"Zostałem sprzedany". Chłopcy zmuszeni do męskiej prostytucji

[object Object]
"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - pierwsza część reportażuSuperwizjer
wideo 2/3

Bici, poniżani, zmuszani do prostytucji. Tak wyglądało życie kilkudziesięciu chłopców z Polski. Padli ofiarami handlu ludźmi i zostali sprzedani do agencji towarzyskich dla homoseksualistów w niemieckim Essen. Reporterzy "Superwizjera" TVN dotarli nie tylko do ofiar, ale i do organizatorów procederu, którzy jak dotąd nie ponieśli żadnej kary.

Essen, serce Zagłębia Ruhry. Tutaj przez 13 lat w jednym z bloków funkcjonowała agencja towarzyska dla homoseksualistów. Według polskich i niemieckich śledczych wykorzystano tu co najmniej 29 chłopców z Polski.

Werbunek w parku

Bulwersująca sprawa bierze swój początek w parku przy Panoramie Racławickiej we Wrocławiu, w miejscu, w którym można było spotkać prostytuujących się młodych chłopców. W 2002 roku zaczął tu przychodzić Tadeusz Ł., używający pseudonimu "Tabaza". Ten były kontroler biletów wrocławskiego MPK od niedawna pracował u Hansa M., psudonim "Max", który prowadził nielegalną agencję towarzyską dla homoseksualistów w niemieckim Essen.

"Tabaza" odpowiadał za werbunek. Wśród prostytuujących się w parku chłopców szukał chętnych do wyjazdu za granicę i pracy w agencji.

- To było miejsce, tak jakby, pierwszej rozmowy. Czyli, co, kto potrzebuje i po ile. Czy loda, czy jakieś dłuższe spotkanie, czy ogólnie seks - wspominał Marek, jeden z pokrzywdzonych. - Ja znam przynajmniej 15-20 osób, które tutaj przesiadywały - dodawał.

Marek był jednym z pierwszych chłopców, którzy zostali zwerbowani do pracy w Essen. Do Niemiec trafił w 2002 roku. Po nim do agencji Hansa M. przywożono kolejnych chłopców i młodych mężczyzn z wrocławskiego parku.

- "Tabaza" mnie namawiał przez pół roku, żebym zrobił dowód osobisty, bo wiedział, że go nie mam, byłem wtedy niepełnoletni. Przed szesnastymi urodzinami wyrobiłem dowód osobisty za zgodą mamy. Po czym "Tabaza" się dowiedział, że mam już dowód. Zaczął organizować mój wyjazd - relacjonował Marek. - Jak to "Tabaza" powiedział: "połączysz przyjemne z pożytecznym, czyli generalnie będziesz uprawiał seks i będziesz za to zarabiał pieniądze" - dodawał.

Jak podkreślił, jego sytuacja nie była wtedy "zbyt ciekawa". - Mamie powiedziałem, że jadę po prostu jako opiekun do dzieci do Niemiec - przyznawał.

Po jakimś czasie chętnych do pracy w agencji zaczęło brakować. Jednak "Max" i "Tabaza" nie zamierzali rezygnować z dochodowego biznesu. Zaczęli oszukiwać nastolatków.

"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - pierwsza część dyskusji
"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - pierwsza część dyskusjiSuperwizjer

Po przekroczeniu granicy zaczęło się piekło

Dziennikarze "Superwizjera" TVN pojechali do Essen, by znaleźć tam ślady przestępczego procederu. Na miejscu udało im się dotrzeć do jednego z pokrzywdzonych, który po tym, co go spotkało, nie wrócił już do Polski. Jego historia brzmi podobnie jak innego chłopaka, którego reporterzy odnaleźli jeszcze w Polsce. "Maxa" i "Tabazę" obaj poznali zupełnie przypadkowo.

- Szukałem pracy, wysłałem jakąś aplikację czyli swoją ofertę z numerem telefonu. Po jakimś czasie, naprawdę dwa, trzy miesiące później, napisał do mnie Tadeusz Ł., czy nadal jestem zainteresowany pracą. Praca za granicą, jest nabór do pracy w stolarni - wspominał Konrad, jeden z pokrzywdzonych. - Jeśli tak, to mam przyjechać do Wrocławia - dodawał.

