Niedziela, 28 września, 21:00- Polski rząd musi zrobić wszystko, żeby zapobiec najgorszemu. Najpierw siłami dyplomatycznymi, a później, jeżeli nie będzie innego wyjścia, zbrojnymi - podkreślali zgodnie goście "Magazynu 24 godziny" pytani o to, jak powinny postępować polskie władze, by uwolnić porwanego w Pakistanie Polaka.
Według Wojciecha Giełżyńskiego, publicysty i znawcy Pakistanu, w uwolnieniu porwanego na północy tego kraju Polaka (CZYTAJ WIĘCEJ) bardzo przeszkadzać może skomplikowana sytuacja polityczna w Pakistanie. - Władze Pakistanu nie radzą sobie same ze sobą. Za plecami obecnego prezydenta Asifa Aliego Zardariego, męża Benazir Bhutto, rządzi tak naprawdę armia - zaznaczał.
"Wątpię w powodzenie akcji siłowej"
Giełżyński podkreślał jednak, że aby akcja uwalniania naszego obywatela powiodła się, muszą być w nią zaangażowane pakistańskie władze.
- Najpierw trzeba wykorzystać wszystkie sposoby dyplomatyczne. Jeżeli one nie przynosiłyby jednak rezultatu, można byłoby wysłać do Pakistanu nasze jednostki z Afganistanu. Słyszy się już takie głosy. Trzeba jednak pamiętać, że zgodzić muszą się na to władze Pakistanu - zaznaczał Giełżyński.
Dodał jednak, że ewentualna akcja odbicia Polaka przez naszych komandosów byłaby bardzo ryzykowna i w tamtych warunkach raczej ciężko wyobrazić sobie by mogła zakończyć się powodzeniem. - Na razie polskie władze nic więcej zrobić nie mogą - podkreślał.
Nadal nie wiadomo, kto stoi za porwaniem polskiego inżyniera. Giełżyński wątpi aby byli to Muzułmanie i przewiduje, że Polak mógł zostać porwany tak naprawdę "przez przypadek". - Wątpię żeby oni chcieli porwać właśnie naszego rodaka. On mówił przecież po angielsku. To mogła być próba zemsty na Amerykanach, których Pakistańczycy traktują jak wrogów - oceniał gość "Magazynu 24 godziny".
"Potrzebna jest cierpliwość"
W podobnym tonie wypowiadał się Jerzy Kos, polski biznesmen porwany cztery lata temu w Iraku. Jego zdaniem do pewnego momentu w krajach takich jak Irak, czy Pakistan o Polakach wszyscy mieli dobre zdanie.
- Daliśmy się poznać z tej dobrej strony. Ale od chwili gdy pojawiły się w tamtych rejonach nasze wojska, zaczęliśmy być traktowani jak wrogowie - mówił Kos. Zaznaczył, że nie powinniśmy martwić się na razie tym, że porywacze jak dotąd nie ujawnili swoich żądań. - W moim przypadku dopiero po kilku dniach doszło do kontaktu z placówką amerykańską. (...) Chciałbym powiedzieć rodzinie porwanego żeby była dobrej myśli i wierzyła, że to się szczęśliwie zakończy. Potrzebna jest cierpliwość - podkreślał Kos.
- Pamiętajmy też o jednej, najważniejszej rzeczy... Rudyard Kipling, brytyjski pisarz, napisał kiedyś: "wschód jest wschodem, a zachód zachodem. I nigdy się nie spotkają". I to jest prawda. Powinniśmy zrozumieć, że nasze myślenie i myślenie Pakistańczyków jest zupełnie odmienne. Mamy inne ideały - podsumował Giełżyński.