Pokazali torbę, w której wyłowili Jasia. I to, co w niej było. I nic. Zrobili profil poszukiwanej: to młoda introwertyczka, niezamożna, może bez wsparcia najbliższych. Szukają jej od 8 miesięcy. Śledczy są zdeterminowani: chodzą od domu do domu, planują przesłuchać 1500 kobiet. 125 lekarzy zwolnili z tajemnicy. "To precedens" - słyszymy w Izbie Lekarskiej. - Tyle możemy zrobić dla tego maleństwa: odkryć prawdę - mówi prokurator.
Wszyscy czekają na przełom. Czy przyjdzie nam czekać, na ustalenie, kim jest noworodek wyłowiony z Odry tyle, ile na odkrycie, czyim synem był Szymon z Będzina? Wtedy śledczym zajęło to dwa lata.
I czy to właśnie młoda kobieta odpowiada za śmierć Jasia? Profiler mówi: porzucenie zwłok jest nietypowe. Śledczy mają kilka hipotez.
"Widzę twarz tego malucha"
Nowa Sól, 18 czerwca 2018 roku. Wędkarz dostrzega pakunek dryfujący na Odrze. Linka wędki zaczepiła się o torbę. Przyciągnął ją do siebie. Otworzył zamek i po kolei zaczął wyciągać rzeczy: koszule, mokre szmaty.
- Był ręcznik bodajże, chyba była jeszcze pielucha. Była we krwi, więc czułem, że coś jest nie tak - mówił wędkarz reporterom "Uwagi!" TVN.
Było. Do torby ktoś wrzucił zwłoki dziecka zawinięte w folię.
- Cały czas widzę twarz tego malucha. Nie da się zapomnieć - dodał mężczyzna.
Owinięty w bluzkę ze słonikiem
Ciało mogło dryfować od pięciu do piętnastu dni. Śledczy przeanalizowali bieg rzeki. Wyszło im, że torbę z ciałem wrzucono do wody na terenie powiatu nowosolskiego lub głogowskiego.
Noworodek miał 43 cm długości. Był w siódmym miesiącu życia płodowego. Na tym małym ciele śledczy naliczyli kilkanaście ran kłutych. Największa mierzyła 3,5 cm. Nie wiadomo, czy dziecko urodziło się żywe i w jakich okolicznościach.
Prokurator prowadząca śledztwo, na czas postępowania, dała chłopcu na imię Jaś. Wstępnie zakwalifikowała sprawę jako dzieciobójstwo.
W mediach pojawiły się zdjęcia rzeczy znalezionych przy dziecku: damska koszulka nocna, torba i podkoszulek na ramiączkach z emblematem słonia.
Śledczy liczyli, że ktoś rozpozna te przedmioty i pomoże dotrzeć do matki.
- To było najlepsze co mogli zrobić w tamtym momencie - ocenia dr Bogdan Lach, psycholog śledczy i biegły sądowy.
Niczyj
Osiem miesięcy później śledczy wciąż szukają punktu zaczepienia. Nikt nie rozpoznał rzeczy ze zdjęć, a na pewno nie zgłosił się na policję. Ale biegli dopatrzyli się w nich kilku wskazówek.
Z mojej analizy spraw dotyczących dzieciobójstw wynika, że matki, które dopuściły się dzieciobójstwa były w trudnej sytuacji materialnej. Nie miały pracy, obawiały się braku wsparcia oraz tego, że niechciana ciąża może komplikować ich życie dr Bogdan Lach
- Istotna jest na przykład ocena, czy te rzeczy były nowe czy używane. To wskazuje między innymi na to, jak matka przygotowywała się do przyjęcia dziecka. Czy gromadziła je kupując w sklepie, czy też od kogoś je otrzymała. W tym konkretnym przypadku wiemy, że nie są to nowe ubrania – zdradza w rozmowie z tvn24.pl dr Bogdan Lach, psycholog śledczy i biegły sądowy.
Na podstawie zebranych dowodów i ekspertyz powstał profil psychologiczny. Co z niego wynika?