Gdy już we Wrocławiu nie było chętnych na wyjazdy do Niemiec, Hans M. i Tadeusz Ł. zaczęli prowadzić poszukiwania w Poznaniu i Katowicach. Zmienili też sposób działania. Szukali potencjalnych chętnych, już nie wspominając o agencji towarzyskiej. Mówili, że szukają ludzi do pracy przy sprzątaniu lub na budowie.

- W Poznaniu błąkałem się po ulicach - opowiadał Tomasz, którego zwerbowali, gdy miał 14 lat. - Byłem po ucieczce z domu dziecka i zaczepili mnie na ulicy. Zapytali, czy chcę jechać do pracy do Niemiec. Zaproponowali mi tam jedzenie, nakarmili mnie i zapytali, czy nie chciałbym pracować w Niemczech. Mówili, że będę zakładał panele. Później gadałem z kolegą - Marcinem. On wtedy się ze mną błąkał. Powiedziałem, że tylko z nim mogę jechać - wspominał.

Tomasz nie miał dokumentów, był też poszukiwany z powodu ucieczki z domu dziecka. Jak twierdzi, "Max" z "Tabazą" wywieźli go przez granicę na dokumentach innej osoby. Chłopcy o tym, co naprawdę będą robić w Niemczech, dowiedzieli się dopiero na miejscu.

- Przez całą drogę była utrzymywana wersja, że jadę pracować na stolarni, że będzie szkolenie - relacjonował Konrad dziennikarzom "Superwizjera".

- Przyjechaliśmy do Essen, tam jedną nockę przenocowaliśmy i zaczęliśmy się z Marcinem dopytywać, co z tą pracą. Później powiedzieli, na czym będzie polegać ta praca i się zaczęło piekło - mówił Tomasz.

"Oczywiście, że mam wyrzuty sumienia"

Hans M. razem ze swoim partnerem - Polakiem Mariuszem M. - bił tych, którzy chcieli uciec. Chłopcom zabrano paszporty i dokumenty. Obiecywano, że będą mogli wrócić do domu do Polski, gdy odpracują i spłacą fikcyjny dług, czyli kwotę biletu autobusowego do Essen i prowizję, jaką za werbowanie miał dostawać Tadeusz Ł., czyli "Tabaza".

- Nie było takiej możliwości powiedzieć, że mi to nie pasuje i wychodzę. Zostałem sprzedany. I od tego trzeba zacząć, że ktoś skasował za to pieniądze, że mnie tam wysłał - mówił Konrad.

Dziennikarzom "Superwizjera" udało się dotrzeć do Tadeusza Ł. To on dostawał pieniądze za każdego wysłanego do Essen chłopaka. Choć początkowo przekonywał, że zeznania pokrzywdzonych chłopców są prawdziwe, później starał się minimalizować swoją rolę w procederze.

Początkowo przyznał, że proponował im wyjazdy do Niemiec. - Wszyscy byli "letni", mieli dokumenty ze sobą. Wszyscy jechali na dokumenty przecież - zapewniał. Potem dodał, że "ktoś jeszcze proponował im wyjazdy".

- Ale ja nie wiem, kto to był. Oczywiście, że mam wyrzuty sumienia, teraz mam - powiedział "Tabaza".

Mentalność księgowego

Zaraz po przyjeździe do Essen każdy z chłopców zamieniał się z człowieka w towar. A towar musiał być dobrze zareklamowany.

Hans M. swój biznes prowadził z kupiecką dokładnością. W laptopie miał ewidencję chłopców. Oprócz imion i nazwisk trzymał tam ich nagie zdjęcia, a także skany dowodów osobistych i paszportów.

- Kazał nam podniecić się i robił nam wtedy zdjęcia. Cały wizerunek - wspominał Konrad.

