Według prokuratora można "z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, iż jest to ciało Ewy Tylman". Sekcja nie pozwoliła jednak na ustalenie przyczyny śmierci i stuprocentowe potwierdzenie tożsamości. Na ciele była jednak odzież, w jaką ubrana była Ewa Tylman w dniu zaginięcia. Znaleziono też jej kartę kredytową.
W poniedziałek wieczorem z Warty wyciągnięto zwłoki. Policja i pełnomocnik rodziny Ewy Tylman informują, że z niemal stuprocentową pewnością jest to zaginiona w listopadzie dziewczyna.
Wątpliwości miała rozwiać sekcja zwłok, którą przeprowadzono w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu. Tak się jednak nie stało. Jak informuje "Głos Wielkopolski", potrzebne będą dodatkowe badania, m.in. radiologiczne, toksykologiczne i histopatologiczne, które pozwolą ustalić tożsamość ofiary oraz przyczynę i czas zgonu.
- To są czasochłonne prace, które potrwają nawet kilka tygodni - podał po godz. 12 gazecie prof. Czesław Żaba, kierownik zakładu. Potwierdził też informacje o tym, że ciało było już w "stanie głębokiego rozkładu gnilnego" i przebywało w wodzie od kilku miesięcy.
We wtorek po południu poznańska prokuratura poinformowała na konferencji prasowej, iż sekcja zwłok nie pozwoliła na ustalenie przyczyny zgonu kobiety. Prokurator zaznaczył jednak, że można "z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że jest to ciało Ewy Tylman".
- Nie udało się ustalić przyczyny zgonu ze względu na to, iż ciało znajdowało się w stanie zaawansowanego gnicia. Nastąpiły zmiany woskowo-tłuszczowe zarówno ciała, jak i narządów wewnętrznych - powiedział prokurator Łukasz Biela.
- Odzienie, które znajdowało się na ciele tej osoby, odpowiada tej odzieży, w którą była ubrana Ewa Tylman w dniu zaginięcia. Mało tego, ujawniono kartę płatniczą w odzieży denatki, która została wystawiona na jej nazwisko - dodał Biela.
Jak zapewnił prokurator, zarządzono niezwłoczne przeprowadzenie kolejnych specjalistycznych badań, mających na celu ustalenie tożsamości zwłok.
Ciało koło żwirowni
Zwłoki dryfujące w rzece zauważył w poniedziałek około godz. 19.30 mężczyzna, mieszkaniec Czerwonaka, spacerujący wzdłuż brzegu rzeki. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", to opiekun grupy kolonijnej, który poszedł nad Wartę "na piwo". To on zawiadomił służby. Początkowo miał przypuszczać, że to truchło zwierzęcia.
Ciało znajdowało się w pobliżu mariny, w odległości około 10 km od mostu św. Rocha w Poznaniu, przy którym po raz ostatni w listopadzie zeszłego roku widziana była dziewczyna. W pobliżu miejsca, gdzie ujawniono zwłoki, znajduje się żwirownia.
Śledczy przypuszczają, że ciało było przysypane piaskiem, dlatego nie mogli go odnaleźć płetwonurkowie. Mogło być też zahaczone o jedną z lin, która zabezpieczała cumującą przy żwirowni barkę.
Początkowo rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak nie był jeszcze w stanie potwierdzić, że są to zwłoki Ewy Tylman. - Ciało jest w stanie silnego rozkładu. Nie można określić płci - mówił. Strażacy jednak już wtedy informowali, że z dużym prawdopodobieństwem są to zwłoki kobiety.
Później na Twitterze poinformował, że ubiór oraz przedmioty osobiste znalezione z ciałem wskazują, że to może być Ewa Tylman.
