Takie dokumenty nie są pisane na kolanie, przygotowania trwały kilkanaście tygodni - podkreślał szef kancelarii premiera Michał Dworczyk, pytany o wspólną deklarację, którą podpisali w środę premier Mateusz Morawiecki i szef izraelskiego rządu Benjamin Netanjahu. Zaznaczył jednocześnie, że "nie było żadnych wydarzeń, które spowodowały, że nowelizacja ustawy o IPN i podpisanie polsko-izraelskiego porozumienia musiało wydarzyć się wczoraj. - Taka była dynamika zdarzeń - zapewniał.
W środę Sejm RP uchwalił, a Senat przyjął bez poprawek ustawę o nowelizacji ustawy o IPN. Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelę tej ustawy tego samego dnia. Uchyla ona artykuły: 55a, który grozi karami grzywny i więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi i państwu odpowiedzialności między innymi za zbrodnie III Rzeszy i artykuł 55b, który głosi, że przepisy karne mają się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu". (http://www.tvn24.pl)
Odnosząc się do ustawy o IPN, Dworczyk zaznaczył, że był to projekt rządowy.
"Pewne rzeczy dzieją się bez błysków fleszy"
Pytany, czy to on był autorem nowelizacji ustawy o IPN, Dworczyk odparł, że jest to "absolutnie nieprawda". - Kancelaria Prezesa Rady Ministrów była oczywiście zaangażowana w proces legislacyjny, ponieważ była to ustawa rządowa i sam dokument powstał w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, tak samo Rządowe Centrum Legislacyjne brało w tym udział. Nie było tu żadnych odstępstw od zwykłej procedury, w ramach której powstają rządowe projekty ustaw - podkreślił minister.
Jak stwierdził, "nie jest tajemnicą", że dokumenty takie jak wspólna deklaracja premiera Morawieckiego i Netanjahu nie są przygotowywane z dnia na dzień.
- Są przygotowywane w dłuższym terminie, deklaracja ma to do siebie, że nie lubi hałasu. Pewne rzeczy dzieją się bez błysków fleszy, kamer i mikrofonów dziennikarskich. Tak było, jest i będzie i tak było też w tym przypadku - stwierdził.
Premier Mateusz Morawiecki w Warszawie oraz premier Izraela Benjamin Netanjahu w Tel-Awiwie podpisali w środę wspólną polsko-izraelską deklarację. Podkreślono w niej między innymi brak zgody na przypisywanie Polsce lub całemu narodowi polskiemu winy za okrucieństwa nazistów i związanych z nimi kolaborantów. Oba rządy potępiły też wszelkie formy antysemityzmu i odrzuciły antypolonizm oraz inne negatywne stereotypy narodowościowe.
"Taka była dynamika zdarzeń"
Dworczyk pytany był, czy nowelizacja tej ustawy była wolą prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Minister odparł, że każdy proces ma swój początek i koniec. "Tutaj dynamika była akurat taka, że rozmowy zakończyły się i sytuacja polityczna była taka, że akurat teraz można było tę nowelizację przeprowadzić. Podobnie z wynegocjowanym porozumieniem, czy deklaracją, która wczoraj została podpisana" - zaznaczył szef kancelarii premiera.
Jak dodał, ścisłe kierownictwo polityczne PiS, w tym prezes Jarosław Kaczyński, "oczywiście wszystkie tego rodzaju istotne procesy nadzoruje". - W związku z tym prezes był zaangażowany w ten projekt, w to przedsięwzięcie - podkreślił Dworczyk.
- Rzeczywiście przygotowania trwały kilkanaście tygodni, bo tak jak powiedziałem, takie dokumenty, jak wczorajsza deklaracja podpisana przez premiera Morawieckiego i premiera Netanjahu nie są pisane na kolanie - podkreślił szef kancelarii premiera.
"Przez lata był to temat zaniedbany"
Dworczyk wspomniał słowa premiera Morawieckiego, że kilka miesięcy, podczas których trwała debata o ustawie "było potrzebne, żeby temat w ogóle wrócił na wokandę, żeby przypomnieć kto był ofiarą w czasie II wojny światowej, a kto był katem".
- Te emocje i poziom tej debaty czy dynamika tej debaty rzeczywiście były pewnym zaskoczeniem. To jest wynikiem tego, że przez lata był to temat zaniedbany, temat leżący odłogiem. Przez to sytuacja doszła do tego, że niektórzy publicyści, niektórzy politycy, szczególnie za granicą zaczęli relatywizować wydarzenia z II wojny światowej. Zaczęły się zacierać granice między tym, kto był ofiarą, a kto był sprawcą. My się na to nigdy nie zgadzaliśmy - dodał.
"Bardzo trudny etap choroby"
Dworczyk mówił też dziennikarzom w Sejmie, że podpisana w środę polsko-izraelska deklaracja jest "przełomem w walce o dobre imię Polski poza granicami kraju, w walce o prawdę historyczną".
- Czasami jest tak, że trzeba przejść bardzo trudny etap choroby, żeby wyzdrowieć. I my właśnie z takim doświadczeniem mieliśmy do czynienia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby tych emocji nie było, gdyby takiej dyskusji na forum międzynarodowym również nie było, to świadomość o tym, czy postępy w zacieraniu się pamięci o II wojnie światowej o rzeczywistych sprawcach i ofiarach mogłyby postępować dalej - podkreślił szef kancelarii premiera.
W jego ocenie po tych wszystkich "często bolesnych" wydarzeniach będzie o wiele mniej osób, które mogłyby mieć wątpliwości, albo które by robiły pomyłki językowe, mówiąc o "polskich obozach śmierci".
- Mamy nadzieję, że nasza polityka historyczna doprowadzi do tego, że za pewien czas, na pewno to nie będzie z dnia na dzień, ale za pewien czas w ogóle takich ludzi nie będzie - podkreślił Dworczyk.
Błyskawiczna nowelizacja
W środę Sejm RP uchwalił, a Senat przyjął bez poprawek ustawę o nowelizacji ustawy o IPN. Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelę tej ustawy tego samego dnia. Uchyla ona artykuły: 55a - który grozi karami grzywny i więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi i państwu odpowiedzialności między innymi za zbrodnie III Rzeszy - i artykuł 55b, który głosi, że przepisy karne mają się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu".
Autor: KR//now / Źródło: PAP / TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24