- Zdjęcia były wrzucane do internetu i rozsyłane. Nie wiem, czy po znajomych Maxa, czy klientach. Po prostu pokazywał nowe twarze. Ze względu na to, że każdy nowy człowiek miał tam większe powodzenie niż ci, którzy tam byli. Tak zwane świeże mięso. Czym świeższe, czym młodsze, tym więcej klientów, bo niektórzy klienci po prostu wolą młodzików - wyjaśniał Marek.

Paradoksalnie mentalność księgowego Hansa M. doprowadziła go do zguby. Gdy policja weszła do jego mieszkania, w jego laptopie odnalazła pełną listę pokrzywdzonych.

- Nie miałem wcześniej homoseksualnych kontaktów. To był koszmar. Do tej pory mam czasem takie sny, że tego nie idzie zapomnieć - przyznawał Tomasz.

Jego koszmar miał ściśle określoną cenę. 80 euro za godzinę. To standardowa kwota, jaką pobierał Hans M. od swoich klientów.

- Rzygałem na początku, po pierwszym razie, brzydziłem się tego. Jak się nie zgadzałem, to byłem bity takim pejczem. Do tej pory mam blizny na plecach - dodawał Tomasz.

Klienci mijali się w drzwiach

W mieszkaniu, które służyło za agencję, zwykle przebywało maksymalnie czterech chłopców. Mężczyźni całą dobę pilnowali "interesu". Ci, którzy do prostytucji byli zmuszani, nie mogli wychodzić z mieszkania.

- "Max" przed każdym spotkaniem podawał mi całą tabletkę viagry lub połowę. Chodziło tylko o to, żeby klient był zadowolony. Przyjmowałem ją przez cały okres, jaki tam byłem. Czyli przez przynajmniej przez 3-4 miesiące codziennie - relacjonował Marek.

Zwykle klientów było kilku dziennie. Pierwsze spotkania Hans umawiał na 10 rano, ostatnie na godzinę 22. W najbardziej zapracowane dni, według relacji chłopców, klienci przychodzili co godzinę, mijając się niemal w drzwiach. W ciągu pięciu miesięcy, jakie Tomasz spędził w Essen, tylko jedna osoba zwróciła uwagę na podejrzanie młody wiek 14-latka.

- Policja przyjechała do mieszkania. Max zobaczył przez judasza, że to policja i Mariusz od razu wziął mnie do szafy, przystawił nóż do gardła, zamknął usta i powiedział, że mam siedzieć cicho. Policja weszła do mieszkania, popatrzyła i wyszła. Bałem się cokolwiek powiedzieć. Miałem nóż przystawiony do gardła, zamknięte usta ręką - opowiadał dziennikarzom "Superwizjera" Konrad.

- Parę spotkań tak się odbyło, że godziłem się na to dobrowolnie, bo już nie wiedziałem co mam robić - przyznawał Tomasz. - Nie próbowałem uciekać. Dopiero po jakimś czasie zdobyłem już takie zaufanie, że powiedziałem, że już zaczyna mi się podobać i już zacząłem sam jeździć do klientów. Do drugiego pojechałem i uciekłem stamtąd. Już wracając, klient mnie odwiózł, byliśmy na stacji benzynowej. Poszedł zapłacić za paliwo, a ja wtedy stamtąd uciekłem. Zatrzymali mnie na granicy i powiedziałem im wszystko co i jak. I wtedy zaczęło się śledztwo - wspominał.

- Wróciłem z tych Niemiec. Byłem innym człowiekiem, czułem nienawiść do ludzi, robiłem też różne rzeczy - wspominał Tomasz, dodając, że wdawał się w bójki, zaczął kraść. - Miałem już wszystko gdzieś - mówił.

"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - druga część reportażu
"Zmuszeni do męskiej prostytucji" - druga część reportażuSuperwizjer

Zamiast aktu oskarżenia - zawieszenie

Śledztwo w sprawie handlu ludźmi i czerpanie korzyści z nierządu przez zorganizowaną grupę przestępczą kierowaną przez Hansa M. od sierpnia 2006 roku prowadziła Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Według śledczych do grupy należeli również Tadeusz M. pseudonim "Tabaza", Mariusz M., Piotr Cz. i Artur P. Czterech z pięciu członków grupy zostało aresztowanych, poza Hansem M.

