Umorzenie sprawy zomowca oskarżonego o śmiertelne pobicie w 1983 r. Grzegorza Przemyka trafi do Sądu Najwyższego. Kasację wniesie minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
- Kwestie dotyczące przedawnienia tego typu przestępstw są wyjątkowo skomplikowane, dlatego będę chciał się zapoznać z uzasadnieniem sądu apelacyjnego i jestem przekonany, że rozstrzygnięcie powinno zapaść przed Sądem Najwyższym - powiedział minister dziennikarzom.
SA: sprawa się przedawniła
W poniedziałek Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że sprawa karalności śmierci Przemyka przedawniła się już 1 stycznia 2005 r. Dlatego umorzył proces b. zomowca Ireneusza K. skazanego wcześniej na 8 lat więzienia za udział w tym pobiciu. Wyrok jest prawomocny. Pełnomocnicy ojca Przemyka zapowiedzieli też już kasację do SN.
Sprawa trwa już 26 lat. SA kolejny raz rozpatrywał apelację obrony Ireneusza K., który w maju zeszłego roku został skazany na 8 lat więzienia, zmniejszone o połowę na mocy amnestii. K. był sądzony wtedy piąty raz, po raz pierwszy zapadł wyrok skazujący.
5 razy uniewinniany
Podstawą wyroku były zeznania Cezarego F., kolegi Grzegorza, który został razem z nim zatrzymany. To on wskazał, że Przemyka bił milicjant, który miał pałkę służbową - a miał ją Ireneusz K. Władze PRL zrobiły jednak bardzo wiele, by utrudnić zeznawanie F., dyskredytowano go i inwigilowano.
Sądy - raz w PRL i cztery razy po 1989 r. - uwalniały Ireneusza K. od winy w tej jednej z najgłośniejszych zbrodni aparatu władzy PRL. Wyroki uniewinniające uchylały sądy wyższych instancji. Sąd Okręgowy w Warszawie przed rokiem nie miał wątpliwości, że K. był jednym z trzech milicjantów, którzy w maju 1983 r. bili Przemyka w komisariacie MO na Starym Mieście w Warszawie. W PRL władze usiłowały przerzucić odpowiedzialność na sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala. Zarazem sąd I instancji uznał, że czyn K. - jako czyn karalny funkcjonariusza publicznego z PRL - nie przedawnił się.
"Teraz nie ma winnych"
SA uznał jednak, że sprawa się przedawniła i to już w 2005 r. Uzasadnienie poniedziałkowego wyroku miało więc bardzo formalny charakter, bo sąd nie odnosił się w ogóle do czynu zarzuconego Ireneuszowi K. Ojciec Przemyka - Leopold, zrezygnowany wyszedł z sali sądu. Powiedział, że nie rozumie, czemu sąd wydał taki wyrok. - Wyciągnęli mi syna na komisariat, zabili, a teraz nie ma winnych - dodał.
12 maja 1983 r. 19-letni maturzysta Grzegorz Przemyk z kolegą świętował zdane egzaminy na Pl. Zamkowym w Warszawie. Zatrzymali go milicjanci. Zabrali Przemyka, który nie miał dokumentów, na komisariat, gdzie go skatowali. Dostał ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala, zmarł po dwóch dniach. Pogrzeb Przemyka stał się wielką manifestacją przeciw władzom.
Ireneusz K., 20-letni wówczas zomowiec, po 1989 r. pracował jeszcze w policji w Biłgoraju. Obecnie jest na mundurowej emeryturze.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24