- Matka chłopca może być młodą, drobną kobietą w wieku od 18 do 25 lat. Charakterologicznie to typ introwertyka z cechami neurologicznymi. Kobieta może znajdować się w trudnej sytuacji materialnej. Nie planowała ciąży. Niewykluczone, że nie miała wsparcia najbliższych osób. Mogła bać się napiętnowania w swojej społeczności - wylicza prokurator.
Według doktora Lacha nietypowy jest sposób w jaki porzucono zwłoki dziecka.
- Zazwyczaj kobiety chowają dzieci blisko miejsca zamieszkania. Czym to jest podyktowane? To taka metaforyczna potrzeba więzi. W tym przypadku ktoś wrzucił ciało do torby, a tę do rzeki. Z mojego doświadczenia wynika, że to nie jest zachowanie typowe dla kobiety – mówi psycholog.
Niewykluczone, że kobieta nie działała sama. Śledczy biorą pod uwagę kilka hipotez. Poza dzieciobójstwem także zabójstwo. I zbezczeszczenie zwłok.
Od drzwi do drzwi
Śledczy są zdeterminowani.
Policjanci chodzili już od domu do domu i pytali o kobiety w ciąży. Rozmawiali z pracownikami opieki społecznej, z sołtysami, burmistrzami. Odwiedzali też schroniska dla samotnych matek. W jednym z nich w Gdańsku, znaleźli dziewczynę, która niedawno urodziła, ale nie było z nią dziecka.
- Sprawdziliśmy to. Okazało się, że dzieckiem opiekuje się ojciec - mówi Ewa Antonowicz z Prokuratury Rejonowej w Nowej Soli.
Zgłosiła się też sprzedawczyni, której ciężarna klientka nagle jakby zapadła się pod ziemię. Podobnych zgłoszeń było jeszcze kilka. Żadne z nich nic nie wniosło do sprawy.
Potrzebny był przełom. Dlatego w październiku prokuratura złożyła wniosek do Sądu Rejonowego w Nowej Soli. Poproszono w nim o zwolnienie z tajemnicy lekarskiej 120 lekarzy. To ginekolodzy, lekarze rodzinni i medycy dyżurujący w szpitalach na terenie powiatu nowosolskiego i zielonogórskiego.
Sąd przychylił się do wniosku.
"Nie ma możliwości ustalenia tych faktów za pomocą innych dowodów, np. na podstawie danych uzyskanych z Narodowego Funduszu Zdrowia. W ocenie sądu, dobro wymiaru sprawiedliwości wymaga zwolnienia z tajemnicy lekarskiej wskazanych osób i wyrażenia zgody na ich przesłuchanie" - uzasadniał Sąd w Nowej Soli.
Przesłuchania ruszyły w grudniu 2018 r.
125 lekarzy zwolnionych z tajemnicy. "To precedens"
- Sprawa z Nowej Soli jest precedensowa. Nie przypominam sobie sytuacji, w której sąd zwolniłby z tajemnicy lekarskiej 125 lekarzy w jednej sprawie - mówi dr n. med. Jacek Miarka, przewodniczący Naczelnego Sądu Lekarskiego.
Tajemnica lekarska jest jednym z filarów Kodeksu Etyki Lekarskiej. - Jest jak konstytucja. Uchybienia zdarzają się bardzo rzadko i zazwyczaj są efektem pewnej niefrasobliwości lekarza albo członka jego zespołu. Każdy taki przypadek jest surowo karany - tłumaczy dr Miarka.
Z zachowania tajemnicy lekarza można zwolnić w trzech przypadkach:
- gdy pacjent na to sam wyrazi zgodę,
- gdy istnieje niebezpieczeństwo zagrożenia życia lub zdrowia pacjenta albo wielu osób,
- gdy stanowią o tym inne przepisy np. art. 180 ust. 3 kodeksu postępowania karnego.
Osoby obowiązane do zachowania tajemnicy notarialnej, adwokackiej, radcy prawnego, lekarskiej lub dziennikarskiej mogą być przesłuchiwane co do faktów objętych tą tajemnicą tylko wtedy, gdy jest to niezbędne dla dobra wymiaru sprawiedliwości, a okoliczność nie może być ustalona na podstawie innego dowodu. Kodeks postępowania karnego, art. 180 § 2
Sprawy Jasia dotyczy właśnie ta ostatnia okoliczność.