Mężczyzna został zatrzymany w Niemczech i przekazany do Polski dopiero w październiku 2008 roku. Jednak już rok później cieszył się wolnością, bo prokuratura wypuściła go z aresztu. W lutym 2010 roku, po czterech latach dochodzenia, śledztwo zawieszono. Powód? Zły stan zdrowia Tadeusza Ł.

- Tadeusz Ł. był kluczową postacią w zorganizowanej grupie przestępczej i kierowanie aktu oskarżenia bez obejmowania oskarżeniem również jego osoby nie tyle mijało się z celem, ale było niezasadne. Z całą pewnością pogorszyłoby ewentualne rozstrzygnięcie sprawy - tak decyzję śledczych tłumaczyła Małgorzata Klaus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Po dwóch latach w 2012 roku biegli uznali, że stan zdrowia Tadeusza Ł. na tyle się poprawił, że może on brać udział w procesie. Śledztwo odwieszono, jednak nie na długo. Już rok później prokurator - zamiast wysłać akt oskarżenia do sądu - po raz drugi je zawiesił.

Tym razem powodem była klasyfikacja prawna, jaką przyjęli śledczy. Zgodnie z nią zeznania przed sądem musieli złożyć wszyscy poszkodowani. To jednak było niemożliwe, bo część nie miała stałego miejsca zamieszkania i nie można było ich odnaleźć.

Organizator procederu na wolności

Hans M. wypuszczony na wolność wrócił do biznesu, a jego działalność trwała kolejne kilka lat.

W 2015 roku grupa ponownie została rozbita. Okazało się, że działała niemal w niezmienionym składzie. Z przestępczego procederu zrezygnował jedynie Tadeusz Ł. W tej samej Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu ruszyła druga sprawa, dotyczyła ona jednak tylko lat 2014-2015 i wykorzystania kolejnych dziewięciu osób, w tym dwóch poniżej 17. roku życia. Prowadził ją inny prokurator, który również oskarżył grupę o handel ludźmi, jednak zmienił nieznacznie konstrukcję prawną zarzutów.

- Podejmując sprawę, podjąłem decyzję o zmianie kwalifikacji prawnej przez wyeliminowanie czynu ciągłego z opisu. Przyjmujemy, że każda z osób jest indywidualnym pokrzywdzonym. To pozwoliło mi na skierowanie aktu oskarżenia i wyłączenie do odrębnego postępowania osób pokrzywdzonych, które w takiej sytuacji, przy kierowaniu kolejnych aktów oskarżenia, mogą być uznane za osoby pokrzywdzone i uczestniczyć w procesie - tłumaczył Tadeusz Potoka, prokurator z Wrocławia. To on przejął nowe śledztwo w sprawie przestępczego procederu.

W efekcie, po zaledwie dwóch latach, gdy sprawa trafiła na biurko prokuratora Potoki, członkowie grupy zostali skazani prawomocnymi wyrokami od 4 do 8 lat więzienia. Wszyscy oprócz Hansa M., który odmówił przyjazdu i wzięcia udziału w polskim procesie.

Śledczy wystawili za nim ponownie Europejski Nakaz Aresztowania. Jednak okazało się, że dotarcie do niego jest niezbyt trudne, ponieważ Hans M. żyje spokojnie we własnym mieszkaniu.

Reporterom "Superwizjera" udało się go odnaleźć w Niemczech.

- Nie mam nic do powiedzenia na ten temat. Bez komentarza. Niemiecki sąd orzekł, że nie pojadę do Polski. Ja mogę państwu powiedzieć, że byłem w areszcie ekstradycyjnym, a później mnie wypuszczono - powiedział dziennikarzom Hans M.

Ekstradycja pod znakiem zapytania

Okazało się, że Hans M. został ponownie aresztowany przez niemieckich śledczych w lipcu 2017 roku. Wyższy Sąd Okręgowy w Hamm, który rozpatruje polski wniosek o ekstradycję, stwierdził jednak, że M. może odpowiadać z wolnej stopy i wypuścił go na wolność na początku listopada ubiegłego roku. Wbrew temu, co twierdzi Hans M., sprawa ekstradycyjna wcale nie jest jeszcze zakończona.

