- Liczyłem się z tym, że gdybym odwrócił się do SB plecami i zerwał współpracę, to moja kariera, bazująca na wyjazdach zagranicznych, po prostu by się załamała - powiedział w programie "Fakty po Faktach" profesor Aleksander Wolszczan. O tym, że znany astronom był tajnym współpracownikiem o pseudonimie "Lange" napisała "Gazeta Polska". Jej doniesienia potwierdzili toruńscy historycy.
Profesor przypomniał, że jego pierwsze spotkanie ze służbami bezpieczeństwa miało miejsce przed jego wyjazdem za granicę. - Nikt, kto wyjeżdżał z Polski, nie był wolny od takich spotkań – tłumaczył Wolszczan.
Zaznaczył jednak, że to nie był decydujący element, który zaważył na jego decyzji. – Nikt mnie nie straszył i nie szantażował – powiedział Wolszczan.
Gdybym faktycznie świadomie działał na szkodę ludzi i organizacji, to byłby powód do wstydu, ale uważałem się za wplątanego w sytuację. I chociaż trwało to długo, to nie zrobiłem nikomu krzywdy wolszczan
Ocenił również, że z perspektywy czasu nie było warto jej podejmować. – Gdybym zaczął jeszcze raz, być może spróbowałbym innego wyjścia – dodał
Profesor nie wstydzi się jednak swoich wyborów. – Gdybym faktycznie świadomie działał na szkodę ludzi i organizacji, to byłby powód do wstydu, ale uważałem się za wplątanego w sytuację. I chociaż trwało to długo, to nie zrobiłem nikomu krzywdy – powiedział. I wyjaśniał: Zrobiłem głupstwo i starałem się obrócić je na korzyść, w coś mniej złego.
Współpraca z Polską legnie w gruzach?
Astronom przyznaje, że martwi go to, jak może być teraz traktowany w Polsce. – Zawsze gdy tu przyjeżdżałem, byłem otoczony sympatią. Teraz spodziewam się, że część moich kontaktów z polskimi kolegami się skończy, a część moich projektów już teraz legło w gruzach – podkreślił.
Zawsze gdy tu przyjeżdżałem, byłem otoczony sympatią. Teraz spodziewam się, że część moich kontaktów z polskimi kolegami się skończy, a część moich projektów już teraz legło w gruzach wolszczan2
Profesor nie wie jeszcze, jaka będzie reakcja jego studentów i kolegów w bezpośredniej konfrontacji. Podziękował jednak tym, którzy piszą do niego i dodają mu otuchy.
- Ale piszą też inne rzeczy, na przykład, że jest pan „kapuchem” – zauważył prowadzący program Kamil Durczok. – Nie sądzę, że zasługuję na to miano – podsumował Wolszczan na antenie TVN24.
Poważnie myśli o opuszczeniu Polski na stałe?
Tymczasem w mailu skierowanym do redakcji "Dziennika" Aleksander Wolszczan jeszcze ostrzej sugeruje możliwość opuszczenia ojczyzny. "Myślę, że moje przeczucie, iż przyjdzie mi pożegnać się z ojczyzną, tym razem już bez kolejnego powrotu, niestety spełni się co do joty" - napisał astronom.
Na łamach gazety oświadczenie to komentuje marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który uważa, że prof. Wolszczan adresatów swojego żalu powinien poszukać gdzie indziej. - Taka deklaracja mnie zaskakuje. Rozumiałbym gdyby profesor Wolszczan miał pretensje do tych, którzy go w taką sytuację wmanewrowali, czyli aparatu represji oraz systemu komunistycznego, ale nie do Polski, która teraz jest już zupełnie innym krajem. Demokratycznym i wolnym - mówi Borusewicz "Dziennikowi..
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24