- Reforma systemu emerytalnego jest spóźniona. Nie możemy dłużej zwlekać, bo skutkiem będzie żadna emerytura i budżet, który się nie spina - tak konieczność podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat tłumaczył w "Faktach po Faktach" na antenie TVN24 Andrzej Halicki (PO). - Za kilka lat rząd PO wydłuży nam pracę do 75, a nawet 100 lat. Nie tędy droga - ripostował Mariusz Błaszczak (PiS).
Halicki przekonywał, że zreformowanie systemu emerytalnego - niezałatwione dotychczas przez kolejne rządy - jest obecnie obowiązkiem rządzących, bo alternatywą będą niskie emerytury. - To jest ostatni dzwonek, de facto jesteśmy spóźnieni - dodał poseł PO.
Przypomniał, że celem reformy jest podwyższenie emerytur, które "realnie są coraz niższe". Świadczenia muszą też być "gwarantowane, w stu procentach pewne". - Żeby emerytury były wyższe o 70-80 proc., musimy wszyscy więcej pracować – mówił.
Dodał, że PO liczy na szeroki kompromis w tej sprawie. - Mechanizmy prorodzinne są bardzo ważne i miejsca pracy też - to musi być poruszone - powiedział Halicki, odnosząc się do argumentów podnoszonych głównie przez PiS, które uważa, że zamiast podnoszenia wieku emerytalnego, co będzie skutkować wzrostem bezrobocia, rząd powinien rozszerzyć politykę prorodzinną.
PiS proponuje elastyczność
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak przypomniał, że w porównaniu do innych krajów europejskich w Polsce żyje się krócej, a poziom życia jest niższy. Poza tym - zauważył - Program 50+, który miał uaktywnić zawodowo osoby po 50 roku życia - nie sprawdził się.
Jego zdaniem, podniesienie granicy wieku emerytalnego nie rozwiąże problemu niskich świadczeń. - Nie tędy droga, to najlepszy mechanizm, by wzrosło bezrobocie - podkreślił.
Jak dodał, PiS proponuje elastyczność. – Jeżeli ktoś chce pracować dłużej, niech pracuje – np. profesorowie uniwersyteccy, ale przy niektórych zawodach, zwłaszcza w przypadku pań, nie będzie można tak długo pracować - mówił Błaszczak. - Takie osoby będą brać zasiłki, ale niższe niż emerytury, więc może to jest metoda - ironizował.
Zdaniem Błaszczaka, proponowana reforma systemu emerytalnego zmierza do ponownego obniżenia emerytur. - W zamian trzeba wprowadzić politykę prorodzinną, by rodziło się więcej dzieci, bo dziś ludzie z tego rezygnują - mówił.
Przypomniał, że obecnie w Polsce jest ponad 2 mln bezrobotnych, a młodzi ludzie w poszukiwaniu pracy wyjeżdżąją za granicę. - Dlatego mechaniczne przesuwanie wieku pracy jest fatalnym rozwiązaniem - ocenił.
PSL: rozmawiajmy ze społeczeństwem
Więcej dystansu do sprawy - w miejsce "prostej gry partyjnej" - zalecał poseł PSL, Janusz Piechociński. Przypomniał, że koalicji w ciągu ubiegłych czterech lat udało się rozwiązać emerytury pomostowe.
- Teraz też trzeba szukać porozumienia. Warto ze społeczeństwem o tej sprawie rozmawiać - radził. Dodał, że rządowa propozycja zmian "musi być rozumiana czytelnie przez znaczną część społeczeństwa". - Warto ze sobą rozmawiać, szukać alternatywy, a nie obciążać budżet dodatkowymi świadczeniami - mówił polityk PSL.
Polacy nie chcą pracować dłużej
Tymczasem aż 85 proc. Polaków sprzeciwia się propozycji wydłużenia wieku emerytalnego do 67 lat - wynika z sondażu przeprowadzonego przez Millward Brown SMG/KRC dla TVN24.
Z kolei 81 proc. badanych sprzeciwia się pomysłowi zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, a 61 proc. Polaków chce referendum ws. emerytur. ZOBACZ WYNIKI SONDAŻU
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24