Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci noworodka w świnoujskim szpitalu. Dziecko przyszło na świat w szóstym miesiącu, bez lekarza na sali. Okoliczności zdarzenia bada także okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej.
40-latka w szóstym miesiącu ciąży trafiła w styczniu do szpitala miejskiego w Świnoujściu. Jak mówiła, czuła, że coś jest nie tak. Kobieta trafiła na oddział, gdzie dostała kroplówkę.
Następnego dnia rozpoczęła się akcja porodowa. Kobieta została odesłana na oddział ginekologiczny. Tam, leżąc sama, urodziła córkę. Dopiero wtedy przyszły pielęgniarki, mimo, że wcześniej kobieta wielokrotnie je wzywała - wynika z jej relacji. Dziecka nie udało się jednak uratować.
Matka przekonuje, że córka dawała oznaki życia, kiedy się urodziła. W aktach szpitalnych napisano jednak, że dziecko przyszło na świat martwe.
"Horror i dramat"
40-latka poskarżyła się na szpital. Twierdzi, że nikt się tam nią nie zainteresował: nie zbadał, ani nie pomógł, dlatego dziecko zmarło.
Kobieta napisała w skardze do Wojewódzkiego Konsultanta ds. Położnictwa i Ginekologii, że jej "horror i dramat" zaczął się następnego dnia podczas jej pobytu w szpitalu, kiedy dowiedziała się, że musi urodzić. Od ordynator - jeszcze przed porodem - miała usłyszeć, że tak małego dziecka nie da się uratować.
"Zachowanie pani ordynator było skandaliczne. Usłyszałam z jej ust, że w tym wieku się nie rodzi, tylko na wczasy jeździ" - zaznaczyła 40-latka w swojej skardze.
"Zostały złamane prawa pacjenta oraz procedury dotyczące środków postępowania w przypadku zagrożonej ciąży. Brak reakcji ze strony ordynatora oddziału tzn. odmowa wykonania badań o czasie, miał wpływ na dalszy rozwój zdarzeń" - podkreśliła.
Sprawę zaczęła już badać prokuratura w Świnoujściu.
Szpital nie komentuje
To, czy zawinił personel szpitala, wyjaśnia także prof. dr hab. Jacek Różański, okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej w Szczecinie.
- Wystąpiłem do szpitala o przekazanie całej dokumentacji. Jeśli uznamy, że doszło do przewinienia lekarskiego bądź do złamania kodeksu etyki lekarskiej, skierujemy sprawę do rozpatrzenia przez Okręgowy Sąd Lekarski. Ten może wymierzyć różne kary: od finansowej i upomnienia aż do pozbawienia prawa do wykonywania zawodu - powiedział TVN24, Różański.
Dyrekcja szpitala nie komentuje sprawy do czasu wyjaśnienia jej przez prokuraturę.
Autor: MAC/tr,gak/mieś / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24