W Poznaniu trwa spór o miejskie latarnie. Mieszkańcy skarżą się, że drogowcy zapalają je zbyt późno i wieczorami ulice toną w ciemnościach. Urzędnicy tłumaczą, że muszą oszczędzać i latarnie nie mogą palić się dłużej. Proponują jednak mieszkańcom inne rozwiązanie.
Spór ciągnie się już wiele tygodni. Na początku sierpnia urzędnicy zadecydowali, że będą zapalać latarnie pół godziny później i wyłączać je godzinę wcześniej niż do tej pory. Wyliczyli, że w ten sposób zaoszczędzą pół miliona złotych.
Ludzie listy piszą
Pomysł nie spodobał się jednak mieszkańcom. Zaczęli wysyłać do urzędników listy, w których skarżyli się na wprowadzone rozwiązanie. Zwracają uwagę, że lampy zapalają się dopiero po zmroku, a to może być niebezpieczne:
„Nie dość że pieszy nie widzi chodnika, to także kierowca nie widzi pieszego wchodzącego na drogę - również na pasach. Ograniczenie widoczności spowodowane brakiem oświetlenia jest poważnym zagrożeniem dla ich zdrowia i życia (...) Brak oświetlenia wspiera sytuacje patologiczne – od drobnych rozbojów czy aktów wandalizmu po poważne przestępstwa. Działania Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu mają znamiona braku odpowiedzialności za zdrowie i życie mieszkańców Poznania" - czytamy w liście, który członkowie Stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania wysłali do Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego
Jest protest, jest efekt
Podobne skargi trafiały także do Zarządu Dróg Miejskich.
Urzędnicy tych głosów nie zignorowali, ale zastrzegli, że lampy nie mogą się palić dłużej, bo miasta na to nie stać. Zamiast tego zaproponowali, że je przeprogramują. Zamierzają je zapalać o zmroku, pół godziny wcześniej niż do tej pory. Wcześniej będą je też jednak gasić - około 90 minut przed świtem.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań / epoznan.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań | FC