Donald Tusk nie chce się kłócić ze swoim koalicjantem i dlatego ustępuje PSL-owi w kwestii zmian w ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego. A raczej braku zmian, bo wybory do Europarlamentu odbędą się na starych zasadach - pisze "Rzeczpospolita".
Z informacji gazety wynika, że Donald Tusk i Waldemar Pawlak osiągnęli kompromis w kwestii ordynacji. Potwierdza to wiceszef klubu PO Waldy Dzikowski, który przyznaje, że koalicjanci zakończyli konsultacje w tej sprawie. – Wszystko wskazuje na to, że wybory do Europarlamentu odbędą się w ramach istniejącej ordynacji - mówi.
PSL bez lokomotyw
Platforma chciała zmienić ordynację do Parlamentu Europejskiego i zamiast obecnych 13 okręgów wyborczych ustanowić jeden. Oznaczałoby to, że Polacy głosowaliby na jedną listę. To promuje duże ugrupowania z popularnymi kandydatami. To właśnie stanowiło duży problem dla PSL, które nie ma tak rozpoznawalnych i "mocnych" liderów.
Potwierdza to "Rzeczpospolitej" dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Dla PSL wprowadzenie listy krajowej rzeczywiście nie byłoby korzystne, bo ludowcy w przeciwieństwie do PO i PiS nie mają tak znanych polityków, którzy byliby lokomotywami wyborczymi w skali kraju - mówi dziennikowi.
Kompromis, czyli wszystko po staremu
Dlatego PSL miało swoją propozycję – podzielić Polskę na pięć okręgów liczących po 5–8 milionów wyborców. Upadła ona jednak po negocjacjach z koalicjantem. Kompromis jednak udało się wypracować, tzn. zachować stare zapisy ordynacji. – Szukaliśmy kompromisu i okazało się, że jest nim to, co już mamy – potwierdza gazecie Stanisław Żelichowski, szef klubu PSL.
Co przekonało Platformę? - Argumenty, że trzeba dać obywatelom możliwość wyboru człowieka związanego z regionem. Zdecydował też argument, że wprowadzenie jednej listy krajowej obniżyłoby i tak niską frekwencję wyborczą (cztery lata temu wyniosła 20,42 proc) - mówi Dzikowski.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24