Czy wiceszef ABW Jacek Mąka wykorzystał swoje stanowisko i wynikającą z tego wiedzę do procesu cywilnego z "Rzeczpospolitą"? Były szef MSWiA Ludwik Dorn podejrzewa, że Maka dogadał się z prokuraturą i dlatego odtajniono stenogramy z podsłuchów dziennikarzy, które potem wykorzystał w swojej sprawie. - Wniosek adwokata był bardzo szczegółowy. Skąd wiedział o co wystąpić - pytał w programie "24 Godziny" Dorn. A prokurator krajowy Edward Zalewski przyznał w "Kropce nad i", że adwokat wiceszefa ABW wystąpił o jeden tom z 22.
Chodzi o akta sprawy domniemanej korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI. Zarzuty usłyszał dziennikarz Wojciech S. Na wniosek prokuratury miał założony podsłuch, dzwoniący na jego telefon dziennikarze Cezary Gmyz z "Rz" i Bogdan Rymanowski z TVN24 zostali nagrani. Stenogramy z ich rozmów, w tym także prywatnych, zostały odtajnione i na wniosek adwokata wiceszefa ABW dołączone do jego sprawy z "Rz".
Były szef MSWiA w rządzie PiS Ludwik Dorn nie kryje oburzenia. W programie "24 Godziny" podkreślał, że sprawa powinna być wyjaśniona.
Z problemu, gdzie są konkretni ludzie, konkretna odpowiedzialność, być może konkretne naruszenie prawa karnego, przechodzimy na dyskusję, czy Polska jest, czy nie jest krajem podsłuchów - powiedział Dorn.
I podkreślił, że dziwi się powściągliwości PiS-u, który domaga się dymisji wiceszefa ABW Jacka Mąki. - Owszem chodzi o płk. Mąkę, ale jest też kwestia szefa ABW Krzysztofa Bondaryka. Jest całkowicie niemożliwie, żeby szef Agencji nie wiedział o tym, co robi w sprawie (podsłuchów - red.) i jakie pożytki czysto prywatne z bycia wiceszefem ABW, odnosi jego podwładny - stwierdził były szef MSWiA
Dorn podkreślił, że ABW nie może działać tak, że ktoś wystawia ją na ryzyko. Dlatego, jeśli - jego zdaniem - szef Agencji wiedział, co robi Mąka, to powinien być także zdymisjonowany, a jeśli nie wiedział, to nawet tym bardziej, bo nie panuje nad podległymi sobie służbami.
Skąd wiedza adwokata?
Jednak Dorn podejrzewa, że Mąka wykorzystał swoje stanowisko i wynikającą z niego wiedzą w procesie cywilnym z "Rzeczpospolitą". - Wniosek mecenasa wiceszefa ABW był bardzo szczegółowy. Poprosił o materiały śledztwa od tej karty do tej karty, a akta śledztwa liczą ponad 20 tomów. Pytanie, skąd adwokat pana Mąki wiedział co jest na której karcie - mówił Dorn.
I dodał, że dziennikarze powinni sprawdzić, co było wcześniejsze: decyzja o odtajnieniu stenogramów z podsłuchów czy wniosek adwokata Mąki. - Jeśli wcześniejsza była decyzja o odtajnieniu akt, to pojawia się następująca hipoteza, że pan Mąka i prowadzący sprawę prokurator umówili się. Ponieważ, gdyby nie było wcześniejszej decyzji o odtajnieniu akt, to ABW nie mogłoby uciec przed wszczęciem postępowania o naruszeniu ustawy o ochronie informacji niejawnych. Jest pytanie, na jakiej podstawie prokurator odtajnił akta. Podejrzewam, że w interesie procesowym pana Mąki było współdziałanie między prokuratorem i ABW - powiedział Dorn.
Prokurator krajowy Edward Zalewski przyznał w "Kropce nad i", że akta sprawy (domniemanej korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI - red.) liczą 22 tomy. - Pełnomocnikowi pana Mąki udostępniono jeden tom. Prokurator kierował się wnioskiem złożonym przez pełnomocnika - powiedział Zalewski. I podkreślił, że nastąpiło to w oparciu o przepisy postępowania karnego, a prokurator miał prawo do tych decyzji.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24