O 19.30 w Czerwonaku w Warcie znaleziono zwłoki kobiety. Ubiór i przedmioty osobiste wskazują ze może to być Ewa T. pic.twitter.com/aNhuDJ9zt1
— Andrzej Borowiak (@BorowiakPolicja) July 25, 2016
Jak powiedział pełnomocnik rodziny kobiety, mec. Mariusz Paplaczyk, z informacji przekazanych przez policję wynika, że wśród odnalezionych przy ciele przedmiotów są elementy jednoznacznie identyfikujące osobę. Jednym z przedmiotów jest karta kredytowa należąca do zaginionej. "Gazeta Wyborcza" podaje, że przy zwłokach ujawniono też klucze do mieszkania i torebkę - taką samą jak ta, którą miała zaginiona. Według "Rzeczpospolitej" odnaleziono też biżuterię, którą miała mieć na sobie 26-latka.
- Nie znamy jeszcze wyników badań sądowo-lekarskich, ale na podstawie tego, co odnaleziono, czyli odzieży i przedmiotów osobistych, można powiedzieć, że mamy właściwie pewność, że jest to Ewa Tylman. Liczymy, że biegli ustalą przyczynę śmierci, w szczególności, czy były jakieś urazy, które mogłyby wskazywać konkretny przebieg zdarzenia - mówił rano Paplaczyk.
We wtorek rano Borowiak przyznał, że policjanci także są przekonani, że wyłowione z rzeki ciało należy do poszukiwanej od ośmiu miesięcy dziewczyny. - Możemy powiedzieć z niemal stuprocentową pewnością, że są to zwłoki Ewy Tylman - mówił we wtorek Borowiak.
W poniedziałek w miejscu, gdzie znaleziono ciało, przeprowadzono bardzo szczegółowe oględziny. Powtórzone zostały w ciągu dnia.
Nurkowie byli tam wiele razy
Miejsce, w którym odnaleziono ciało, było wielokrotnie przeszukiwane przez policję, straż pożarną czy Grupę Specjalną Płetwonurków RP.
- Według wiedzy policjantów, którzy od lat pracują na rzece, i opinii najstarszych pracowników Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu najczęściej zwłoki osób, które utonęły w Warcie, odnajdywano na odcinku 25 km. Właśnie ten odcinek najczęściej patrolowaliśmy - tłumaczy Borowiak.
W lutym w marinie w Czerwonaku prowadzone były nawet skomasowane działania policji i straży pożarnej, w których uczestniczyło 15 płetwonurków. Działania te, prowadzone przez osiem miesięcy, jednak nie przynosiły rezultatu.
W niedzielę po Warcie w rejonie Czerwonaka pływały obciążone barki. Policja przypuszcza, że przy niskim stanie rzeki to właśnie przez wytwarzane przez nie fale spowodowały, że ciało, które prawdopodobnie było zahaczone o jakąś przeszkodę pod wodą, wypłynęło.
Zaginęła w listopadzie
Poszukiwania Ewy Tylman trwają od ponad ośmiu miesięcy. Kobieta zaginęła 23 listopada 2015 r. około godz. 3:30 nad ranem. Wcześniej bawiła się ze znajomymi z pracy w centrum Poznania. Grupa kilkakrotnie przenosiła się do różnych klubów. Ostatnim z nich był klub Mixtura przy ul. Wrocławskiej. Stamtąd Ewa Tylman i jej znajomy Adam Z. wyszli około godz. 2.15 i udali się w stronę mostu św. Rocha. Tam ślad po kobiecie zaginął.
Według prokuratury Tylman nie żyje, a za jej śmierć odpowiada Adam Z. Tłumacząc się dobrem postępowania, śledczy nie ujawnili dotąd szczegółów swoich ustaleń.
Już ponad pół roku za kratkami
Adam Z. na początku grudnia usłyszał zarzut zabójstwa kobiety. Jak informowała prokuratura, miał on przyczynić się do tego, że Tylman znalazła się w Warcie.
Od 4 grudnia ub.r. Adam Z. przebywa w areszcie. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Autor: mm,js//plw, FC/gp / Źródło: tvn24.pl