- Wyższy Sąd Okręgowy w Hamm rozpatruje w obecnie toczącej się sprawie jedynie podstawę prawną ekstradycji. Następnie zostanie ocenione z perspektywy politycznej, czy ekstradycja faktycznie powinna być wykonana. Nie jest to już sprawdzane przez Wyższy Sąd Okręgowy, ale inne odpowiedzialne struktury rządowe. Zasadniczo jest to decyzja Ministerstwa Spraw Zagranicznych - tłumaczył Christian Nubbemeyer, rzecznik prasowy Wyższego Sądu Okręgowego w Hamm.

Decyzja o tym, czy Hans M. zostanie po raz drugi przekazany Polsce, zapadnie w ciągu najbliższych miesięcy. Jeśli Niemcy odmówią ponownej ekstradycji, mężczyzna nigdy nie odpowie za to, co zrobił. Wrocławskiej prokuraturze udało się na razie znaleźć 29 osób, które były wykorzystywane w Essen.

"To jest moja tajemnica, nikt o tym nie wie"

Ofiary przestępczego procederu, z którymi rozmawiali dziennikarze "Superwizjera", tłumią w sobie koszmar przeszłości.

- Nie miałem ścisłych relacji z rodziną, żeby dokładnie tłumaczyć co się stało. Z nikim nie rozmawiałem na ten temat. To jest moja tajemnica, nikt o tym nie wie. A komu mam to powiedzieć? - pytał Konrad.

- Moja mama o tym nie wie. Od 12 lat. Wie o tym tylko moja była już dziewczyna - dodał Tomasz.

Autor: PTD, tmw//now / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer

Pozostałe wiadomości

Embraer 190, który rozbił się na zachodzie Kazachstanu, mógł zostać ostrzelany przez rosyjski system obrony przeciwlotniczej - podały portal Euronews i niezależna rosyjskojęzyczna telewizja Nastojaszczeje Wriemia. W tym dniu siły rosyjskie odpierały atak ukraińskich dronów na stolicę Czeczenii, Grozny, gdzie miał wylądować samolot.

Grozny był atakowany przez drony, samolot spadł. Pojawiają się różne hipotezy

Grozny był atakowany przez drony, samolot spadł. Pojawiają się różne hipotezy

Źródło:
PAP, Nastojaszczeje Wriemia, Kommiersant, tvn24.pl

Księżna Kate wzięła udział w tradycyjnym, bożonarodzeniowym nabożeństwie w kościele św. Marii Magdaleny w Sandringham. Wracając z liturgii żona następcy tronu zatrzymała się, by porozmawiać ze zgromadzonymi przed świątynią.  

Księżna Kate po mszy podeszła do ludzi przed kościołem. Nie unikała trudnych tematów

Księżna Kate po mszy podeszła do ludzi przed kościołem. Nie unikała trudnych tematów

Źródło:
The Telegraph, tvn24.pl

Dwie ofiary śmiertelne i jedna osoba, która trafiła do szpitala - do tragicznego wypadku doszło w drugi dzień świąt w Borucinie w powiecie kartuskim.

Tragiczny wypadek drogowy. Nie żyją dwie osoby, trzecia w szpitalu

Tragiczny wypadek drogowy. Nie żyją dwie osoby, trzecia w szpitalu

Źródło:
TVN24

Po piątkowym losowaniu loterii Mega Millions w USA szczęśliwy gracz może otrzymać spóźniony prezent świąteczny w wysokości 1,15 miliarda dolarów - przekazał portal stacji CNN. To siódmy raz w historii gry, kiedy kumulacja przekroczyła próg miliarda dolarów.

Ponad miliard dolarów do wygrania

Ponad miliard dolarów do wygrania

Źródło:
CNN

Władze w Pekinie dały zielone światło na budowę największej na świecie zapory wodnej, która ma powstać na rzece Yarlung Tsangpo na Wyżynie Tybetańskiej - przekazał w czwartek Reuters. Obawy co do wpływu nowego obiektu na środowisko wyraziły Indie oraz Bangladesz.

