- Polskie Państwo Podziemne czy polski rząd w Londynie mogliby otrzymać drzewko, ale nie naród polski - powiedział w "Kropce nad i" Władysław Teofil Bartoszewski, historyk, antropolog oraz dyrektor Studiów Polsko-Żydowskich w Oksfordzie. Odniósł się w ten sposób do niedzielnej wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego.
- Dla mnie Polska jako naród, Polska jako państwo zasłużyła jako jedyna na drzewo Sprawiedliwych wśród Narodów Świata - powiedział premier podczas niedzielnego spotkania z mieszkańcami Chełma w Bibliotece Publicznej.
Jego słowa skomentował gość "Kropki nad i" Władysław Teofil Bartoszewski.
- W czasie wojny, w okupowanej Polsce żyło plus minus 20 milionów ludzi. Ja nie przyjmuję, że milion ludzi pomagało ale załóżmy, że pół miliona. To te pół miliona tak. Ale to nie jest 20 milionów. Polskie Państwo Podziemne czy polski rząd w Londynie mogliby otrzymać drzewko, ale nie naród polski - powiedział syn Władysława Bartoszewskiego.
- Bo w narodzie polskim było mnóstwo ludzi, którzy Żydom nie pomagali, kilkadziesiąt tysięcy, którzy szkodzili i wydawali na śmierć, a ogromna większość z nich była z normalnych powodów obojętna - dodał.
Podkreślił, że obojętność była zrozumiała, ponieważ mówiąc o ratujących Żydów "wchodzimy na poziom świętości, czynów heroicznych".
- Nie jest to rzecz normalna, że pani jutro wstanie i dowie się, że za pomoc sąsiadowi, którego na przykład pani dobrze nie zna, pani i pani rodzina zostanie zabita - kontynuował. Jak dodał, "świętych w Kościele katolickim też jest stosunkowo niewielu na miliardy wierzących katolików". Zaznaczył, że nie powinno się tego oczekiwać od ludzi.
- Moim zdaniem bardzo duża część narodu polskiego, łącznie z tymi, którzy byli antysemitami przed wojną i po wojnie, świetnie się zachowali - dodał.
"Polacy to robili i należy im się szacunek"
Podkreślił również, że tych, którzy donosili i zabijali było "mniej niż tych, którzy pomagali". - A to już jest powód do dumy. Ale większość narodu nie robiła nic, bo taka jest rzeczywistość w każdym narodzie - dodał.
Bartoszewski powiedział także, że jako kraj "nie mamy się czego wstydzić".
- Dlatego, że żadne inne państwo nie zrobiło dla Żydów w czasie II wojny więcej niż my. I na przykład były minister obrony, spraw zagranicznych Izraela Mosze Arens , który jest mentorem premiera Benjamina Netanjahu, o tym niedawno napisał. Żadne państwo, ani w Europie, ani USA, ani Kanada, nie zrobiło więcej dla Żydów niż państwo polskie, czyli rząd polski na emigracji w Londynie - wyjaśnił.
Jak mówił, jednym z "najlepszych adwokatów Polaków, państwa i narodu polskiego" był jego zmarły przyjaciel, Izrael Gutman, "wybitny historyk, warszawski Żyd".
- I pod koniec życia napisał: nie było imperatywu moralnego, żeby ktokolwiek narażał życie, żeby ratować sąsiada. Polacy to robili i należy im się najwyższy szacunek. Pomóc Żydom jako takim nie mogli, ponieważ byli w warunkach strasznego terroru okupacyjnego. Ale mnóstwo ludzi zrobiło więcej niż powinno i nie można więcej od nich wymagać - podsumował Bartoszewski.
"Ta ustawa w niczym nie pomaga"
Bartoszewski skomentował także ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej oraz spór w tej kwestii Polski z Izraelem. - Ta ustawa w niczym nie pomaga siłą rzeczy, ponieważ poszła dużo za daleko - stwierdził.
- Dopóki mówimy o tym, że będziemy karać za używanie zwrotów "polski obóz śmierci", "polski obóz Zagłady" - czego nawet w tej ustawie nie ma - to jest szeroki konsensus. Można powiedzieć, że to nie ma sensu, ale że jest to zgodne z prawdą i można za to karać. Jest ustawa uchwalona w Izraelu w 1986 roku, że nie można negować holokaustu. Ale ta ustawa nigdy nie została użyta - zaznaczył. Jak dodał, "jeżeli zarzuca się narodowi polskiemu coś, co jest sprzeczne z faktami, to powstaje duży problem". Podkreślił, że nie jest prawnikiem ani politykiem, więc może to ocenić wyłącznie z perspektywy historyka.
- Z punktu widzenia historyka: co to są fakty historyczne? Jeśli powiemy, że kilka milionów Żydów zostało zamordowanych, straciło życie dzięki polityce Niemców na terenach okupowanych, to jest to fakt historyczny. A jeżeli pani powie, że sześć milionów Żydów straciło życie w czasie II wojny światowej, to już nie jest fakt, to jest szacunek - stwierdził.
"To są słowa szkodliwe"
Syn Władysława Bartoszewskiego odniósł się także do słów profesora Andrzeja Zybertowicza. Doradca prezydenta powiedział, że "antypolonizm w Izraelu bierze się z poczucia wstydu za bierność Żydów w czasie holokaustu".
Bartoszewski podkreślił, że "ceni profesora Zybertowicza jako socjologa i specjalistę od sztucznej inteligencji i z uwagą słucha jego poglądów w tych tematach", ale jeśli chodzi o kwestie historyczne, to "wkroczył on na manowce".
- Nie ma takiego poczucia, moim zdaniem. A po drugie: "bierność" Żydów. A co, przepraszam, ci Żydzi mieli zrobić? Kiedy cała perfidia terroru niemieckiego polegała na tym, żeby wyrwać Żydów z ich otoczenia dlatego, że jakby byli otoczeni ludźmi, których znali to była by szansa, że im ktoś pomoże - wyjaśnił. Podkreślił, że "po to tworzono getta, żeby byli otoczeni ludźmi, których nie znają - wtedy szanse na pomoc są mniejsze".
- To są niemądre słowa, to są słowa szkodliwe - ocenił. Powiedział też, że " to, co się w tej chwili dzieje, przeraża go".
- Bo to jest cofnięcie historii o kilkadziesiąt lat. Nie po to wytworzyliśmy fantastyczne relacje z państwem Izrael i ze społecznością żydowską na świecie, żeby teraz to psuć najgłupszymi możliwymi sformułowaniami, które pojawiają się nie tylko w prasie ale i również od oficjalnej sfery rządzącej - podsumował.
Autor: JZ\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24