- Tutaj nie ma innego wyjścia. Prokuratura chce dojść do prawdy, a przesłuchanie lekarzy jest być może na to jedyną szansą. Informacje, których będą udzielać lekarze nie będą dotyczyć wszystkich przyjmowanych przez nich pacjentek, a jedynie tych, które mogłyby okazać się matką tego dziecka - dodaje dr Miarka.
Do tej pory śledczy przesłuchali około 60 lekarzy. Interesują ich pacjentki, które zachowywały się nietypowo. - Analizowana jest dokumentacja medyczna pod kątem potencjalnych kobiet, które mogłyby być w kręgu naszych zainteresowań - informuje nas prokurator Antonowicz.
Sprawdzą 1500 matek
Jednocześnie śledczy przesłuchują kobiety, które były w ciąży w podobnym czasie co matka Jasia. Do tej pory z 1500 kobiet przesłuchano już 400 mieszkanek powiatu głogowskiego i nowosolskiego.
Tylko tyle możemy zrobić dla tego maleństwa: odkryć prawdę i ustalić co się stało. Osoba, która to zrobiła powinna ponieść karę. prok. Ewa Antonowicz
- Te działania prowadzimy w terenie. Policjanci osobiście weryfikują czy dana kobieta ma dziecko czy nie. W razie wątpliwości pobierany jest materiał DNA. Obecnie czekamy na wyniki dwóch takich badań - dodaje Antonowicz.
Dokładnie przebadano też DNA Jasia. Śledczy mieli nadzieję, że uda się ustalić cechy fenotypowe matki i dziecka.
- Pozwalają one określić pochodzenie danej osoby. Mogą wykazać nie tylko, z jakiego kontynentu ktoś pochodził, ale też, z której jego części czy regionu. Dzięki takim badaniom możliwe jest też określenie koloru oczu, włosów i szeregu innych cech wyglądu. Niestety, w tym przypadku materiał genetyczny był za bardzo zdegradowany - tłumaczy Antonowicz.
Jaś został pochowany w Otyniu we wrześniu 2018 roku. Na jego mogile wisi tabliczka z napisem "Ś.P. Chłopczyk Jasiu".
Chłopczyk. Żył około 2 lata
Wspomniany wyżej Szymon z Będzina to chłopiec, którego w lutym 2010 roku znaleziono na brzegu stawu. Nikt go nie rozpoznał. Nikt go nie szukał. Nikt o niego nie pytał.
Dziecko zginęło na skutek obrażeń po uderzeniach w brzuch. Wtedy też śledczy stawali na głowie, by znaleźć rodziców dziecka. Bezskutecznie. W końcu w kwietniu 2012 roku śledztwo umorzono. Dwa miesiące później prawda wyszła na jaw.
Do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, twierdząc, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. - Zaangażowano wiele sił i środków, żeby ustalić sprawcę śmierci tego dziecka, mimo to o wyjaśnieniu tej sprawy zdecydował przypadek - zauważa dr Bogdan Lach.
W maju 2015 roku Sąd Okręgowy w Katowicach skazał ojca dziecka na 10 lat więzienia, a matkę na 5 lat. On miał zadać chłopcu dwa ciosy w brzuch, ona godziła się na to i nie wezwała pomocy. Potem sąd apelacyjny dołożył matce i ojcu po trzy lata więzienia.
Małżeństwo R. ma jeszcze dwie córki: roczną i 4-letnią. Kiedy porzucali Szymona nad stawem dziewczynki były w samochodzie.
Wszystkie osoby, które mogą pomóc w ustaleniu matki dziecka wyłowionego z Odry, prosi się o kontakt z prowadzącą postępowanie w tej sprawie Komendą Wojewódzką Policji w Gorzowie Wielkopolskim lub z najbliższą jednostką policji pod nr telefonu 112. Prokuratura Rejonowa w Nowej Soli
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Aleksandra Arendt-Czekała/i / Źródło: TVN24 Poznań/ UWAGA TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Prokuratura Rejonowa w Nowej Soli