- Są w życiu ludzi, narodów, takie momenty, w których to, co trzeba zrobić, nie bardzo mieści się w formułach ściśle prawnych, kodeksowych - mówił w rozmowie z TVN24 prof. Marian Filar. We wtorek karnista ocenił, że nawet jeśli do celi Mariusza T. zostały podrzucone materiały, które miały nie dopuścić do jego wypuszczenia, stało się to w imię wyższej konieczności.
"Człowiek, który zdecydował o podrzuceniu T. do celi kompromitujących materiałów, położył na szali jedne wartości przeciw drugim. Postawił naruszenie prawa przeciw ludzkiemu bezpieczeństwu. W mojej ocenie wybrał słusznie" - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" prof. Marian Filar.
Wypowiedź profesora wywołała kontrowersje. Zdumienie wyraził m.in. karnista z UW prof. Piotr Kruszyński i Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Ten ostatni w "Faktach po Faktach" ocenił, że "nie wypada, aby profesor prawa mówił, że prawo mamy ignorować i ze czasami dokonywanie prowokacji uzasadnia jakiś większy interes".
"Starałem się znaleźć zrozumienie"
W rozmowie z TVN24 prof. Filar wyjaśniał, co miał na myśli. - Są w życiu ludzi, narodów, takie momenty, w których to, co trzeba zrobić, nie bardzo mieści się w formułach ściśle prawnych, kodeksowych - ocenił karnista. - I wtedy kwestia pewnego rodzaju zadań jest kwestią, którą trzeba wziąć na własne sumienie - dodał.
Prof. Filar wyjaśnił, że w wywiadzie nie "pochwalał" ewentualnego podrzucenia materiałów do celi Mariusza T., a jedynie "starał się znaleźć zrozumienie dla tego typu zachowania". - Z jednej strony ma się do wyboru poświęcenie jakichś, naturalnie ważnych wartości konstytucyjnych, takich jak wolność człowieka. Z drugiej strony, realną perspektywę - wyjaśnił profesor, odnosząc się do opuszczenia przez T. zakładu karnego.
"To nie jest zuch, który podszczypywał druhny"
- Mamy wybór: albo zachować stricte literę prawa, a duchowi prawa zagrać na nosie, albo ratować ducha poświęcając literę - stwierdził prof. Filar.
Karnista tłumaczył, że wyjście T. na wolność stanowi realne zagrożenie dla bezpieczeństwa. - Umówmy się: sprawca czynu, o którym mówimy, to nie jest zuch, który na wycieczce do lasu podszczypywał druhny - ocenił.
Dzień przed wyjściem Mariusza T. na wolność w jego celi znaleziono materiały, które w ocenie dyrektora rzeszowskiego więzienia mogły być uznane za pornografię dziecięcą. Zawiadomił on prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa, jednak śledczy nie podzielili tej opinii. W mediach pojawiły się informacje, że znalezione na dzień przed opuszczeniem przez T. więzienia materiały mogły zostać podrzucone.
Autor: kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24