To ma być największy taki obiekt na świecie. Obawy w dwóch krajach

To ma być największy taki obiekt na świecie. Obawy w dwóch krajach

Źródło:
PAP

Kumulacja prac związanych z przygotowaniami do księgowego i podatkowego zamknięcia roku, a także konieczność dostosowania się do nowych przepisów sprawia, że końcówka roku dla wielu podatników będzie intensywnym okresem - przekazała doradczyni dodatkowa z kancelarii MDDP Anna Zielony. Sprawdź, jakie zmiany podatkowe wejdą w życie w 2025 roku.

Rewolucja w podatkach. Oto najważniejsze zmiany

Rewolucja w podatkach. Oto najważniejsze zmiany

Źródło:
PAP, gov.pl

Podczas świątecznego pokazu w cyrku w Neapolu lwy przestały słuchać się tresera. Gdy próbował je zdyscyplinować, jedno ze zwierząt skoczyło na drzwi klatki. Incydent wystraszył widownię. Część osób zaczęła w popłochu opuszczać występ. 

Chwile grozy w cyrku. Lwy skaczą, widzowie zerwali się z miejsc  

Chwile grozy w cyrku. Lwy skaczą, widzowie zerwali się z miejsc  

Źródło:
PAP, Corriere della Sera

W środę trzytygodniowa dziewczynka zamarzła na śmierć w Strefie Gazy. - Było bardzo zimno w nocy i nawet jako dorośli nie mogliśmy tego znieść. Nie mogliśmy się ogrzać - powiedział agencji Associated Press ojciec dziecka Mahmoud al-Faseeh. To trzeci taki przypadek w ciągu ostatnich dni.

Trzytygodniowa dziewczynka zamarzła na śmierć

Trzytygodniowa dziewczynka zamarzła na śmierć

Źródło:
The Guardian, CNN

Czternaście osób, w wieku od trzech do 78 lat, po kolacji wigilijnej trafiło do szpitali. Mieli zawroty głowy i zaburzenia równowagi, niektórzy wymiotowali. Okazało się, że wszyscy mieli w organizmach ślady marihuany. Z nieoficjalnych ustaleń TVN24 wynika, że ktoś dodał do potrawy stary olejek, który należał do zmarłej babci.

14 osób po kolacji wigilijnej trafiło do szpitali, miały w organizmach ślady marihuany. Nowe ustalenia

14 osób po kolacji wigilijnej trafiło do szpitali, miały w organizmach ślady marihuany. Nowe ustalenia

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, TVN24/Onet

Jest podejrzenie, że zagraniczny tankowiec Eagle S mógł mieć związek z uszkodzeniem podmorskiego kabla elektroenergetycznego EstLink 2 w Zatoce Fińskiej. "Policja, we współpracy ze Strażą Graniczną i innymi organami, bada łańcuch zdarzeń" - przekazały fińskie służby w swoim oświadczeniu. Naprawa może potrwać kilka miesięcy.

Może należeć do "floty cieni" i mógł zniszczyć kabel

Może należeć do "floty cieni" i mógł zniszczyć kabel

Źródło:
PAP, Reuters

Niebezpieczna sytuacja w Tychach w województwie śląśkim. Na dwupasmowej drodze jeden z kierowców przez niemal kilometr poruszał się pod prąd. Dzięki reakcji innego kierowcy nie doszło do wypadku.

Jechał lewym pasem pod prąd. Reakcja świadka zapobiegła tragedii. Nagranie

Jechał lewym pasem pod prąd. Reakcja świadka zapobiegła tragedii. Nagranie

Źródło:
Kontakt24, tvn24.pl

Rosja rozmieszcza we wschodniej Libii systemy obrony powietrznej S-300 i S-400, co wzbudziło niepokój zaangażowanej w zachodniej części kraju Turcji. O sprawie poinformowały libijski portal Libyaobserver oraz amerykański USGlobal.

