Popołudniowe leżakowanie to już oferta passe. Kto nie chce zostać wysadzony z przedszkolnego biznesu, musi myśleć i działać przyszłościowo - najlepiej przez całą dobę. I właśnie dlatego polskie przedszkola coraz częściej oferują swoim klientom dodatkową usługę: przenocowanie malucha. Pomysłowość to jednak cenna rzecz. Przedszkolne "lulu" dziecka kosztuje tyle, co wynajęcie pokoju w trzygwiazdkowym hotelu.
Przedszkole Tequesta na warszawskim, elitarnym osiedlu Marina, na pierwszy rzut oka nie różni się od innych niepublicznych placówek tego typu. Czesne wynosi 1350 zł, wpisowe 1000 zł. Gdy jednak większość przedszkoli czynna jest do ok. 17, Tequesta otwarta jest godzinę dłużej. Dla tych, którym to nie wystarcza, jest oferta specjalna - możliwość zostawienia pociechy na całą dobę.
Usługi nazywa się "preschool" i polega w największym skrócie na tym, że dziecko, zamiast w swoim pokoju, zasypia w przedszkolnej "sypialni" pod czujnym okiem opiekunek. Godzina pobytu malucha po 18. kosztuje 35 zł, cała noc 225 zł. Można też wykupić karnet na pięć nocy za 1000 zł.
A co z matczynym całusem?
- Nasi klienci to pracownicy mediów, biznesmeni. Ludzie, którzy nie mają normowanego czasu pracy. Nie wszyscy mieszkają na Marinie, połowa to osoby z zewnątrz – mówi dziennikarzom "Metra" Krzysztof Traczyński, właściciel Tequesty. Okazuje się, że chętnych, pomimo ceny usługi, nie brakuje, a Traczyński już myśli o otwarciu kolejnych placówek, które też dawałyby rodzicom możliwość zostawienia dziecka na noc.
Pomysł całodobowych przedszkoli zgodnie krytykują jednak psychologowie. - Częste i długie pozostawianie dziecka w takim przedszkolu nie służy budowie jego więzi z rodzicami. Dziecko może mieć poczucie, że jest czymś, co można oddać na przechowanie – argumentuje psycholog Anna Mochnaczewska-Dzik.
Ciekawe, co myślą same dzieci? Wszak już popołudniowe leżakowanie to dla wielu kres wytrzymałości...
Źródło: "Metro"
Źródło zdjęcia głównego: PAP