Nowy taryfikator mandatów, obowiązujący od kilku dni, może niemile zaskoczyć kierowców. Za wezwanie policji do kolizji, w której nikt fizycznie nie ucierpiał, możemy zapłacić nawet 200 zł - odkryła "Gazeta Krakowska".
Do tej pory było tak, że w razie stłuczek kierowcy dzwonili na komendę policji i domagali się przyjazdu drogówki. W samym Krakowie takich wypadków notowano ponad 100 dziennie. Wezwanie kończyło się wystawieniem mandatu za spowodowanie kolizji i sporządzeniem notatki, która mogła służyć poszkodowanemu w postępowaniu ubezpieczeniowym - donosi "Gazeta Krakowska".
Teraz oprócz kwoty mandatu za kolizję jej sprawca będzie karany za nieuzasadnione wezwanie policji, czyli zapłaci o 200 zł więcej. Nadkomisarz Krzysztof Dymura, rzecznik małopolskiej drogówki uspokaja jednak, że łączna kwota kary nie będzie wyższa niż 500 zł. Do niedawna wynosiła w województwie krakowskim ok. 250 zł.
- Nie ma obowiązku wzywania policji do zdarzeń, w których nikt nie odniósł obrażeń - przypomina Krzysztof Burdak, naczelnik krakowskiej drogówki, powołując się na artykuł 44 Kodeksu Drogowego.
Trzeba się dogadać
Nowe przepisy mają zmniejszyć liczbę wezwań do drobniejszych stłuczek, w których nikt nie odniósł obrażeń. Ma to też spowodować, że uczestnicy kolizji sami dogadają się ze sobą i sami spiszą oświadczenie, co i gdzie się wydarzyło.
- Ludzie się przyzwyczaili, że do byle stłuczki wzywają policję, by mieć argumenty dla firm ubezpieczeniowych. W innych krajach takie problemy są załatwiane przez kierowców, a ci dopiero, gdy nie mogą dojść do porozumienia, to wzywają, ale tylko agentów firm ubezpieczeniowych - mówi Piotr Rayski-Pawlik z Nowego Targu, który miał ostatnio kolizję i musiał długo przekonywać jej sprawczynię, by nie wzywać policji.
Ludzie się przyzwyczaili, że do byle stłuczki wzywają policję, by mieć argumenty dla firm ubezpieczeniowych. W innych krajach takie problemy są załatwiane przez kierowców, a ci, gdy nie mogą dojść do porozumienia, wzywają agentów firm ubezpieczeniowych Piotr Rayski-Pawlik z Nowego Targu, kierowca
Niestety, w Polsce, niewiele firm ubezpieczeniowych zapewnia przyjazd swojego agenta na miejsce wypadku. Usługi takie, bez dodatkowej opłaty oferuje Link4, który zapewnia, że w ciągu 30 minut na miejsce wypadku pojawi się agent, który wykona zdjęcia i napisze raport z wypadku.
Sprawca może zapaść się pod ziemię
Naczelnik krakowskiej Krzysztof Burdak potwierdza, że policja jest często wzywana do drobnych kolizji i na przyjazd radiowozu policyjnego trzeba czasem czekać nawet kilka godzin. Wszystko zależy od liczby wypadków tego dnia.
Nowe przepisy ułatwią pracę policjantom, ale mogą skomplikować życie kierowcom. Andrzej Malicki z Krakowa w październiku miał przygodę - w jego auto uderzyła skoda. Sprawca napisał odpowiednie oświadczenie, ale ubezpieczyciel nie wypłacił mu odszkodowania.
Źródło: Gazeta Krakowska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24