Białostocki sąd skazał 23-letniego Artura Klencnera na 25 lat więzienia. Mężczyzna został uznany winnym wstrząsającego morderstwa, popełnionego niespełna rok temu. Na plebanii kościoła w Miłkowicach-Maćkach na Podlasiu od ciosów nożem zginął 54-letni ksiądz Tadeusz Krakówko.
Wyrok sądu nie jest prawomocny, a dla Klencnera prokurator domagał się wyższej kary. Oskarżyciel żądał dla 23-latka dożywocia, z możliwością opuszczenia więzienia dopiero po 35 latach. Niskim jej zdaniem wyrokiem oburzona była siostra zabitego księdza, która również domagała się dożywocia. W przeciwieństwie do sądu, uważa ona też, że Klencner działał ze szczególnym okrucieństwem.
Poza wyrokiem więzienia, w ramach złożonego w procesie powództwa cywilnego, sąd nakazał też mordercy zapłacenie bliskim księdza 100 tysięcy złotych (plus odsetki) zadośćuczynienia.
Nikt nie jest w stanie dzisiaj powiedzieć, jakim człowiekiem będzie oskarżony za 15 lat. To tyle, żeby mógł się starać o dobrodziejstwo przedterminowego zwolnienia
Zadecydował w trakcie napadu
Sędzia Marzenna Roleder uznała, że morderca decyzję o zabójstwie podjął w trakcie rozboju, kiedy wiedział, że wpadnie, bo ofiara go rozpozna. O tym, by nie karać go dożywociem zdecydował między innymi młody wiek i to, że do tej pory Klencner karany był tylko za jazdę autem pod wpływem alkoholu. - Nikt nie jest w stanie dzisiaj powiedzieć, jakim człowiekiem będzie oskarżony za 15 lat. To tyle, żeby mógł się starać o dobrodziejstwo przedterminowego zwolnienia - uzasadniała sędzia.
Oprócz samego zabójcy sąd skazał też piątkę jego znajomych. Cztery osoby, oskarżone m.in. o niepowiadomienie organów ścigania o zabójstwie, pomoc przy zacieraniu śladów i paserstwo sąd skazał na kary od 1,5 roku do 6 miesięcy więzienia. Trzy z nich dostały wyroki w zawieszeniu na 3 do 5 lat.
Robert T., który wraz z Klencnerem był u księdza Krakówki na plebanii, dostał karę roku więzienia. Sąd wymierzając łagodny wyrok wziął pod uwagę jego "mankamenty psychiczne" i mniejszą rolę w przestępstwie.
Okradł i zabił
Do zbrodni doszło 1 marca 2009 roku. Klencner, w przeszłości ministrant, na pomysł napadu na księdza wpadł po spożyciu alkoholu, kiedy szukał możliwości zakupu kolejnych butelek. W celu zastraszenia duchownego wziął ze sobą śrubokręt i wraz z Robertem T. udał się na plebanię. Ksiądz wpuścił ich, pod pretekstem rozmowy o unieważnieniu małżeństwa jednego z gości.
Kiedy Klencner zaczął straszyć księdza śrubokrętem, jego kompan uciekł. Klencner z kolei zabrał księdzu tysiąc złotych i zażądał kolejnych pieniędzy. Aby uzyskać informacje o schowku ugodził duchownego śrubokrętem w plecy. Ksiądz wydał mu po tym zdarzeniu kopertę z około 8 tysiącami złotych i kilka cennych monet.
Ksiądz zginął w kuchni, od ciosów nożem, który sam podał Klencnerowi. Morderca zamknął plebanię i opowiedział potem znajomym - podczas kontynuowanej libacji - o swoim czynie. Nikt jednak nie zawiadomił policji, która zatrzymała wszystkich po dwóch dniach.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24