- Ta sprawa nie zwietrzeje, będzie się kisić i zalegać w głowach i sumieniach - mówił w TVN24 Ludwik Dorn pytany, jak komisja hazardowa i jej przebieg wpłynie na tegoroczną kampanię wyborczą. Radzi jednak potencjalnym wygranym korzystnie ją "wyciągać". Co do samych prac komisji nie ma wątpliwości: nie nadają się do niczego.
Komisja hazardowa i przyszły wynik jej prac, które zaczynają przemieniać się w kolejny front walki politycznej, zamiast ustalać przebieg prac nad ustawą hazardową, może mieć zdaniem wielu komentatorów duży wpływ na nadchodzącą kampanię wyborczą, głównie prezydencką.
Socjolog, prof. Jadwiga Staniszkis uważa z kolei, że może pomóc wybrać Lechowi Kaczyńskiemu, zwłaszcza, jeśli PO wystawi kogoś innego niż Tusk.
Ludwik Dorn sądzi natomiast, że sprawa, zostanie gdzieś w umysłach, choć bez względu na jej finał nie będzie i nie powinna być głównym asem żadnej ze stron.
To od stron zależy, jak ona będzie oddziaływać. Ktoś może przesadzić z wykorzystywaniem tego, ktoś może posłużyć się nieumiejętnie - uważa były poseł PiS. Dodaje jednak, że będzie z pewnością istotnym elementem "tła" kampanii.
Wykorzystywacze z PO i gwaranci rzetelności z PiS
Dorn z niesmakiem komentował również zamieszanie wokół, "przesuniętych" z roli członków komisji do roli świadków, posłów PiS: Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna. Według niego, z nimi, czy bez nich komisja skazana jest na porażkę. - Tam nie będzie porządnych przesłuchań. Większości komisji nie zależy na dojściu do prawdy. Ta komisja do niczego się nie nadaje - krytykował w programie "24 godziny" Dorn.
I choć ubolewa nad tym, to przyznaje, że to, co się dzieje w komisji jest zgodnie z przepisami. - To się mieści w zakresie uchwały (o sejmowej komisji śledczej - red.), ale to jej fatalny punkt. I PO fatalnie to wykorzystuje - ocenił Dorn.
Dokumenty, głupcze!
Były wicemarszałek wytykał też posłom PO o nieprzygotowanie do przesłuchania Beaty Kempy, które jego zdaniem było stratą czasu. - Wszystko, o co pytali jest w dokumentach. Wystarczyło je przeczytać - mówił.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24