będzie złożyć wniosek

Ponowne przeliczenie stu tysięcy emerytur. Trzeba będzie złożyć wniosek

Źródło:
PAP

- W konstytucji jest jasny zapis, że wszyscy są równi wobec prawa, również Zbigniew Ziobro. Dlatego podjęliśmy decyzję o tym, że wystąpimy pierwszy raz w historii o zatrzymanie i doprowadzenie świadka przed komisję śledczą - powiedziała w "Kropce nad i" szefowa komisji do spraw Pegasusa Magdalena Sroka. Członek tego gremium Tomasz Trela ocenił, że "gdyby Zbigniew Ziobro nie miał nic na sumieniu, przyszedłby przed komisję".

"Ziobro dalej myśli, że może wszystko. Otóż, panie ministrze, tak nie jest"

"Ziobro dalej myśli, że może wszystko. Otóż, panie ministrze, tak nie jest"

Źródło:
TVN24

Magazyny energii oraz montaż mikroinstalacji wiatrowych będą objęte ulgą termomodernizacyjną - wynika z projektu rozporządzenia przygotowanego przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Jednocześnie nowe przepisy wykluczą możliwość skorzystania z ulgi termomodernizacyjnej w przypadku zakupu i montażu kotłów olejowych i gazowych.

Piece na gaz wypadają z listy. Zmiany w popularnej uldze

Piece na gaz wypadają z listy. Zmiany w popularnej uldze

Źródło:
PAP, tvn24.pl

- Zmiana daty startu systemu kaucyjnego ze stycznia na październik 2025 roku to kompromisowe, realne rozwiązanie - ocenili uczestnicy poniedziałkowej dyskusji na Forum Rynku Spożywczego i Handlu. Przedstawiciel jednego z operatorów systemu zwrócił jednak uwagę, że przesunięcie terminu oznacza koszty finansowe.

Tusk podaje nowy termin. "Dostaliśmy jedenaście miesięcy"

Tusk podaje nowy termin. "Dostaliśmy jedenaście miesięcy"

Źródło:
PAP

Pod Pomiechówkiem znaleziono 17 monet. Pochodzą z XVI i XVII wieku z terenów Saksonii, Brandenburgii i Niderlandów. Ich wartość to około pół miliona złotych - oceniają znalazcy. - To jest chyba jeden z największych tego typu skarbów odkrytych do tej pory w Polsce - komentuje archeolog Piotr Duda.

Szukali rzymskiej drogi, znaleźli stare monety warte pół miliona złotych

Szukali rzymskiej drogi, znaleźli stare monety warte pół miliona złotych

Źródło:
PAP

Czy kładąc się spać w powyborczą noc, Amerykanie będą znać nazwisko swojego kolejnego prezydenta? Historia pokazuje, że jest to możliwe - tak było np. z wyborem Baracka Obamy w 2012 roku. Dużo bardziej prawdopodobne jest jednak, że na wynik będziemy musieli zaczekać. Wiele godzin, a może nawet dni. Do kiedy?

Kiedy poznamy wyniki wyborów w USA?

Kiedy poznamy wyniki wyborów w USA?

Źródło:
BBC, CNN, NBC, tvn24.pl

Pod względem kulturowym i politycznym to bardziej znaczące nawet od poparcia Beyonce i Taylor Swift dla Kamali Harris. To było na innym poziomie - tak wpływowy portal Politico komentuje poparcie udzielone kandydatce demokratów przez portorykańskiego rapera znanego jako Bad Bunny. Portal zwrócił uwagę, że gwiazdor nie ograniczył się tylko do udzielenia poparcia, ale zaangażował się z własnym przekazem w "kluczowym momencie wyścigu" prezydenckiego.

Politico: jego poparcie dla Kamali Harris ważniejsze niż Beyonce i Taylor Swift

Politico: jego poparcie dla Kamali Harris ważniejsze niż Beyonce i Taylor Swift

Źródło:
Politico, tvn24.pl

Dostawy 600-700 tysięcy ton ryżu rocznie, wypłaty w wysokości około 200 milionów dolarów, a także dostęp do technologii kosmicznych - to według południowokoreańskich mediów ofiaruje Rosja Korei Północnej w zamian za żołnierzy i sprzęt wojskowy do walki z Ukrainą. Kreml może także zaoferować reżimowi w Pjongjangu wsparcie wojskowe w razie zaostrzenia napięcia na Półwyspie Koreańskim - pisze dziennik "The Korean Herald".

Ryż za żołnierzy i sprzęt. Co zyska reżim?

Ryż za żołnierzy i sprzęt. Co zyska reżim?

Źródło:
PAP

Czterech nastolatków zostało rannych, w tym dwóch poważnie, w ataku z użyciem między innymi siekiery na pokładzie kolejki podmiejskiej - poinformowała paryska policja. Zarówno cztery ranne osoby, jak i zatrzymany niedługo później jeden z napastników, są w wieku 16-17 lat.

Atak w kolejce podmiejskiej z użyciem siekiery, kija i miecza, rannych czterech nastolatków

Atak w kolejce podmiejskiej z użyciem siekiery, kija i miecza, rannych czterech nastolatków

Źródło:
Guardian, BFMTV, Tribune de Geneve

Stacja TVN24 w październiku była najchętniej oglądanym kanałem informacyjnym w kraju z 5,83 procent udziału w widowni w grupie ogólnej (widzowie powyżej 4. roku życia) - wynika z danych Nielsen TV Audience Measurement. "Fakty" TVN były najchętniej wybieranym serwisem informacyjnym, a portal tvn24.pl najczęściej czytanym serwisem internetowym stacji telewizyjnej.

