Dotarliśmy do tajnego raportu obnażającego stan wojskowego poligonu drawskiego w Konotopie. Konkluzje są szokujące: brak odpowiedniego zaplecza medycznego, fatalne warunki sanitarne, zagrożenie epidemiologiczne i wadliwe urządzenia grzewcze w przeludnionych namiotach. W tym miesiącu czadem zatruło się 14 żołnierzy. Szef poligonowej Służby Zdrowia woła o pomoc. Dowództwo nie zauważa problemu.
8 listopada do ambulatorium wojskowego na poligonie drawskim w Konotopie zgłosiło się 14 żołnierzy 12. Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina. Uskarżali się na duszności, zawroty głowy, nudności i dezorientację. Niektórzy majaczyli. Lekarz poligonowy postawił diagnozę: zatrucie czadem.
Bez odpowiedniego zaplecza
9 listopada szef Służby Zdrowia Zgrupowania Poligonowego por. Remigiusz Drzewiecki wysłał pismo do zwierzchników, w którym powiadomił o wypadku i alarmujących warunkach bytowych w jednostce. Stwierdził, że nie może zapewnić odpowiedniego zabezpieczenia medycznego. Zatruci czadem żołnierze trafili do szpitala.
Por. Drzewiecki odmówił nam komentarza.
Informację potwierdza jednak dyrektor szpitala w Wałczu Janusz Napiórkowski. - Zostali przebadani i wypuszczeni tego samego dnia z powrotem do jednostki. Ich życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo - informuje Napiórkowski.
Żołnierze mówią co innego: - Czuliśmy się źle i trafiliśmy na zwolnienia.
Generał brygady Andrzej Tuz, dowódca 12. Brygady Zmechanizowanej w Szczecinie bagatelizuje: - Wszyscy już wrócili do służby.
Na jednym z największych w Europie poligonie może przebywać codziennie nawet 3 tys. żołnierzy.
Do Ostrowi i z powrotem - 1200 km
Czad to nie jedyny problem, na który zwraca uwagę poligonowy lekarz. Dotarliśmy do pisma adresowanego do dowódcy szczecińskiej jednostki, obnażającego stan poligonu drawskiego:
- Niezabezpieczone przewody elektryczne powodują ryzyko porażenia prądem. - W czteroosobowych namiotach kwaterowanych jest ośmiu żołnierzy. W chłodne noce namioty ogrzewane są niebezpiecznymi dogrzewaczami (mogą spowodować zaczadzenie). - Przed zajęciami na powietrzu nie są prowadzone rozgrzewki, co przyczynia się do wysokiej urazowości podczas ćwiczeń. - W trakcie trwania zajęć poligonowych nie przewiduje się leczenia w ramach izby chorych. Efekt? Leczenie odbywa się w ramach zwolnień z zajęć poligonowych, często z dala od jednostki, w poradniach medycyny rodzinnej.
Notatka odnoszącą się do wydarzeń z 6 listopada: chory żołnierz został przetransportowany do wsi Wąsewo pod Ostrowią Mazowiecką, po czym ponownie został odwieziony do jednostki. Ambulans pokonał 1,2 tys. km.
- To chora sytuacja. Niestety często się powtarza - komentuje anonimowo żołnierz. - Mamy limity na paliwo, a karetki generują absurdalne koszty - dodaje.
W czteroosobowych namiotach kwaterowanych jest ośmiu żołnierzy. W chłodne noce namioty ogrzewane są niebezpiecznymi koksownikami (mogą spowodować zaczadzenie). Przed zajęciami na powietrzu nie są prowadzone rozgrzewki, co przyczynia się do wysokiej urazowości podczas ćwiczeń. W trakcie trwania zajęć poligonowych nie przewiduje się leczenia w ramach izby chorych. Warunki w Drawsku
- My tak dokładnie nie liczymy ilości paliwa zużywanego przez karetki. Więcej zużywają rosomaki - gen. brygady Andrzej Tuz.
Dowódca przyznaje, że doszło do zatrucia czadem. Zaprzecza jednak pozostałym nieprawidłowościom.
Uwaga, groźne wirusy
A my czytamy o kolejnych: W stołówce nie działają umywalki i nie są zachowane podstawowe zasady higieny. Poligonowy Szef Służby Zdrowia mówi o zagrożeniu sanitarno-epidemiologicznym i przestrzega przed tzw. "biegunką brudnych rąk". Inne zagrożenia: infekcje układu pokarmowego i nerwowego, choroby wirusowe, w tym groźne wirusowe zapalenie wątroby typu A.
Co gorsze, najbliższe szpitale - w Drawsku Pomorskim i Wałczu - nie zapewniają stacjonarnej opieki radiologicznej po godz. 15. - Radiolog jest tylko pod telefonem - tłumaczy informator.
Jest to o tyle ważne, że tomograf wykrywa poważne urazy wewnętrzne, których nie sposób inaczej precyzyjnie zdiagnozować. - A brak stacjonarnego radiologa wydłuża postawienie diagnozy. Przy poważniejszym urazie może decydować o życiu rannego - tłumaczy informator.
- O żadnym zagrożeniu epidemiologicznym nie słyszałem, a warunków medycznych mogą nam pozazdrościć inne jednostki - odpowiada generał Tuz.
Dowódca mówi o poligonowym punkcie medycznym. - To prowizorka - mówi nam jeden z żołnierzy. I opisuje: To niewielkie pomieszczenie z szafkami na bandaże i podstawowe medykamenty. Obsługuje go zaledwie dwóch lekarzy.
Żołnierz (anonimowo): - Wielu moich kolegów wracało do ćwiczeń na poligonie z orzeczeniem niepełnosprawności. Jeszcze nogi się nie zrosły po złamaniu, a już musieli biegać po polu.
Inny żołnierz: - To co zdarzyło się w Drawsku to nie przypadek. Tak się dzieje w większości jednostek wojskowych w Polsce.
Zdanie z raportu: w najbliższym czasie należy spodziewać się łatwiejszej zapadalności na choroby przenoszone drogą kropelkową, w tym zapalenia płuc i oskrzeli.
- Warunki bytowe wpływają na psychikę żołnierzy. Osłabiają morale - tłumaczy żołnierz.
"Kontrola to fikcja"
Jednostka rozpoczęła postępowanie powypadkowe. - Wyniki kontroli poznamy w połowie grudnia - informuje generał Tuz.
Informator związany z 12. Brygadą Zmechanizowaną ze Szczecina: Ta kontrola to fikcja. Sprawa rozejdzie się po kościach.
Zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do MON. Pytaliśmy m.in. o to, czy ministerstwo planuje kontrolę jednostki i poligonu w Drawsku. MON, powołując się na prawo prasowe, zastrzegł 14 dni na odpowiedź.
17 czerwca na poligonie w Drawsku w wyniku eksplozji zginął jeden żołnierz a trzech innych zostało rannych. Detonowały zapalniki w trakcie przygotowania zajęć ze strzelania i kierowania ogniem moździerzy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24