- Gdybym się nie wychylał i był w PZPR, nie wpadłbym w tę pułapkę - tak o swojej agenturalnej przeszłości pisze prof. Aleksander Wolszczan. Naukowiec w liście do rektora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika zaznacza, że na "kompromis", jakim była "pozorna" współpraca z bezpieką zgodził się z "młodzieńczej lekkomyślności".
Profesor Wolszczan przeprasza też wszystkich kolegów i współpracowników, których nazwiska pojawiły się w publicznej debacie dotyczącej jego przeszłości.
Polski astronom potwierdził w liście, że SB zainteresowała się nim w 1973 roku, kiedy jako 26-letni asystent w Instytucie Astronomii przygotowywał się do wyjazdu na roczny staż do Niemiec. Wolszczan pisze, że to właśnie wtedy - z młodzieńczej lekkomyślności - zgodził się na współpracę z biezpieką, która według niego była jednak tylko "współpracą pozorną".
"To był krajobraz PRL"
- Organizacja ta (SB), tak samo jak PZPR, była nieodłącznym elementem krajobrazu PRL. Wiedziałem, że gdybym zapisał się do PZPR, nie "wychylał się" w czasie studiów i nie miał takiej pasji do badań naukowych, zapewne nie wpadłbym w tę pułapkę. Z młodzieńczą lekkomyślnością uznałem, że do zaakceptowania jest kompromis, według którego pozornie zgodzę się na współpracę i po prostu nie będę udzielał jakichkolwiek użytecznych informacji o kimkolwiek i czymkolwiek, pilnie uważając, aby nie przekroczyć granic elementarnej uczciwości - napisał profesor w liście, który dotarł do rektora uczelni, gdy sprawa współpracy Wolszczana z SB wyszła na jaw, a na uczelni przekazano jej rozpatrzenie komisji historyków.
"SB i tak uznało mnie za wroga"
Z czasem jednak rozmowy z bezpieką stawały się dla profesora ponoć coraz trudniejsze, bo - jak pisze - coraz lepiej rozumiał jakie mogą kryć się za nimi niebezpieczeństwa i jakim błędem było dać się uwikłać w taką sytuację. Współpraca zakończyła się w 1981 roku kiedy Wolszczan odmówił rozmowy na temat znajomego, który wówczas aktywnie działał w "Solidarności".
- Trzy lata później, już po drugiej stronie oceanu, wysłałem mój paszport do przedłużenia w konsulacie PRL w Nowym Jorku i już go więcej nie zobaczyłem. Dziś wiem, dzięki uprzejmości byłego nowojorskiego konsula generalnego RP, że w mojej tamtejszej "teczce" widnieje notatka SB stwierdzająca, że byłem "wrogiem PRL" - pisze naukowiec w oświadczeniu. I zapewnia, że jego kontakty z SB nigdy nie były częste.
Wolszczan żałuje też, że w kontekście jego kontaktów z SB pojawiły się nazwiska kolegów i współpracowników profesora z uczelni. - Naiwnie, nigdy nie sądziłem (...), że pojawią się teraz w publicznej debacie. Wszystkich ich za to przepraszam - podkreślił.
Rezygnacja przyjęta
Dwa tygodnie temu rektor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu przyjął rezygnację prof. Aleksandra Wolszczana z pracy na stanowisku profesora zwyczajnego. Wybitny astronom złożył dymisję w związku z ujawnieniem jego współpracy w latach 1973-81 z SB. Ujawniła ją w połowie września "Gazeta Polska".
Astronom w wypowiedziach dla mediów nie negował swojej agenturalnej działalności, zapewniając jednak, że nie przekazywał informacji, które mogły zaszkodzić komukolwiek.
Źródło: PAP