Świetne wyniki TVN24, tvn24.pl i "Faktów" TVN. Dziękujemy!

Świetne wyniki TVN24, tvn24.pl i "Faktów" TVN. Dziękujemy!

Źródło:
tvn24.pl

Prokuratura poinformowała, że śledztwo w sprawie zabójstwa Jolanty Brzeskiej zostało umorzone. Powodem jest "brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego".

Śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej umorzone

Śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej umorzone

Źródło:
tvn24.pl

Rząd wprowadzi bony na ubrania z drugiej ręki i dopłaty dla przedsiębiorców chcących otworzyć sklep typu second hand, a to wszystko po to, by zapobiegać zmianom klimatycznym - tak przynajmniej sądzą internauci i przypisują ową zapowiedź wiceministrze klimatu Urszuli Zielińskiej. Tylko że ta nigdy takich słów nie wypowiedziała.

Bony na zakupy w lumpeksach? Tego ministra nie zapowiadała

Bony na zakupy w lumpeksach? Tego ministra nie zapowiadała

Źródło:
Konkret24
Diagnoza, recepta i lekarstwo. Doktor Trump chce drugiej operacji

Diagnoza, recepta i lekarstwo. Doktor Trump chce drugiej operacji

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Jak dotąd to demokraci chętniej korzystali z możliwości wczesnego głosowania, jednak w 2024 roku korzystają z niego tłumnie również wyborcy republikańscy. Analizujący dane naukowcy zastanawiają się, co oznacza to dla wyborów prezydenta USA. I jeden wniosek jest oczywisty.

Ponad 78 milionów wyborców już oddało swój głos. Analitycy wiedzą, co to oznacza dla wyborów

Ponad 78 milionów wyborców już oddało swój głos. Analitycy wiedzą, co to oznacza dla wyborów

Źródło:
NYT, Forbes, ABC News, Bipartisal Policy Center

Jolanta i Natalia Romiszewski to matka i córka, mieszkają w Pensylwanii. W nadchodzących wyborach prezydenckich Jolanta popiera kandydata republikanów Donalda Trumpa, a Natalia - demokratkę Kamalę Harris. Czy przedwyborcza polaryzacja odbija się na ich relacjach? O tym rozmawiała z nimi dziennikarka "Faktów" TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska.

Matka głosuje na Trumpa, córka na Harris. "Jest mi smutno"

Matka głosuje na Trumpa, córka na Harris. "Jest mi smutno"

Źródło:
tvn24

Amerykański system wyborczy sprawia, że w stanach kluczowych (wahających się) rozstrzyga się przyszłość całego kraju. Jak wyglądają ostatnie sondaże i średnia sondażowa w Pensylwanii, Karolinie Północnej, Georgii, Michigan, Arizonie, Wisconsin i Nevadzie?

Kto prowadzi w stanach kluczowych? Co mówi nam średnia sondaży

Kto prowadzi w stanach kluczowych? Co mówi nam średnia sondaży

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

Przez całą noc z 5 na 6 listopada oraz następnego dnia dziennikarze TVN i TVN24 będą na bieżąco relacjonować wydarzenia związane z wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. We wtorek o godzinie 23:00 w TVN24 i TVN24 GO rusza program "Czas decyzji. Ameryka wybiera".

"Czas decyzji. Ameryka wybiera". Wydanie specjalne w TVN24

"Czas decyzji. Ameryka wybiera". Wydanie specjalne w TVN24

Źródło:
tvn24.pl

Równolegle z kampanią kandydatów na prezydenta Stanów Zjednoczonych trwa ostra walka dezinformacyjna w sieci, której głównym celem już teraz jest podważenie wyniku głosowania. Stąd w mediach społecznościowych pojawią się przekazy o tym, że "maszyny do głosowania odmówiły wybrania Donalda Trumpa" czy "jeden pan głosował 29 razy". Pokazujemy, dlaczego są nieprawdziwe.

"Głosował 29 razy", "głosowałem w dwóch miejscach". Dezinformacja przed wyborami

"Głosował 29 razy", "głosowałem w dwóch miejscach". Dezinformacja przed wyborami

Źródło:
Konkret24

Wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych będzie miał wpływ nie tylko na gospodarkę USA, ale również będzie wiązał się z konsekwencjami dla rynków całego świata - zwracają uwagę analitycy Credit Agricole.

Wynik "będzie wiązał się z globalnymi konsekwencjami". Cztery scenariusze

Wynik "będzie wiązał się z globalnymi konsekwencjami". Cztery scenariusze

Źródło:
tvn24.pl

Tomasz Jakubiak, juror popularnego programu kulinarnego "MasterChef", opowiedział w "Dzień dobry TVN" o swoim życiu z nowotworem. - To było strasznie trudne, że nie mogę zaprowadzić dziecka do przedszkola, nie mogę pójść na spacer, nie mogę pójść z kumplami na kawę - przyznał. Według jego żony Anastazji, życie jest teraz "zupełnie inne". - On na zewnątrz jest bardzo silny i wszystkim chce pokazać, że walczy - mówiła. Dodała, że mimo wszystko pojawia się "kruchość, lęk, strach".

"Już było tak, że nie byłem w stanie dojść z łazienki do sypialni". Tomasz Jakubiak o chorobie

"Już było tak, że nie byłem w stanie dojść z łazienki do sypialni". Tomasz Jakubiak o chorobie

Źródło:
Dzień Dobry TVN