Wybrali kierunek. Rosja przenosi sprzęt z baz w Syrii

Źródło:
PAP

30-letni pracownik schroniska dla zwierząt w Kielcach trafił do szpitala po tym, jak został pobity przez dwóch mężczyzn. 21-latek i jego 47-letni ojciec przyszli do placówki, by odebrać swojego psa, który uciekł z posesji. Gdy po awanturze i rękoczynach mężczyźni zabierali go ze schroniska, zwierzę pogryzło innego psa.

Brutalne pobicie pracowników schroniska dla zwierząt. Jeden jest w ciężkim stanie

Brutalne pobicie pracowników schroniska dla zwierząt. Jeden jest w ciężkim stanie

Źródło:
TVN24, tvn24.pl

Co najmniej osiem osób zostało rannych w wyniku ataku rosyjskiego drona kamikadze na miasto Nikopol w obwodzie dniepropietrowskim - poinformowała Państwowa Służba Ukrainy do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych.  

Dron kamikadze zaatakował ludzi na rynku

Dron kamikadze zaatakował ludzi na rynku

Źródło:
NV, tvn24.pl

W legionowskim parku grupa ludzi urządziła w Boże Narodzenie zakrapianą imprezę. Niestety po sobie już nie posprzątali. Mieszkańców oburzył nie tylko pozostawiony bałagan, ale także brak reakcji straży miejskiej. Na burzę zareagował wiceprezydent miasta.

Imprezowali w parku, zostawili butelki po alkoholu i napojach. Mieszkańcy miasta oburzeni

Imprezowali w parku, zostawili butelki po alkoholu i napojach. Mieszkańcy miasta oburzeni

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Tragedia pod Gostyninem. Nie żyje 64-letnia kobieta, a 63-letni mężczyzna trafił do szpitala. Do sprawy policja zatrzymała 35-letniego syna poszkodowanych.

Tragedia w Boże Narodzenie. Nie żyje kobieta, ranny mężczyzna. Policja zatrzymała syna pary

Tragedia w Boże Narodzenie. Nie żyje kobieta, ranny mężczyzna. Policja zatrzymała syna pary

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja na Hawajach prowadzi śledztwo w sprawie zwłok, jakie we wtorek po południu znaleziono w podwoziu samolotu linii United Airlines. Odkrycia dokonano po wylądowaniu maszyny.

Ciało w podwoziu samolotu. Tragiczne odkrycie na płycie lotniska  

Ciało w podwoziu samolotu. Tragiczne odkrycie na płycie lotniska  

Źródło:
CNN

Nie żyje Hudson Meek, 16-letni aktor znany z występu m.in. w filmie "Baby Driver". Jak informuje CNN, zmarł w następstwie upadku z jadącego pojazdu.

Nie żyje dziecięcy aktor, znany m.in. z filmu "Baby Driver". Hudson Meek miał 16 lat

Nie żyje dziecięcy aktor, znany m.in. z filmu "Baby Driver". Hudson Meek miał 16 lat

Źródło:
CNN, AL.com

Samolot próbował wylądować dwa-trzy razy, ale nie udało mu się to - wspomniał Subchonkuł Rachimow, pasażer Embraera 190, który w środę rano rozbił się nieopodal miasta Aktau w Kazachstanie. Subchonkuł ocenił, że gdyby nie manewr pilota, "wszyscy byśmy zginęli". Zaur Mamedow też był na pokładzie tego samolotu. Wracał z pogrzebu ojca. Kiedy doszło do katastrofy, nagrał wiadomość do przyjaciółki: "Nie martw się. Nasz samolot spadł i się rozbił. Żyję. Jestem gdzieś w Kazachstanie".

Gdyby nie pilot, "wszyscy byśmy zginęli". Ocaleli z katastrofy, wspominają dramatyczne chwile

Gdyby nie pilot, "wszyscy byśmy zginęli". Ocaleli z katastrofy, wspominają dramatyczne chwile

Źródło:
Zakon, BBC, Nastojaszczeje Wremia, PAP, tvn24.pl

Jedna z osób będących na pokładzie samolotu azerskich linii lotniczych zarejestrowała ostatnie chwile przed rozbiciem się maszyny w środę w Kazachstanie. Na nagraniu widać między innymi pasażerów w maskach tlenowych. W katastrofie zginęło kilkadziesiąt osób, a pozostali z obrażeniami trafili do szpitala.

