Radosław Sikorski próbował wymusić poparcie bydgoskiego senatora PO Jana Rulewskiego w prawyborach - twierdzi "Super Express". Senator złożył już skargę na szefa MSZ bo - jak podkreśla - czuł się "prześladowany". Kulisy "walki o głosy" Sikorskiego w prawyborach Platformy i jego wpadki odsłania też "Rzeczpospolita".
Obie gazety odpowiadają na pytanie, dlaczego minister spraw zagranicznych przegra walkę o nominację partii w wyborach. Nie wytykają mu jednak wpadki na wiecu w Bydgoszczy czy ataków na swojego kontrkandydata Bronisława Komorowskiego. Publicysta "Rzeczpospolitej" Piotr Gursztyn tłumaczy natomiast jak, krok po kroku, "szef dyplomacji zrażał do siebie działaczy Platformy Obywatelskiej".
Grzechy mniejsze
Pierwszy jego grzech to "niezbyt dyplomatyczne zabieganie o głosy". Sikorski chciał na przykład wywalczyć poparcie w Świętokrzyskiem, ale nie chciało mu się powiedzieć osobiście lokalnym działaczom, dlaczego mają go wesprzeć. - Czy struktury w Świętokrzyskiem pracują na mnie? Nie mogę do was pojechać, ale wy możecie pojechać do Krakowa, gdy tam będę - miał im mówić. Dzisiaj szefowa świętokrzyskiej Platformy Marzena Okła-Drewnowicz otwarcie przyznaje, że popiera marszałka Sejmu.
Grzech numer dwa Sikorskiego to, według gazety, nieznajomość "platformerskiego who is who" - Tak było, gdy zadzwonił do posła z Podlasia Roberta Tyszkiewicza z prośbą, aby ten przekazał jakąś informację szefowi tamtejszego regionu - wskazuje "Rzeczpospolita". Szkopuł w tym, że szefem regionu podlaskiego jest właśnie Tyszkiewicz. Poseł też deklaruje dzisiaj poparcie dla Komorowskiego.
Podobnie jak Andrzej Halicki, wiceszef mazowieckiej PO. - On z kolei zapamiętał upokorzenie sprzed kilku miesięcy - pisze Gursztyn. Wtedy to właśnie Halicki zajął miejsce szefa Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, zwolnione po eurowyborach. Sikorski, gdy dowiedział się o tym od przyjaciela Halickiego Grzegorza Schetyny, miał pytać: "A kto to jest Halicki?"
...większe
Grzech zdecydowanie najcięższy wypomina Sikorskiemu "Super Express". Według dziennikarzy gazety szef MSZ miał "w brutalny sposób" zabiegać o głosy kolegów w rodzinnej Bydgoszczy. Wśród członków PO wielkim szacunkiem cieszy się tam senator Jan Rulewski. Co prawda nie należy on do partii (sam nie mógłby więc głosować w prawyborach), ale do Senatu startował z list PO. W wyborach zdobył aż 150 tysięcy głosów. Ministrowi spraw zagranicznych tak bardzo zależało na jego poparciu, że "próbował je wymusić".
- Został naruszony mój immunitet - twierdzi dzisiaj Rulewski. Senator jak pisze "SE", oficjalnie oskarżył Sikorskiego o "wywieranie nacisków i zastraszanie". - Złożyłem skargę i liczę, że władze partii wyciągną odpowiednie konsekwencje. (...) Nie mogę być prześladowany za moje zachowania i poglądy - tłumaczy powody swojej decyzji.
Szefowa komisji prawyborczej PO Hanna Gronkiewicz-Waltz zaznacza, że do niej "żadne oficjalne pismo nie wpłynęło", ale dodaje, że o całej sprawie rzeczywiście słyszała. - Mówiło mi o tym parę osób - przyznaje prezydent stolicy. Oskarżeniom Rulewskiego i gazety zaprzecza ustami swojego rzecznika sam Sikorski. - To jakaś abstrakcja. Nie było żadnych nacisków ani tym bardziej wymuszenia. Prawdą jest natomiast, że senator Rulewski obiecał udzielić poparcia ministrowi Sikorskiemu (w wyborach do Sejmu w 2005 -red.), po czym go nie udzielił - mówi Piotr Paszkowski.
Wydaje się to o tyle dziwne, że Rulewski i Sikorski nie żyją w dobrych stosunkach od dawna. Kilka miesięcy po wyborach w 2005 roku były działacz Solidarności ujawnił, że obecny minister "chciał go wyeliminować z rywalizacji o mandat senatora z Bydgoszczy, proponując mu w zamian stanowisko w rządzie PiS". Sikorski w zamian za "odpuszczenie" walki z nim o mandat miał proponować Rulewskiemu stanowisko wiceministra pracy i polityki społecznej. Sikorski wtedy również wszystkiemu zaprzeczył.
...i starsze
W 2008 roku "Newsweek" doniósł o niefortunnym "tete a tete" Rulewskiego z Sikorskim z początku lat 90-tych. W 1992 roku obecny szef polskiej dyplomacji, jako 29-latek, został wiceszefem resortu obrony w rządzie Jana Olszewskiego. Brak entuzjazmu wielu komentatorów i mediów budził nie tylko jego młody wiek, ale i brytyjskie obywatelstwo. Sikorski, były dziennikarz, postanowił uruchomić swoje kontakty, by przeciwdziałać "złej prasie".
Umówił się na obiad w ekskluzywnym hotelu Bristol z Rulewskim, wtedy posłem, by poprosić go o wstawiennictwo u naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika. Rulewski zamówił ponoć drobną przystawkę, a Sikorski trzydaniowy obiad. Na koniec rzucił jednak: "- To co, Janku? Płacimy po połowie?".
Kandydat lada dzień
Oficjalnie to, który z kandydatów Sikorski-Komorowski uzyskał większe poparcie wśród członków PO, ma zostać ogłoszone już w najbliższą sobotę. Prawyborcze głosowanie zakończy się dzień wcześniej.
Źródło: "Super Ekspress", "Rzeczpospolita"