Z 10 lat na 6,5 roku więzienia Sąd Okręgowy w Gdańsku zmniejszył w czwartek wyrok dla 58-letniego taksówkarza Jerzego P., oskarżonego o przejechanie autem leżącego na jezdni studenta i ucieczkę z miejsca zdarzenia. 21-latek został wcześniej pobity. - Odwołujemy się od tego żałosnego wyroku. Co to jest, kiedy młody człowiek ginie, a sąd wydaje taki wyrok? To zielone światło dla zbirów. Inaczej nie można tego nazwać - mówi Jakub Starczewski, brat zmarłego studenta.
Wyrok 10 lat więzienia zapadł w styczniu 2010 r. przed Sądem Rejonowym w Sopocie. Obrona taksówkarza odwołała się od wyroku, twierdząc, że jest on niewinny.
- Sąd niższej instancji należycie wykazał winę oskarżonego. Świadkowie, choć niektórzy nie pamiętali marki samochodu, byli zgodni co do jednego, że auto przejechało człowieka, a kierowca się nie zatrzymał. Istnieje jednak rażąca niewspółmierność między czynem oskarżonego, a wymierzoną mu karą. Trzeba wziąć pod uwagę wiek oskarżonego oraz to, że było to przestępstwo nieumyślne - powiedział w uzasadnieniu wyroku, sędzia Lech Krasnodębski. Wyrok jest prawomocny.
"Żałosny wyrok"
Zdaniem brata zmarłego Bartka to "żałosny wyrok" i jest "zielonym światłem dla zbirów i morderców". - To prawo jest liberalne i obojętne dla ofiary, a także jego rodziny, takiej jak my. Zmagamy się z tym koszmarem już pięć lat - powiedział dziennikarzom brat ofiary Jakub Starczewski, który wraz z matką był podczas procesu oskarżycielem posiłkowym.
- Żaden, nawet najwyższy wyrok nie przyniesie nami ani satysfakcji, ani ulgi. Ale ten najwyższy wymiar kary miał być formą przestrogi dla osób, które w sposób bezmyślny przyczyniły się do śmierci 21-letniego chłopca - powiedziała dziennikarzom matka Bartka.
Zdaniem prokuratora Zbigniewa Owsianego, bardziej sprawiedliwy byłby wyrok ośmiu lat więzienia. - Ale taka jest decyzja sądu - dodał.
Przejechał leżącego na ziemi
Do tragedii doszło nad ranem 19 października 2006 r. w pobliżu sopockiego Grand Hotelu. 21-letni Bartosz S., student Uniwersytetu Gdańskiego, wracał wraz z kilkoma kolegami z zabawy w klubie. Zostali zaczepieni przez grupę mężczyzn. Doszło do szarpaniny. Student wraz z przyjaciółmi zaczął uciekać. 21-latek został schwytany przez trzech napastników, którzy zaczęli go bić i kopać. Na pobitego, leżącego studenta najechała taksówka, co - jak ustalono w czasie sekcji zwłok - było przyczyną śmierci mężczyzny.
Zeznania świadka, który zapamiętał część numeru rejestracyjnego samochodu, naprowadziły policję na Jerzego P. Dodatkowym dowodem były też mikroślady krwi na bocznych drzwiach taksówki 58-latka.
Taksówkarz utrzymywał jednak, że jest niewinny. Podczas przesłuchań w prokuraturze wyjaśniał m.in., że widział leżące na jezdni ciało, ale je ominął.
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w listopadzie 2007 roku. Sopocki sąd skazał wówczas taksówkarza na sześć lat więzienia. Wyrok został zaskarżony przez wszystkie strony procesu: prokuratora, obrońcę oraz oskarżyciela posiłkowego, którym jest rodzina ofiary. Sąd Okręgowy w Gdańsku podjął jednak decyzję o uchyleniu wyroku i zwróceniu sprawy do Sądu Rejonowego.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24