Nagrał ostatnie chwile przed tragedią

Nagrał ostatnie chwile przed tragedią

Źródło:
Reuters, PAP

Francuski kurort narciarski Avoriaz zajął pierwsze miejsce w rankingu najpiękniejszych ośrodków narciarskich w Europie. Obiekt wyróżnia się wyjątkową scenerią i nowatorską architekturą, co sprawia, że przyciąga nie tylko narciarzy, ale także miłośników kolarstwa czy pieszych wędrówek.

Wybrano najpiękniejszy ośrodek narciarski w Europie

Wybrano najpiękniejszy ośrodek narciarski w Europie

Źródło:
PAP
Ile wart jest zakaz prowadzenia pojazdów? Łukasz Ż. poszedł siedzieć po trzecim wyroku

Ile wart jest zakaz prowadzenia pojazdów? Łukasz Ż. poszedł siedzieć po trzecim wyroku

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Czy w Japonii stwierdzono, że nie należy "kontynuować stosowania szczepionek mRNA", bo są niebezpieczne? Nie. Krążące w sieci nagranie "przełomowej konferencji" to antyszczepionkowa dezinformacja; tezy niepotwierdzone faktami. Przestrzegamy przed rozpowszechnianiem.

"Biją na alarm" z powodu szczepień? Fałsz o nowej generacji szczepionek

"Biją na alarm" z powodu szczepień? Fałsz o nowej generacji szczepionek

Źródło:
Konkret24
Chiński Big Tech i "miliard smartfonów". Kim jest nowy doradca rządu od sztucznej inteligencji?

Chiński Big Tech i "miliard smartfonów". Kim jest nowy doradca rządu od sztucznej inteligencji?

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Jeśli świątecznych potraw zostało zbyt wiele, można je przynieść do jadłodzielni - to miejsca, w których w specjalnie oznaczonych lodówkach i szafkach można pozostawić jedzenie lub skorzystać z tego, co zostawili inni.

Nadmiar świątecznego jedzenia? Możesz je przynieść do jadłodzielni

Nadmiar świątecznego jedzenia? Możesz je przynieść do jadłodzielni

Źródło:
TVN24, tvnwarszawa.pl

Daniele pojedynkowały się w okolicach szpitala. Nagranie zostało zarejestrowane w Wejherowie (woj. pomorskie), a otrzymaliśmy je na Kontakt24.

Nagrał pojedynek danieli. "Wyglądały zjawiskowo"

Nagrał pojedynek danieli. "Wyglądały zjawiskowo"

Źródło:
Kontakt 24, Lasy Państwowe

Najbliższy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już za miesiąc. WOŚP ponownie zagra na całym świecie, tym razem dla onkologii i hematologii dziecięcej. O przygotowaniach do tego wyjątkowego dnia w rozmowie z TVN24 opowiedzieli przedstawiciele sztabów na Antarktyce i indonezyjskiej wyspie Bali. Co planują?  

WOŚP ponownie zagra na całym świecie. Wolontariusze z Bali i Antarktyki szykują się na wielki finał

WOŚP ponownie zagra na całym świecie. Wolontariusze z Bali i Antarktyki szykują się na wielki finał

Źródło:
tvn24.pl

26 stycznia odbędzie się 33. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która zagra dla onkologii i hematologii dziecięcej. Dziennikarz TVN24 Artur Molęda wystawił na aukcję WOŚP wyjątkowe zdjęcie dwóch amerykańskich myśliwców F-35 i polskiego F-16 z podpisami. O szczegółach opowiedział w studiu TVN24.

Jako pierwszy polski dziennikarz poleciał myśliwcem F-16. Artur Molęda przekazał na WOŚP "niebywałą pamiątkę"

Jako pierwszy polski dziennikarz poleciał myśliwcem F-16. Artur Molęda przekazał na WOŚP "niebywałą pamiątkę"

Źródło:
TVN24