Wtorek, 18 sierpnia - Sztab to instytucja myśląca. Nie ma tam bagna – tak gen. bryg. Jerzy Biziewski odpierał zarzuty wdowy po zabitym w Afganistanie żołnierzu. Według generała, przyczyną śmierci oficera nie był brak odpowiedniego sprzętu.
Natalia Ambrozińska, wdowa po oficerze, który zginął w zeszłym tygodniu w Afganistanie, oskarżyła w rozmowie z dziennikiem „Polska” armię o niedoposażanie żołnierzy i zmuszanie ich do zakupów sprzętu na własny koszt. - Im wszystkiego brakuje. Mój mąż kupował dodatkowe magazynki, celowniki, gogle antyodłamkowe, a nawet kamizelkę kuloodporną. Sam musiał sobie także kupić kalkulator – twierdzi kobieta. Jak dodała, polityka wobec wojska to „bagno”.
Nie wiem, skąd te gorzkie słowa wdowy, ale rozumiem ból i rozgoryczenie. Planiści, którzy przygotowują zakupy, to są ludzie, którzy służyli w jednostkach w Afganistanie. To nie są biurokraci _biziewski
"Planiści to nie biurokraci"
W programie „24 godziny” gen. bryg. Jerzy Biziewski, dowódca II zmiany PKW w Afganistanie, obecnie pracujący w sztabie WP, odpierał te zarzuty. - Nie wiem, skąd te gorzkie słowa wdowy, ale rozumiem ból i rozgoryczenie. Planiści, którzy przygotowują zakupy, to są ludzie, którzy służyli w jednostkach w Afganistanie - mówił w programie "24 godziny" w TVN24 generał. I zapewniał: To nie są biurokraci.
Według generała Biziewskiego, zarówno kamizelek kuloodpornych, jak i magazynków jest dość, a na przykład celownika żołnierz sam nie kupi, bo to „ściśle limitowany sprzęt”. Do tego, jak dodał, wojsko przeznacza specjalne fundusze na indywidualne zakupy, za które wojskowi nie muszą płacić z własnej kieszeni.
- Oprócz normalnej pensji dostajemy dodatek wojenny i na zagospodarowanie. Jeśli żołnierz ma indywidualne potrzeby, buty, bielizna, armia mu na to daje pieniądze – deklarował.
"Mamy dobry sprzęt"
Generał zdecydowanie stwierdził, że kpt. Daniel Ambroziak nie zginął przez brak sprzętu. - Może zawinił wywiad, gdzieś nie przepłynęła informacja. Mamy w Afganistanie bardzo dużo sprzętu. Bardzo dobrego, który w wielu przypadkach przewyższa jakością sprzęt naszych sojuszników. Dostaliśmy tyle, ile potrzebowaliśmy i ile mieliśmy możliwości przewieźć – zapewnił.
32-letni kapitan zginął w zasadzce talibów na kilkudziesięcioosobowy polsko-afgański patrol pieszy w dystrykcie Ajristan w północno-zachodniej części prowincji Ghanzi. Pełnił obowiązki specjalisty w Zespole Doradczo-Łącznikowym, a na co dzień był żołnierzem 1. batalionu Kawalerii Powietrznej w Leźnicy Wielkiej. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie oficera Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego.