Przerwano trwającą od rana próbę wydobycia z Wisły awionetki, która wodowała tam we wrześniu. Akcja prowadzona przez legionowski WOPR, zostanie wznowiona w niedzielę rano.
- Mamy trudności z wydobyciem wraku, bo skrzydła awionetki pokrywa 40-centymetrowa warstwa piachu. Musimy go teraz zmyć wodą pod ciśnieniem – powiedział portalowi tvn24.pl szef legionowskiego WOPR Krzysztof Jaworski. I dodał: - Podczas pierwszej próby wydobycia awionetki nie mieliśmy takich problemów.
Akcję zaplanowano na sobotę ze względu na niski stan wody w Wiśle. W wyciąganie wraku awionetki - od ponad miesiąca leżącej na dnie rzeki - jest zaangażowanych kilkunastu płetwonurków, łodzie oraz zbiorniki z powietrzem, których wypełnienie pomoże wyciągnąć samolot na powierzchnię. Na możliwość oględzin wraku czekają specjaliści z Komisji Badania Wypadków Lotniczych i prokuratorzy, którzy chcą wreszcie ustalić, co było przyczyną wrześniowego wypadku.
Zdarzenie miało miejsce w połowie września - pilot awionetki typu Cessna awaryjnie wodował na Wiśle w Warszawie w rejonie Kanału Żerańskiego. Według relacji świadków zdarzenia i pilota innej awionetki, mężczyzna starał się dopłynąć do kępy drzew. Jego zwłoki odnaleziono kilka dni później. 23 września strażacy przerwali próby wydobycia z Wisły wraku awionetki.
Akcja rozpoczęła się w sobotę wczesnym rankiem. Pracowało przy niej kilkanaście osób. Kierujący wydobyciem wraku wiceprzewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek powiedział, że akcję przerwano z powodu późnej pory i potrzeby uzupełnienia wyposażenia - chodzi o powietrze w butlach nurków.
Zaznaczył, że w niedzielę ok. godz. 8.30 akcja zostanie wznowiona.
- Najpierw samolot ma być odmulony, obecnie jest bowiem zanurzony w ok. 40 centymetrowej warstwie piachu i mułu. Kiedy wrak zacznie unosić się na wodzie, zostanie przeholowany do portu i tam wydobyty z wody - tłumaczył Lasek.
Wraku do tej pory nie wyciągnięto, ze względu na spór między Ministerstwem Transportu i Komisją Badania Wypadków Lotniczych o finansowanie przedsięwzięcia. Pieniędzy na ten cel nie chciał wyłożyć ani resort, któremu podlegała komisja, ani ubezpieczyciel.
W końcu rodzina zmarłego pilota złożyła ofertę pokrycia kosztów wydobycia wraku, ale okazało się to niezgodne z procedurami. Najbliżsi pilota wystąpili z dramatyczną prośbą do Ministerstwa Transportu, by nie blokowało śledztwa. Bezskutecznie. W końcu interweniowała prokuratura. W tym przypadku czas ma kolosalne znaczenie, bo stan samolotu pogarsza się z każdym dniem, co na pewno utrudni ustalenie przyczyn wypadku. A zrozpaczona rodzina cały czas czeka na wyjaśnienie przyczyn wypadku.
Środki się już znalazły - ponad połowę kosztów ma pokryć ubezpieczyciel, reszta będzie pochodziła od osób prywatnych bądź z budżetu prokuratury.
Źródło: tvn24.pl, RMF
Źródło zdjęcia głównego: TVN24