Do końca roku nawet 500 osób w TVP straci pracę - pisze "Gazeta Wyborcza". Związkowcy z telewizji publicznej przyznają, że zwolnienia są konieczne, ale nie wiadomo, jakie mają być ich kryteria.
W ostatni czwartek p.o. prezesa TVP Piotr Farfał podpisał uchwałę, w której można m.in. przeczytać, że telewizja planuje "dalsze obniżenie poziomu zatrudnienia w Telewizji Polskiej S.A.".
Z prawie 4,5-tys. załogi TVP najwięcej osób (160) ma stracić pracę w administracji, która zatrudnia prawie tysiąc pracowników. Wśród dziennikarzy, których obecnie jest w TVP 750, wypowiedzenia dostanie 120. Z kolei stanowiska dyrektorów i ich zastępców zostaną praktycznie nienaruszone. Na 96 pracę straci tylko siedmiu. Na pięciu doradców zarządu telewizji publicznej bez pracy pozostanie tylko jeden.
Zwolnienia przewidziano również w dziale realizacji telewizyjnej i filmowej. Na 580 osób wypowiedzenia dostanie 56. Z TVP będą musieli się rozstać również m.in. realizatorzy audycji, pracownicy emisji oraz kierownicy różnych działów. W sumie będzie to ponad 500 osób.
TVP na razie nie komentuje tej sprawy.
Odchudzanie TVP
Związkowcy z publicznej telewizji przyznają, że zwolnienia są konieczne, ale nie wiedzą, jakie mają być ich kryteria. Zgodnie z uchwałą podpisaną przez Piotra Farfała, kluczowe ma być "znaczenie zadań na danym stanowisku pracy w realizacji niezbędnych procesów w Spółce".
Jak mówi "Gazecie" Mariusz Jeliński, członek zarządu Związku Zawodowego Pracowników Twórczych w TVP, w administracji TVP rzeczywiście jest przerost zatrudnienia. - Ale dlaczego administracja nawet po redukcji będzie zatrudniała nadal najwięcej osób? - pyta. Zastanawia się też, dlaczego na stanowiskach kierowniczych nadal pozostaną niemal wszyscy. - Dlatego, że tam często pracują ludzie z politycznego klucza, a o pracy w telewizji nie mają zielonego pojęcia? - mówi.
Na zwolnieniu 500 osób może się nie skończyć. "Gazeta Wyborcza" pisała wcześniej o tym, że TVP przymierza się do całkowitego pozbawienia etatów dziennikarzy, operatorów, montażystów i realizatorów.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24